Znam wiele mam, które nie serwują jakiegoś produktu, bo "dziecko tego nie lubi". Nieraz, gdy sama coś proponuję kilkulatkowi, zza pleców słyszę odpowiedź rodzica: "on tego na pewno nie zje". Szkoda, bo uważam, że w ten sposób odbiera się dzieciakom szansę na doświadczanie i poznawanie świata. Te zajęcia przedszkolne udowadniają, że mam rację.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
U starszej córki podejście pań do przedszkolaków było dość podręcznikowe i czyste. Było dużo teorii i zajęć opartych na karach pracy. Myślę, że stąd biorą się te wszystkie historie, że nastolatki czegoś tam nie potrafią. Nie chodzi o to, że to obowiązek przedszkola, ale sama jako mama wiem, że czasem niełatwo wygospodarować czas. W pośpiechu serwujemy gotowe danie i już.
Spróbuj sam
U młodszej córki z kolei wychowawczynie stawiają mocno na doświadczanie. Co chwilę zachwycam się ich pomysłami. Tu nikt nie boi się ubrudzić bez względu czy to malowanie wielkoformatowego obrazu na folii, lepienie wulkanu, czy szykowanie posiłku.
W naszym przedszkolu przedszkolaki raz na jakiś czas przygotowują jakiś posiłek, który potem mogą zjeść. Było pieczenie chleba i ciasta, robienie jogurtowca z galaretkami, szykowanie pizzy, sałatki jarzynowej. Nie brakuje także degustacji, np. dzieci zapoznały się z różnymi przetworami mlecznymi, czy za pomocą zmysłów (nie tylko smaku, ale także dotyku i węchu) poznawały różne owoce, a nie tylko obrazki w książce.
Z dala od mamy smakuje lepiej
Bardzo to doceniam, bo nie zawsze sama mam na to czas, ale także wiem, że w otoczeniu rówieśników dzieci nabierają więcej odwagi. Ostatnio maluchy robiły np. owocowe szaszłyki. Nie tylko trenowały małą motorykę, ale także same wybierały, co mają ochotę zjeść lub spróbować, a potem same sobie szykowały taki owocowy podwieczorek, który ze smakiem jadły.
Wiem, że 3-latki bywają ciężkie obsłudze: naleśnik rolowany, a nie składany, płacz nad źle obranym bananem itp. Warto jednak pamiętać, że w tym zachowaniu chodzi o możliwość wyboru, a nie o to, co nasze dziecko lubi jeść.
Odejście od tradycyjnego posiłku na rzecz szwedzkiego stołu lub szykowania prostej sałatki, szaszłyka, czy nawet kanapki w dodatku bez zbędnych komentarzy dorosłego, może zrobić olbrzymią różnicę. To nie tylko trenowanie umiejętności manualnych, ale i świetna okazja, by dać dzieciakom spróbować czegoś nowego.
Tak smakuje lepiej
Niedawno u znajomych zupełnie spontanicznie dzieciaki zaczęły nam pomagać w przygotowaniu domowego sushi. Wyobraź sobie, że potem każde z nich spróbowało swojego dzieła, mimo iż do tej pory absolutnie nie były zainteresowane spróbowaniem gotowej rolki.
Nieraz widziałam zdziwienie w oczach naszych małych gości, że nie ma kremu czekoladowego, a naleśniki się je z owocami i białym serem. Po czym okazywało się, że własnoręczne wrzucenie kilku borówek, banana, malin i truskawek bez kontroli i komentarzy rodzica może smakować tak pysznie!
Nie jemy tak codziennie, ale się staramy, bo widzę, że to samodzielne szykowanie posiłku robi olbrzymią różnicę.