W rodzicielstwie skupiamy się na zupełnie innych kwestiach niż poprzednie pokolenia. Np. zwracamy znacznie większą uwagę na emocje, rozwój naszych dzieci czy ich bezpieczeństwo. Tylko że okazuje się, że przy okazji trening zupełnie prozaicznych rzeczy gdzieś nam umyka. Dlaczego? Myślę, że przez pośpiech. Żeby dać dziecku szansę uczyć się oraz próbować, trzeba mieć czas i cierpliwość, a dziś wielu z nas niestety tego brakuje.
Często także wydaje się nam, że nasze dzieci są "takie małe". A co jeśli ci powiem, że niespełna 4-latek bez problemu usmaży dla ciebie jajecznicę? Jest tylko jeden warunek: musisz mu na to pozwolić. Wiem, że zrobisz to szybciej i lepiej, ale czasem naprawdę warto odpuścić.
Starsza córka, gdy miała zaledwie 2 latka, chciała mi pomagać we wszystkim. Niby fajnie, ale dla mnie to nie było proste, bo ciągle się spieszę i w dodatku jestem pedantką. Jednak myślę, że to jest właśnie ten kluczowy moment, by uwierzyć, że 2-3-latek naprawdę może wiele rzeczy robić sam.
Mnie zmotywowało wspomnienie dzieci, z którymi kiedyś wyjechałam na kolonie. 7-8-latki płakały podczas śniadania. Nie potrafiły same sobie zrobić kanapki, bo "w domu robi to mama". Uwierz mi, to było dla nich bardzo stresujące doświadczenie.
Tymczasem wystarczy pozwolić posmarować chleb masłem, wytrzeć ścieraczką swoje zabawki czy poprosić o pomoc przy robieniu kolacji, czy obiadu. Z czasem zaczniesz zauważać większą uważność, dokładność i precyzję.
U nas zaczynało się od drobiazgów: wymieszanie przed pieczeniem pociętych na frytki ziemniaków z olejem i przyprawami, rozrobienia białego sera ze śmietaną, pokrojenia owoców do deseru, miksowania ciasta na muffinki. Czynności, które może nie przyśpieszały mojej pracy, ale sprawiały, że dziecko nabierało nie tylko wprawy, ale i chęci na więcej zadań.
Ostry nóż, gorąca patelnia, wirujący mikser… w kuchni nie brakuje rzeczy, które rodziców mogą przerażać, ale naprawdę da się nad tym zapanować i dostosować do wieku dziecka. Przecież nie musi to być od razu ostry tasak i cebula do szatkowania, tylko plastikowy nóż do krojenia galaretek.
Warto również pamięć, że to nie musi być zaplanowane z wyprzedzeniem wydarzenie, np. wspólne pieczenie babeczek w najbliższy weekend czy pomoc w myciu okien, gdy naprawdę ci się spieszy. Ważne, by dostrzegać okazje i korzystać z tego jak najczęściej.
Polecam np. taką wytrawną kolację czy naleśniki lub placki z dodatkami w formie szwedzkiego stołu, to świetna okazja, by każdy sam sobie szykował swoje danie: ciął, smarował, zwijał, kroił…
Nauczyłam się także, że dziecko nie musi z tobą robić wszystkiego od początku do końca, np. młodsza córka obecnie jest fanką miksera i wpada do kuchni, tylko gdy trzeba coś ubić lub wymieszać. Na zrobienie ciasta bez mojej pomocy przyjdzie czas. Owszem, samodzielne mycie okien wymaga poprawek, a po myciu podłogi trzeba ogarnąć powódź, ale myślę, że i tak warto.
Nie będę ukrywać, że jest w tym wszystkim także odrobina egoizmu, bo samodzielność dzieci to także olbrzymi luksus. Są dni, gdy mogę spokojnie poleżeć dłużej w łóżku, bo wiem, że moje dzieciaki same ogarną sobie śniadanie. Czasem wstaję, piję kawę i patrzę, jak córki działają w kuchni. Staram się nie myśleć o bałaganie, który generują (co nie jest łatwe), ale o tym, że to, co robią, to coś więcej niż posiłek. Te starania to wielka rzecz, która sprawia, że są bardziej niezależne, ale i pewniejsze siebie.
Uwielbiam tę dumę w ich oczach, gdy dostają do ręki pędzel lub śrubokręt. Przecież rodzic zaufał im w tak ważnej sprawie. To inwestycja w ich przyszłość, którą naprawdę warto rozważyć. Kto wie, może dzięki temu wcale nie wyginą. ;)
A wy pozwalacie swoim maluchom na wykonywanie domowych prac?
Czytaj także: https://mamadu.pl/163426,samodzielne-dziecko-8-sposobow-jak-wychowac-niezaleznego-malucha