To pokolenie kiedyś wyginie. Zachowanie 7-latki przy śniadaniu obnażyło smutną prawdę
Redakcja MamaDu
20 marca 2024, 11:50·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 20 marca 2024, 11:50
Wielu współczesnych rodziców uważa, że zabawa, nauka i pasje są najważniejsze. Obowiązki? To nie dla dzieci. Sami przed laty czuli się wykorzystywani i teraz nie chcą tym obarczać swoich pociech, jednak czy przypadkiem nie wychowują w ten sposób ciamajd? Monika się zastanawia: "Dorośli rozpieszczają dzieci na każdym kroku, podając wszystko pod nos. Kiedy jednak nie ma mamy w pobliżu, dzieciaki są totalnie bezradne. To przecież nie jest wina szkoły".
Reklama.
Reklama.
"Mam serdecznie dość tego całego gadania, że nauczyciele powinni, a rodzice nie muszą. Na naszych oczach rośnie całe pokolenie fajtłap, a ich mamusie uśmiechają się, myśląc, że to szkoła wykona za nich całą pracę. Kpina jakaś!
Ciągle słyszę, że dzieci są za małe, by coś zrobić, albo mają inne priorytety jak szkoła, rozwój, pasje. Kiedy wreszcie zrozumiecie, że nadmiernie chroniąc swoje dzieci przed przyziemnymi obowiązkami, robicie im ogromną krzywdę?
Nie mogłam uwierzyć
Niedawno wyjechaliśmy razem ze znajomymi na krótki weekendowy wypad. Rano postanowiłam, że ogarnę dzieciaki, by reszta dorosłych mogła pospać. Postawiłam na stole naleśniki, biały ser, dżem, owoce, talerze i noże. Podczas gdy moje dzieci same zaczęły robić sobie śniadanie, prawie 7-letnia córka koleżanki siedziała i patrzyła jedynie na jedzenie.
Gdy zapytałam, czy nie lubi takich dodatków, powiedziała, że czeka, aż to ja jej przygotuję naleśnika… Zgłupiałam, bo zarówno moje starsze 8-letnie dziecko, jak i to młodsze, niespełna 4-letnie, zdążyło już skończyć własnoręcznie przygotowaną pierwszą porcję i zabierało się za szykowanie następnej. W tym czasie 7-latka nawet nie drgnęła.
'Mama zawsze mi robi' – usłyszałam. Nie obsługuję moich dzieci, więc nie miałam zamiaru ugiąć się pod tą pseudoprośbą. Choć nie wiedziała, co ma zrobić, nawet nie poprosiła o pomoc, a czekała, aż ktoś wreszcie ją obsłuży. Do tego przywykła.
Poinstruowałam dziecko, mówiąc, co ma robić krok po kroku, a każdy z nich był niczym tajemna wiedza słyszana po raz pierwszy. Aż mnie bolało, gdy patrzyłam, jak bardzo nieporadnie operuje nożem czy roluje naleśnika. Zero wprawy. Ostatecznie dziewczynka dumna zjadła dwa swoje 'dzieła'.
Mama potrafi lepiej
Gdy moja znajoma wstała, pochwaliłam jej córkę, mówiąc: 'Wiesz, Zuzia nauczyła się sama szykować naleśniki, taką masz dużą córkę'. Chciałam to trochę wzmocnić. Podkreślić, że jestem dumna z jej córki, ale odpowiedź, jaką usłyszałam, załamała mnie doszczętnie.
'I zjadła to na zimno? Ja zawsze odgrzewam z farszem na masełku, ona nie lubi zimnych naleśników' – odparła znajoma, ignorując to, czego przed chwilą nauczyło się jej dziecko. Wiedziała najlepiej, co lubi jej pociecha, a także czyje to zadanie zaserwować posiłek. Samodzielność? Nie ma takiej potrzeby, mama ogarnie.
To wymaga czasu i wprawy
A ja zupełnie tego rozumiem. Moje młodsze dziecko już od dłuższego czasu pomaga w kuchni i choć częściowo przygotowuje posiłki dla siebie. Rwie się do miksowania, krojenia, nawet jajecznicę robi z małą pomocą. Ale gdy patrzę na koleżanki mojej starszej córki, bierze mnie przerażenie. One autentycznie czekają na gotowe, przekonane, że obsługa należy im się zawsze i wszędzie.
Kiedy one się tego nauczą? Uważacie, że zdobędą tę umiejętność podczas jednej lekcji robienia kanapek czy sałatek? Żart jakiś. Przecież to wymaga treningu i wprawy. Co ważniejsze, można nauczyć dziecko zupełnie przy okazji.
Nie chodzi o to, że muszą same się sobą zająć, bo mi się nie chce, ale o to, że dzięki temu stają się niezależne. Moje dzieci, gdy głodnieją, są w stanie sobie same świetnie poradzić, a twoje?".