"Ostatnio w zakładce 'Uwagi' w Librusie pojawił się nowy wpis na profilu syna. Początkowo zrobiło mi się gorąco, ale zapomniałam, że trafiają tam nie tylko nagany, ale i pochwały. Odetchnęłam z ulgą, gdy przeczytałam, że Kamil wyróżnił się postawą, był bardzo zaangażowany i pomocy przy sprzątaniu pracowni kulinarnej. Tydzień później podobna notatka pojawiła się na temat sprzątania świetlicy.
Syn uczęszcza do tej szkoły na tyle długo, bym wiedziała, że panie nie są skore do rozdawania pochwał na wyrost. Byłam dumna, ale zaczęłam się zastanawiać, co takiego ‘wyróżniającego’ można zrobić podczas porządkowania sali? Szczerze mówiąc, dla mnie nie brzmiało to jakoś nadzwyczajnie. Postanowiłam dopytać Kamila, co dokładnie zrobił, a jego odpowiedź mnie zadziwiła.
Nie mogłam uwierzyć
U syna w szkole jest pracownia kulinarna i raz na jakiś czas dzieci mają w niej zajęcia. To nie tylko fajna odmiana, ale i trening wielu praktycznych umiejętności. Tym razem, np. robili sałatki. Po zakończonej pracy większość klasy spakowała swoje ‘dzieła’ i ustawiła się do wyjścia. Nie zrobił tego jednak mój syn oraz dwóch innych uczniów, którzy sami z siebie zaczęli wycierać stoły i zamiatać z podłogi. Reszta nawet nie drgnęła.
Okazuje się, że pani wcale nie przydzieliła uczniom zadań dotyczących wysprzątania sali, a ta trójka zaczęła to robić zupełnie odruchowo. Nie chodzi o to, że się chwalę, jak to świetnie wychowałam moje dziecko, ale jestem w ciężkim szoku nad zachowaniem reszty klasy.
Dwudziestka trójka dzieci stała i się gapiła, gdy zaledwie kilkoro biegało ze ścierkami i miotłami. Syn mówi, że tak jest zawsze, a mnie naszła bardzo smutna refleksja.
Nikt ich tego nie uczy?
Wiem, że dzieci w tym wieku nie znoszą sprzątać. W domu nieraz toczymy o to wojny, jednak staram się wpoić moim synom: że nie można własnym bałaganem obarczać innych, że sprzątając razem, dbamy o naszą wspólną przestrzeń, a także dzielimy się pracą, że w prawdziwym świecie nie ma służących. Jak widać, przynosi to efekty.
Wiem jednak, że nie każdy ma takie podejście. Sama często widzę, że rodzice wiecznie wyręczają swoje pociechy, ale chyba nie zdają sobie sprawy, jak poważne może to nieść za sobą konsekwencje. Przecież tak rośnie całe pokolenie panów, którzy nic nie muszą. To przykre".