Każdy, kto mieszka w bloku, wie, że z sąsiadami w jednym budynku bywa różnie. Czasami trzeba mieć cierpliwość, bo ktoś co niedzielę tłucze mięso na kotlety, a u kogoś innego dzieci całe dnie biegają i hałasują. Żyjąc w takim miejscu, trzeba godzić się na pewne kompromisy. O sytuacji z głośnymi dziećmi sąsiadów opowiedziała influencerka, Marta Kiszma.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jeśli mamy dzieci i mieszkamy w bloku, zdarza się, że sąsiedzi mają dość krzyków, płaczu, pisków i hałasujących maluchów. Szczególnie gdy sami nie mają dzieci i nie są przyzwyczajeni do takiego rodzaju hałasu, czasami mogą nie mieć cierpliwości czy zrozumienia dla sąsiadujących z nimi rodziców. Dzieci w domu bowiem czują się swobodnie i bezpiecznie, i dlatego czasami ich zachowanie dla osób postronnych może być zbyt głośne.
O sytuacji z hałasującymi w bloku dziećmi opowiedziała na swoim TikToku Marta Kiszma, influencerka zajmująca się lifestylem i modą. "Chodzi o te dzieci biegające 24 godziny na dobę przez cały rok. Były prośby, były listy, były rozmowy i nic. A ja mam już dość, bo od siódmej rano do dwudziestej przez cały dzień, czy weekend, czy piątek, czy poniedziałek, cały czas ktoś na górze biega" – opowiada w nagraniu kobieta.
Przyznała, że postanowiła interweniować, bo w czasie, kiedy to nagrywała, zbliżały się święta Bożego Narodzenia i liczyła na kilka dni ciszy i spokoju, kiedy mogłaby się wyspać i odpocząć. Przygotowała dla dzieci drobny słodki upominek i napisała list z prośbą o przypilnowanie, aby dzieci były choć odrobinę ciszej. Influencerka nagrała krótką relację ze swojej interwencji u sąsiadów.
Jak sama przyznała, stchórzyła i zamiast zapukać do mieszkania i porozmawiać z sąsiadami, zostawiła list i upominek na wycieraczce. Najbardziej szokujące w nagraniu jest to, że dziewczyna opowiada, że mieszka na 4. piętrze i szukając mieszkania sąsiadów, z którego dobiegają hałasy, ustaliła, że krzyczące i bawiące się dzieci mieszkają dopiero na 7. piętrze. Przyznała, że nie zazdrości ludziom, którzy mieszkają w mieszkaniach bezpośrednio pod małymi lokatorami, co pokazuje, jak cienkie są ściany i sufity w deweloperskich blokach nie nie mają szans wygłuszyć nawet cicho bawiących się dzieci.
Hałasy niosły się przez kilka pięter
W odpowiedzi na prośbę Kiszmy o zachowanie ciszy i spokoju, rodzice dwójki dzieci napisali list, który powiesili na klatce schodowej w bloku. Influencerka udostępniła jego zdjęcie w swoim wideo. Możemy w nim przeczytać (pisownia oryginalna – przyp. red.): "Rzeczywiście, nasze dzieci mają duuuuużo energii. Przepraszamy za zbyt intensywne jej uwalnianie przez biegaczy. Nie wiedzieliśmy, że niesie się to aż tak nisko, ale wierzymy. Na święta wyjeżdżamy, więc gwarantujemy spokój, a później zwrócimy uwagę, żeby trochę przystopowali. Poza tym liczymy, że w końcu wrócą do przedszkola. Podpisano: rodzice małych Marlene Ottey i Usaina Bolta".
W komentarzach pod filmem rozpoczęła się dyskusja: z jednej strony internauci bronili rodziców, pisząc, że to tylko dzieci i czasami nie da się ich upilnować. Dodawali też, że życie w bloku bywa męczące, ale trzeba iść na ustępstwa, bo gwarancją całkowitej ciszy i spokoju jest duża działka z własnym domem, gdzie sąsiadów raczej nie będzie słychać. Pisali również, że tylko rodzice zrozumieją innych rodziców i ktoś, kto nie ma dzieci, nie wie, że im również czasami głupio przed sąsiadami.
Z drugiej strony pojawiły się też głosy, że inni odbiorcy też mają w sąsiedztwie dzieci i nie jest aż tak źle, bo ich rodzice dbają o to, by nie zakłócać spokoju innych mieszkańców bloku. A wy co sądzicie o tej sytuacji? U mnie dwójka dzieci jest dość głośna, ale mieszkamy na parterze (więc nikomu pod nami nie przeszkadza ich bieganie). Przyznaję też, że nigdy nikt z sąsiadów nie zwrócił mi uwagi, że są zbyt głośne, ale to chyba też dlatego, że staram się je stopować w zbyt głośnych zabawach. A jak jest u was?