Własny telefon dla dziecka oznacza szereg wyzwań dla współczesnych rodziców. Okazuje się, że jednym z nich mogą być także dziadkowie, którzy zupełnie nie rozumieją zagrożeń płynących z posiadania własnego smartfona. "Liczyłam, że będę miała w moich rodzicach sprzymierzeńców, tymczasem oni nic nie rozumieją" – żali się Monika.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Urodziłam się w latach 80. i na swój pierwszy telefon komórkowy musiałam sama odkładać pieniądze. Kupiłam go dopiero w klasie maturalnej. Sama także musiałam płacić za jego utrzymanie. Wyliczałam wysyłane SMS-y i 'puszczałam sygnały', by zaoszczędzić. Dla współczesnych dzieci to jakaś totalna prehistoria. Dziś już każdy 10-latek w zasadzie musi mieć swój smartfon z dostępem do sieci, by nie odstawać od rówieśniczej grupy.
Jako rodziców stawia nas to przed niemałymi wyzwaniami. Okazuje się, że musimy również walczyć z własnymi rodzicami...
Musi mieć telefon?
Pokolenie, które dziś ma ok. 60 lat, nigdy nie musiało się mierzyć z ryzykiem uzależnienia od mediów czy zagrożeniami w sieci. Nie rozumieją ich ani nie dostrzegają.
Gdy córka powiedziała, że jako jedyna nie ma telefonu, moi rodzice byli gotowi, by od razu pojechać i kupić wnuczce wymarzony gadżet. Trudno było im wyjaśnić, że to nie jest zabawka. To poważny zakup, którego powinni dokonać rodzice i to na ściśle określonych zasadach.
Moi rodzice sami lubią dużo przesiadywać w sieci i nie widzą w tym nic złego. Nie rozumieją, że to nie rozrywka dla dzieci.
Doczekała się własnej komórki
Niedawno ulegliśmy i zgodziliśmy się na zakup komórki. Przeważyło to, że córka chciała sama chodzić do szkoły. Mimo to smartfon ma odpowiednie zabezpieczenia i limity.
Póki co jesteśmy miło zaskoczeni, jak korzysta z komórki. Nie spędza nad nią zbyt wiele czasu, a nawet czasem zapomina, że ją w ogóle ma. Cieszy mnie to bardzo, bo bardzo się obawiam uzależnienia.
Nowy telefon podekscytował za to moich rodziców. Teraz mogą mieć niezależny kontakt z wnuczką. Co oczywiście jest świetne, ale sprawy przybrały nieco niespodziewany obrót.
Powinna zawsze odbierać
Dziadkowie praktycznie codziennie coś piszą do mojej córki, ale ona nie zawsze odbiera wiadomości. Choć nie jest to nic pilnego (głównie memy albo ‘miłego dnia’), to nieustannie mają pretensje, że nie odpisuje. Robią jej wyrzuty, że po co jej telefon, jak nie sprawdza komunikatora i SMS-ów. Dzwonią nawet do mnie, bym jej zwróciła jej uwagę.
Jestem trochę w szoku, bo to przecież pokolenie, które pół życia przeżyło jedynie z telefonem stacjonarnym. Dziś wywiera presję na małe dziecko, twierdząc, że musi ciągle siedzieć w telefonie.
Rozumiem ich potrzebę kontaktu z wnuczką, ale to chyba przesada. Sama nie wiem, jak im tłumaczyć, że córka nie musi ciągle sprawdzać telefonu i że wolałabym, by tego nie robiła. Jestem załamana, że oni nie dostrzegają w smartfonach absolutnie żadnych zagrożeń. Dla nich to fantastyczne okno na świat".