To pokolenie nie poradzi sobie, gdy dorośnie. Wszystko "dzięki" współczesnym dorosłym
Redakcja MamaDu
20 lutego 2024, 13:51·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 20 lutego 2024, 13:51
Sztuka rozwiązywania konfliktów nie należy do najprostszych, ale prawda jest taka, że nie zawsze można ich uniknąć. Próba przezwyciężenia dzielących nas różnic i znalezienia wzajemnie satysfakcjonującego rozwiązania to ważna umiejętność. A co z naszymi dziećmi? Nasza czytelniczka zauważyła pewien niepokojący trend wśród rodziców. Jej zdaniem to pokolenie, kiedy już dorośnie, zupełnie sobie nie poradzi sobie z takim wyzwaniem.
Reklama.
Reklama.
"Gdy pomyślę o moim dzieciństwie, mam wrażenie, że moi rodzice mieli średnie pojęcie na temat tego, co dzieje się w moim 'prywatnym' życiu. Zebranie szkolne czy ewentualna uwaga od pani dawały zarys na temat mojego zachowania. Jednak wiele nieporozumień i konfliktów z rówieśnikami rozwiązywałam sama na korytarzu lub podwórku, a rodzice nawet nie mieli o tym pojęcia. Wiele mnie to nauczyło i dziś chciałabym tego samego dla moich dzieci, jednak mam wrażenie, że wychowuję jakieś dziwadła.
Mama zrobi to lepiej
Od dłuższego czasu obserwuję rodziców, którzy gdy tylko uznają, że dzieje się dziecku krzywda, wkraczają do akcji. Robią to w przypadku maluchów i przedszkolaków, ale w szkole także nie odpuszczają.
Dzieci poznają świat i siebie, a co za tym idzie, nie zawsze się ze sobą zgadzają. Są nieporozumienia, a czasem i spore konflikty, które wiele mogą nauczyć. Ale współcześni rodzice zupełnie nie dają na to szans.
Dziecko przychodzi i się skarży, a rodzic, zamiast doradzić, jak dziecko może samo załatwić konflikt, mówi, co powinno czuć, a potem za swoją pociechę załatwiają sprawę. Tak wmawiają dzieciom, że tylko oni wiedzą, jak rozwiązywać problemy. Naprawdę tylko dorośli mają na to monopol?
Warto się czasem powstrzymać
Oczywiście jestem świadoma, że dziś jest więcej zagrożeń nawet w tym rówieśniczym otoczeniu. Musimy być bardziej czujni ze względu na bulling, przemoc czy depresję. Ale próbując chronić dziecko w absolutnie każdej sytuacji, można pozbawić je cennych i niezwykle ważnych lekcji.
Przeczytałam słowa Jespera Juula, z którymi w pełni się zgadzam. Kiedyś mogliśmy przebywać sami i tak kształtowaliśmy swoje kompetencje społeczne w zabawie i komunikacji z innym dziećmi. Obecnie dzieci nie mają żadnej przestrzeni wolnej od dorosłych. Więc jak się mają uczyć?
Absolutnie zawsze warto się angażować w sprawy naszych pociech, ale to przecież nie to samo, co ich wyręczanie. Dziecięce problemy hartują, skłaniają do szukania rozwiązań i podejmowania różnych decyzji. Tak dzieci poznają świat, ludzi i samych siebie. Jak to pokolenie poradzi sobie, gdy dorośnie? Zabierze mamę do pracy, czy zadzwoni do taty, by pogadał z przełożonym? Warto nad tym się zastanowić".