mamDu_avatar

"To nie dzieci, tylko dziczejące stado". Nauczycielka o korzystaniu z toalet w szkole

Martyna Pstrąg-Jaworska

24 stycznia 2024, 16:01 · 3 minuty czytania
Rodzice oburzają się, że w szkołach wprowadza się toaletowy terror. Wielu nie zgadza się na to, by dzieciom wyliczano czas spędzony w szkolnej łazience. Głos w sprawie zabrała wieloletnia nauczycielka języka polskiego. Pedagożka opowiedziała o swojej perspektywie korzystania przez uczniów ze szkolnych toalet.


"To nie dzieci, tylko dziczejące stado". Nauczycielka o korzystaniu z toalet w szkole

Martyna Pstrąg-Jaworska
24 stycznia 2024, 16:01 • 1 minuta czytania
Rodzice oburzają się, że w szkołach wprowadza się toaletowy terror. Wielu nie zgadza się na to, by dzieciom wyliczano czas spędzony w szkolnej łazience. Głos w sprawie zabrała wieloletnia nauczycielka języka polskiego. Pedagożka opowiedziała o swojej perspektywie korzystania przez uczniów ze szkolnych toalet.
Wandalizm w szkolnych toaletach jest nagminny wg nauczycieli. fot. kyo azuma/Unsplash
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Oburzające zasady korzystania z toalet?

"Jestem wieloletnią nauczycielką języka polskiego – wcześniej uczyłam w gimnazjum, obecnie nauczam w podstawówce. Muszę się z państwem podzielić swoją opinią w pewnym temacie, który dla wielu rodziców jest dość gorący. Mianowicie, chodzi o oburzenie, szczególnie wśród rodziców, o to, że szkoły wprowadzają zasady dotyczące korzystania z toalet" – zaczyna doświadczona polonistka.


"Czytałam w waszym portalu kilka artykułów m.in. o tym, że dyrekcja szkoły sama powinna spróbować skorzystać z łazienki w ciągu 5 minut przerwy, kiedy jest tam niewyobrażalny tłum i kilometrowe kolejki. Inny, który mi zapadł w pamięć, był niezgodą na to, że dzieciom wyznacza się krótki czas 5-10 minut w czasie lekcji na skorzystanie z toalety.

Autorka tekstu była oburzona, że dzieciom ogranicza się prawo do intymności, załatwienia potrzeb fizjologicznych itp. Chciałabym się do tego odnieść z perspektywy nauczycielki, która od ponad 20 lat pracuje z nastolatkami. Czy państwo wiedzą, jak niektórzy uczniowie zachowują się w szkole, kiedy nie patrzą na nich troskliwe oczy rodziców?".

"Dzieci bywają szatanami"

Kobieta opowiada, jak w rzeczywistości dzieci zachowują się w szkole: "Wiem, że nie wszystkie dzieci w szkole wstępuje diabeł, ale naprawdę jest ogromna liczba nastolatków, którzy w towarzystwie rówieśników dostają małpiego rozumu. Dotyczy to szczególnie klas od 6. wzwyż, kiedy dzieci zaczynają wkraczać w wiek nastoletni, dorastać i chcą rówieśnikom czasami pokazać 'czego to oni nie potrafią odwalić'.

Wszystko to dla żartu, żeby koledzy się śmiali i okazywali szacunek. Mam każdego tygodnia (nie)przyjemność dyżurowania na szkolnym korytarzu podczas przerwy, więc wiem, jakie pomysły wpadają do głowy moim uczniom. Czasami ktoś dla żartów gania się i przepycha na korytarzu, innym razem ktoś spuści w toalecie podpaskę. Kiedy indziej przyłapię chłopców, którzy próbują potajemnie palić papierosy w łazience i 'przypadkiem' podpalają też plastikowy pojemnik i całą rolkę papieru toaletowego. Tak się zachowują uczniowie.

Wiem, że wielu rodziców myśli, że ich dzieci to aniołki, które tylko płaczą, bo mają dużo nauki i listę lektur do przeczytania, z którą nie nadążają. Ci sami chłopcy i te same dziewczynki skaczą po ubikacjach, smarują fekaliami drzwi toalet, łamią pokrywy sedesów, malują łazienkowe płytki i piszą obrzydliwe hasła na ścianach. Nawet nie wiecie państwo, jak każdy nauczyciel nienawidzi tych dyżurów na korytarzu, kiedy musi pilnować zgrai młodych ludzi, którzy zachowują się jak dzicz wypuszczona z zoo".

Rodzice, otrząśnijcie się

"Rodzice oburzają się, że ich dziecku wyznacza się 5 minut na skorzystanie z toalety, twierdzą, że to niezgodne z prawem i że statut narusza prawa uczniów. Nikt jednak nie poczuwa się do odpowiedzialności za głupkowate pomysły swoich dzieci. Zwykle rodzice nie dowierzają, kłócą się, że ich dzieci są przecież dobrze wychowane i grzeczne. Chyba całkowicie zapomnieli, jak to było być nastolatkiem, który chciał zaimponować kolegom i zrobić jakiś głupi żart.

Dziś rodzice uważają, że takie wybryki ich dzieci nie dotyczą, wydaje im się, że poświęcili tyle na wychowanie ich, że 'im szajba nie odbija'. Naprawdę, ludzie, obudźcie się. Tego rodzaju przepisy i zasady w szkołach nie biorą się znikąd. Zwykle są wypadkową tego, jak wcześniej zachowywała się młodzież i do jakiego stanu doprowadziła niektóre części szkolnych budynków. Gdzie się podziała kultura osobista i jakiś szacunek do wspólnego mienia albo pań sprzątających te nieszczęsne toalety?" – kończy swój list nauczycielka języka polskiego.

Czytaj także: https://mamadu.pl/179026,nauczycielka-oskarza-rodzicow-ta-kwestia-dla-wielu-jest-fundamentalna