"Mój synek jest przedszkolakiem. Ma 5 lat i świetnie sobie radzi wśród rówieśników. Nie mogę narzekać na jego odporność, rozwój czy wychowanie. Jedyny problem, jaki mamy, to brak dziadków. W ciągu roku odczuwamy z mężem to czasem w postaci braku pomocy w opiece nad Maksem i po prostu naszej tęsknocie. Rodzice męża nie żyją już kilka lat, więc syn nawet nie miał okazji ich poznać, tak samo jak mojego taty. Z moją mamą miał jednak dość bliską relację, bo zajmowała się nim, kiedy jak po macierzyńskim wróciłam do pracy" – zaczyna list Jagoda, mama Maksa.
"Moja mama jednak zachorowała i dość szybko zmarła po otrzymaniu lekarskiej diagnozy. Wydawało mi się, że w ciągu ostatniego roku od czasu jej śmierci udało nam się temat z synem przerobić. Rozmawialiśmy, czytaliśmy książki o stracie, byliśmy nawet przez chwilę pod opieką terapeuty dziecięcego. Teraz jednak temat wrócił, bo oczywiście w przedszkolu miało być przedstawienie z okazji Dnia Babci i Dziadka".
Czytelniczka opowiada o tym, jak wyglądały przygotowania do uroczystości: "Syn brał udział w nauce wierszyków i piosenek, bo od ponad 2 tygodni dzieci zajmowały się tym w czasie zajęć edukacyjnych między śniadaniem a obiadem, a on normalnie uczęszczał do przedszkola. Szykowali laurki, prezenty, robili próby. Oczywiście kiedy Maks poszedł w tym roku do przedszkola, uczuliłam nauczycielki, że stracił w wakacje babcię i może się to objawiać w jego zachowaniu w przedszkolu.
Panie do tematu jednak podeszły niezwykle empatycznie, objęły go uwagą i czułością. Teraz temat wrócił w związku z tym, że brał udział w tych przygotowaniach. Wydawało mi się, że nie powinien brać udziału w występie. Najpierw pomyślałam, że tego dnia wezmę wolne i zostanę z nim w domu, ale doradzono mi, żeby synek przyszedł, bo może czuć się odrzucony, jeśli wcześniej się przygotowywał. Poszliśmy na przedstawienie razem z mężem i powiem wam, że to był duży błąd".
"Trzeba było zostać w domu, pójść na rurki z kremem i sanki, bo zamiast tego zafundowaliśmy dziecku nieprzyjemną sytuację. Do wszystkich dzieci przyszli dziadkowie i kiedy Maks zobaczył nas na krzesełkach, jego buzię rozpromienił uśmiech. W trakcie uroczystości jednak widać było, jak widok wszystkich babć sprawia mu coraz większą przykrość. Wyszliśmy stamtąd przed końcem, z zapłakanym dzieckiem.
Poszliśmy z laurką i przygotowanym samodzielnie w przedszkolu prezentem na cmentarz na grób mojej mamy i synek tam zostawił upominki. Widziałam jednak, jak cała sytuacja była dla niego trudna. To niepotrzebne rozgrzebywanie dopiero zagojonych ran. Uważam, że mogliśmy tego uniknąć. Popełniliśmy błąd i teraz przeżywam wyrzuty sumienia. Nigdy więcej nie zgodzę się na taką sytuację, już mam nauczkę, żeby za rok nie puszczać dziecka na obchody Dnia Dziadków" – kończy swój poruszający list nasza czytelniczka.