Uczniowie w województwach dolnośląskim, mazowieckim, opolskim, zachodniopomorskim mają obecnie ferie zimowe. Dzieci mogą korzystać z pogody – iście śnieżnej i mroźnej – więc spędzają czas na świeżym powietrzu: lepią bałwany, wyjeżdżają na narty, chodzą na łyżwy i sanki. W Warszawie pogoda na czas ferii zimowe również dopisała, więc ci, którzy nie wyjechali ze stolicy, korzystają z opcji dostępnych w swojej okolicy. Na facebookowej lokalnej grupie dzielnicy Saska Kępa pojawił się pewien post dotyczący właśnie zabawy na sankach w Parku Skaryszewskim (pisownia oryginalna – przyp. red.).
"Nie wiem, do kogo kieruję ten post, bo sytuacja zdarzyła się dziś mojej 11-letniej córce w Parku Skaryszewskim" – zaczyna post jedna z mieszkanek Saskiej Kępy. W dalszej części kobieta opisuje sytuację, która przydarzyła się jej dziecku podczas zabawy na sankach w parku.
"Jedna miła pani poprosiła o pożyczenie ślizgu, by jej dziecko mogło sobie pozjeżdżać. Córka oczywiście pożyczyła bez wahania, po czym zwrócono jej popękany sprzęt i już sobie pozjeżdżać nie mogła. Bez słowa przepraszam, w ogóle bez słowa" – opowiada mieszkanka Warszawy. W dalszej części z żalem dziękuje wspomnianej kobiecie, że na tym nieprzyjemnym przykładzie i sytuacji, która doprowadziła jej dziecko do łez, musiała wyjaśnić córce, że takie zachowanie jest naganne (TUTAJ możesz zobaczyć cały post opublikowany na Facebooku).
"Naprawdę... Dziękuję Pani za lekcję wychowawczą. Musiałam wyjaśnić zapłakanemu dziecku, że tak się po prostu nie robi, że inaczej postępuje się w podobnych sytuacjach, że to nie jej wina oraz że dorosłym nierzadko brakuje wyobraźni i odwagi. Nie chodzi o uszkodzony przedmiot, chodzi o postawę. Ot taki niechlubny przykład dzięki Pani..." – kończy wpis rozżalona mama 11-latki.
Nikt nie powinien się w taki sposób zachowywać w stosunku do osoby, która udzieliła pomocy, chciała być uczynna i podzieliła się swoim sprzętem. Szczególnie gdy mówimy o osobie dorosłej. Kiedy dziewczynka otrzymała z powrotem zniszczony ślizg, niezdatny do używania, nic zaskakującego, że zareagowała płaczem.
Najsmutniejsze w tej sytuacji jest to, że ciężko wyjaśnić dziecku, że inni czasami nie mają w sobie za grosz empatii. Brakuje im też odwagi, żeby przyznać się do błędu, przeprosić, zaproponować zadośćuczynienie. Autorka postu przyznaje, że była to trudna lekcja wychowawcza dla jej córki. I to ona jako jej mama musiała wyjaśnić 11-latce, że w społeczeństwie są ludzie, którzy nie zawsze będą honorowi, przyjaźni i szczerzy.
W tej przykrej sytuacji najbardziej porusza to, że dorosła osoba nie umiała wziąć na siebie odpowiedzialności i wykazać się odwagą. Sprawiła przykrość dziecku i nie umiała rozwiązać sytuacji z empatią i pokorą. W komentarzach pojawiły się jednak także komentarze nieprzychylne dziecku – niektórzy odbiorcy posta zastanawiali się np., czy dziecko samo nie zniszczyło sprzętu i, bojąc się reakcji rodziców, nie zmyśliło opowieści. Większość przyznała jednak rację mamie dziewczynki, która z żalem wyrażała się przede wszystkim o postawie dorosłej kobiety w stosunku do 11-letniego dziecka.