Jedni piszą, że mogła skorzystać z toalety dla niepełnosprawnych. Inni podkreślają, że ludziom brakuje wyrozumiałości. Dostało się także bezdzietnym, którzy uważają, że jak kupią bilet, to należy im się czerwony dywan. Przeczytałam wasze opinie pod tekstem, który jakiś czas temu pojawił się w naszym serwisie, i jestem zniesmaczona!
Reklama.
Reklama.
Jakiś czas temu pisałyśmy o podróżowaniu z dzieckiem komunikacją publiczną. Bohaterka tej historii jechała pociągiem i w podróży musiała przewinąć maluszka. Pieluchę wyrzuciła do kosza na śmieci w przedziale, co spotkało się z ostrą reakcją jednej z pasażerek. Okazuje się jednak, że nie tylko ona wykazała się brakiem empatii. Internauci czytający nasz tekst nie szczędzili równie bezlitosnych komentarzy.
Historia, którą przedstawiłyśmy w artykule "Wszyscy w tym smrodzie". Afera o przewijanie dziecka w pociągu, miała mieć miejsce w pociągu na trasie Wrocław-Warszawa. Jadąca pociągiem kobieta w pewnym momencie zaczęła przewijać dziecko, głośno komentując zawartość pieluchy. Następnie wyrzuciła brudną i cuchnącą pieluchę do kosza na śmieci. Współpasażerka siedząca w przedziale była tym oburzona. Jak sama mówi, niejedno już w życiu widziała, ale to przekroczyło wszelkie granice.
Zapachniało kolejną aferą
Pod naszym artykułem pojawiło się mnóstwo skrajnych komentarzy. Większość osób negatywnie oceniła postawę mamy przewijającej dziecko w wagonie. Ich zdaniem kobieta powinna skorzystać z toalety dla niepełnosprawnych albo jechać w specjalnym przedziale dla matek z dziećmi. Stolik to nie miejsce do przewijania, zwłaszcza że ludzie na nim jedzą. Takie rzeczy powinno się robić bardziej dyskretnie, a już na pewno nie w takim miejscu. Pieluchę też można było zapakować do specjalnego woreczka czy choćby reklamówki, a potem wyrzucić do kosza w łazience. A tak? Cuchnęło w całym przedziale.
Każdemu, kto jest po stronie tej matki, życzę smacznego posiłku na tym samym stole.
Przewijanie między pasażerami świadczy o tym, że "madka" nie ma za grosz kultury.
Jak można wpaść na taki pomysł, by przewijać dziecko w obecności obcych ludzi?
Najlepiej korzystać z łazienki dla inwalidów.
Było też sporo obrońców
W czasie podróży z dzieckiem trzeba być przygotowanym na to, że maleństwu zechce się kupę czy siku. W niektórych pociągach nie ma przewijaków ani osobnych koszy na śmieci i co wtedy ma zrobić matka? Wyrzucić pieluchę za okno? Poza tym maluszek nie może jechać tyle godzin z brudną pieluchą, ponieważ może wtedy dojść do odparzenia skóry. Jakoś trzydzieści lat temu nie było takich problemów. Ludzie mogli przewijać dzieci nawet w autobusie i nikt się nikomu to nie przeszkadzało. Dziś każdy jest zestresowany i przewrażliwiony i z każdego drobiazgu potrafi zrobić dramat.
Wielka znieczulica wśród ludzi.
Bezdzietni uważają, że jak już kupili bilet, to należy im czerwony dywan rozwinąć.
Dziecko w podróży to duże wyzwanie, któremu łatwiej sprostać przy odrobinie wyrozumiałości z obu stron.
A jak dorosły jedzie i śmierdzi, to nikomu to nie przeszkadza.
Zdania znów są podzielone
Jak widać, część komentujących stanęła po stronie matki. Internauci stwierdzili nawet, że wolą "takie" zapachy niż obecność współpasażera, od którego czuć alkohol czy zapach potu. Kto ma rację? Na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi. Z pewnością jednak istnieje rozwiązanie problemu. Być może mama mogła wyrzucić pieluszkę do kosza w toalecie. Jadąc z dzieckiem, warto mieć przy sobie podróżny przewijak oraz specjalne woreczki na pieluchy, które pochłaniają zapachy. Nie jest jednak w dobrym tonie krytyka i potępianie ze strony współpasażerów.
Czy mama mogła przewinąć maluszka bardziej dyskretnie, a osoba siedząca obok zwrócić uwagę w bardziej subtelny sposób? Ile osób, tyle opinii. Każdy ma swoje racje, ale nie chodzi o to, co robimy i mówimy, ale o to, w jaki sposób to robimy.