I jak z każdą zmianą – nie wszystkim się spodoba, jeśli wejdzie w życie. Średnia ocen miałaby być liczona tylko z pięciu przedmiotów, niektóre zajęcia szkolne w ogóle nie byłyby oceniane. To duża zmiana na świadectwach, która musiałaby zapewne pociągnąć za sobą także wprowadzenie nowych zasad rekrutacji m.in. do szkół średnich.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Polską szkołę czekają zmiany i to akurat nikogo nie dziwi, ponieważ mówiło się o tym jeszcze przed wyborami. Wiadomo już, że są plany odejścia od zadawania prac domowych, zmniejszenia liczby godzin religii, zrezygnowania z niesławnego czarnkowego HiT-u i wprowadzenia nowego przedmiotu – Wychowania Obywatelskiego (WO).
Nowa średnia ocen?
Od kilku dni głośno jednak o jeszcze dalej idących zmianach, które postulują Ministerstwu Edukacji eksperci. Jedną z takich propozycji wysunęła dr Marzena Żylińska, metodyczka i neurodydaktyczka. Ekspertka proponuje, by zmienić sposób obliczania średniej ocen. Miałoby się w nią wliczać pięć przedmiotów wybranych przez uczniów. Zdaniem dr Żylińskiej, zmniejszyłoby to presję nauki dla ocen.
– Proponuję, by odejść od wyliczania średniej ze wszystkich przedmiotów, żeby świadectwo z paskiem nie było dla tych, którzy mają same piątki i szóstki. Jeśli w ósmej klasie musimy już robić tę selekcję, to niech uczniowie wskazują np. pięć przedmiotów, z których chcieliby, żeby średnią wyliczyć – proponuje Marzena Żylińska.
Oceny nie ze wszystkich przedmiotów
Żylińska jest też zdania, że przedmioty takie jak wychowanie fizyczne, muzyka, technika i plastyka w ogóle nie powinny być oceniane. Jej zdaniem, nie sposób obiektywnie ocenić ucznia z tych przedmiotów, nie każdy bowiem przejawia talent w tych dziedzinach. W efekcie oceny z tych przedmiotów zniechęcają dzieci i młodzież do podejmowania aktywności fizycznej czy działań artystycznych.
Ten pomysł nie wszystkim się podoba. W komentarzach pod filmem neurodydaktyczki czytamy m.in., że taki brak ocen byłby krzywdzący, "bo po co wkładać pracę w coś, co nie jest rywalizacją"? Wiele jest też głosów mówiących, że te przedmioty nie są mniej ważne od matematyki czy chemii i że odejście od ich oceniania byłoby błędem, zniżając je do rangi nieistotnych "zapchajdziur". Dr Żylińska odpowiada jednak na ten zarzut, pisząc, że zarówno muzyka, jak i technika, W-F czy plastyka, są najważniejszymi przedmiotami szkolnymi, ponieważ najsilniej symulują rozwój mózgu.
Jak można było się spodziewać, ta propozycja nie podoba się też tym, którzy właśnie dzięki wymienionym przedmiotom windowali średnią ocen na koniec roku szkolnego. Ta zaś, jeśli była wysoka, zwiększała m.in. szanse na dostanie się do wybranej szkoły średniej. Nie brakuje jednak głosów, że procedury dotyczące rekrutacji do szkół ponadpodstawowych wymagają modyfikacji, a gdyby pomysły dr Żylińskiej zostały zaakceptowane przez Ministerstwo Edukacji i Nauki, takie zmiany byłby nieuchronne.
Ministerstwo chce dialogu
Propozycje dr Żylińskiej pokrywają się w czasie z apelem nowej wiceministry edukacji Izabeli Ziętki, która zwróciła się do nauczycieli, rodziców i uczniów z prośbą o zgłaszanie pomysłów na ważne zmiany w szkolnictwie.
Wśród odpowiedzi na apel Ziętki pojawiło się ponad 2,7 tys. komentarzy, a w nich postulaty o powrót zajęć ZPT, odchudzenie podstawy programowej, likwidację egzaminu ósmoklasisty oraz o docenienie pracy nauczycieli przedszkolnych. Izabela Ziętka obiecuje kontynuować dialog na temat potrzebnych zmian w edukacji. Co z tego wyniknie?