Moja koleżanka Kamila, mama 11-letniego syna, powiedziała mi ostatnio coś, co zapadło w mojej pamięci. Wracam do jej słów, analizuję i myślę. Rozmowa dotyczyła świąt, a dokładniej świątecznych prezentów. Moje dzieci są młodsze i mam wrażenie, że póki co cieszą się jeszcze z każdego prezentu (mam nadzieję, że i w tym roku tak będzie). Jej syn niestety jest coraz bardziej wymagający, a jego oczekiwaniom coraz trudniej sprostać.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wpadła na zimową herbatę, taką z miodem, pomarańczą i goździkami. Opowiadała, jak zwykle, o swoim synu Maksie, coś wspomniała o mężu. Przyszła po poradę, po pomoc, której niestety ode mnie nie uzyskała. Choć odwiedziła już dziesiątki sklepów stacjonarnych i przejrzała wiele stron w interencie, wciąż nie wiedziała, co kupić synowi pod choinkę.
To już inna historia
Początkowo nie mogłam zrozumieć, w czym tkwi problem. Przecież półki sklepowe uginają się od rzeczy, które można zapakować w świąteczny papier i schować dziecku pod choinką. Wiem, że jej syn jest starszy od moich dzieci, ma inne potrzeby i zainteresowania, ale to chyba nie jest problemem. Po kilku minutach rozmowy zrozumiałam, że jest.
Maks to już nastolatek, który nie cieszy się ze wszystkiego jak moje dzieci. One uwielbiają klocki, planszówki, różnego rodzaju zgadywanki, zabawki kreatywne, no i oczywiście książki o koparkach, betoniarkach i śmieciarkach. Do tego słodycze i uśmiech nie będzie im schodził z twarzy przez najbliższe dni.
Chciałam pomóc
Nie mam pojęcia, czym interesują się 11-letni chłopcy i co lubią robić. Cofnęłam się jednak o te ponad 20 lat i przypomniałam sobie, co mi sprawiało przyjemność. Uwielbiałam wszelkiego rodzaju zabawy na świeżym powietrzu, grę w zbijaka, jazdę na rowerze. Budowałam zamki z klocków, przyjemność sprawiało mi wycinanie z gazet i wyklejanie.
Idąc tym tropem, zaproponowałam piłkę do nogi lub kosza, klocki lub gry adekwatne do wieku Maksa. Kamila wybuchła śmiechem, "No co ty? To mają być pomysły na prezent dla nastolatka?". Nie rozumiałam, co w tym złego. Przecież na pewno by się ucieszył z nowej piłki czy gry, której jeszcze nie ma.
W końcu zrozumiałam
Kamila uświadomiła mi, że my cieszyłyśmy się z mandarynek, pomarańczy, słodyczy i jednej lalki. Byłyśmy przeszczęśliwe, niekiedy nie mogłyśmy uwierzyć, że mikołaj spełnił nasze marzenie. Powiedziała jedno zdanie, które najbardziej utkwiło mi w pamięci "Kiedyś święta pachniały mandarynkami, teraz pachną luksusami".
Współczesne dzieci są o wiele bardziej wymagające, oczekują drogich prezentów. Mandarynki czy słodycze, które mają na co dzień, nie sprawią im żadnej radości. Zapewne niejeden nastolatek, otwierając paczkę z mandarynkami, parsknąłby śmiechem i zapytał, co to ma być.
Kiedyś i dziś
Przeglądając TikToka natrafiłam na filmik opublikowany przez Jennę Lu, która porównuje zachowanie 10-letnich dzieci w święta Bożego Narodzenia w 2008 roku ze współczesnymi 10-latkami.
Jeszcze dziesięć lat temu dzieci znajdowały pod choinką zabawki. Jednak współczesne 10-latki często nie dostają ani jednej zabawki, a drogie (niekiedy niesamowicie drogie) przedmioty, gadżety znanych marek. Jenne naśladuje dziewczynę, która trzymając w ręku drogi telefon, mówi "Gdzie jest olejek do ust Diora, o który prosiłam?". Pod filmem pojawiło się mnóstwo komentarzy, a jedna z nauczycielek stwierdziła, że to wszystko niestety jest prawdą.
Moje dzieci, póki co nie są tak wymagające i niemalże wszystko sprawia im radość. Jednak aż boję się pomyśleć, co będzie za te kilka lat, kiedy wkroczą w nastoletni wiek. Mamy, to naprawdę prawda? Współczesna młodzież jest aż tak wymagająca, czy wszystko zależy od wychowania?