"Nie potrafię się z tym pogodzić. Nie wiem, jak oni mogli mi to zrobić. Od dwóch dni siedzę i płaczę. Momentami aż sama się sobie dziwię, że aż tak mnie to dotknęło. Tegoroczne święta spędzę sama, dosłownie sama jak palec. Mój syn wyjeżdża i nie będzie go obok mnie" – takimi słowami rozpoczyna się list Łucji, mamy 7-letniego Oliwiera.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy, zakochałam się jak w nikim innym. Oliwier to moje oczko w głowie. Mój promyk słońca, który rozświetla mi każdy dzień. Jesteśmy ze sobą bardzo związani, przynajmniej tak mi się wydaje. Mam nadzieję, że on to tak samo postrzega.
Rozstaliśmy się
Byliśmy szczęśliwym małżeństwem, tworzyliśmy fajną rodzinę. Jednak jak się później okazało, to było tylko moje zdanie. Tylko ja byłam szczęśliwa i tylko ja dla mojego byłego męża i syna byłam w stanie zrobić wszystko.
Nigdy nie zapomnę dnia, a miało to miejsce już 4 lata temu, kiedy przyszedł i powiedział, że wyprowadza się do innej kobiety. Wyznał, że się zakochał i to jest silniejsze od niego. Drań, łotr. Teraz to już nie ma większego znaczenia. Pogodziłam się z tym, że nie jesteśmy razem.
Jest dla mnie wszystkim
Oliwier jest dla mnie wszystkim. Od kiedy mam tylko jego, od kiedy jestem samotną kobietą, stał się też moim największym przyjacielem. To do niego się przytulam, kiedy mam gorszy dzień. To jemu (potajemnie, tak żeby nie zauważył) płaczę w rękaw kiedy ogląda bajki. To jego spojrzenie dodaje mi siły i wiary w lepsze jutro.
Ja i on to nierozerwalny duet (przynajmniej tak było). Już kilkanaście dni temu kupiłam dla niego prezenty pod choinkę. Grę, o której marzył, piłkę do nogi, zestaw klocków. Wszystko to, o co poprosił w liście do świętego mikołaja.
Ostatnio zaczęliśmy już kulinarne przygotowania. Z racji tego, że święta spędzamy zawsze tylko we dwójkę (moi rodzice mieszkają za granicą, a rodzeństwa nie mam) nie gotujemy i nie pieczemy zbyt wiele. Staram się jednak, by Oliwier zapamiętał ten czas i wracał do niego myślami, kiedy będzie już dorosły.
Zabrał mi go
Ojciec Oliwiera zawsze się nim interesował, absolutnie nie zerwał z nim kontaktu. Jednak bardzo rzadko zapraszał do siebie, raczej spotykali się na mieście. Nigdy u niego nie spał, nie spędzali żadnych świąt od rozwodu razem. Jednak w tym roku mój były mąż postanowił skomplikować mi życie. Przyszedł po Oliwiera i już w drzwiach zapytał, czy woli tegoroczne święta spędzać z mamą w domu, czy z nim w górach. Wspomniał o szkółce narciarskiej, wypasionym pensjonacie, gorącej czekoladzie na stoku.
Synek nie zastanawiał się ani chwili. Z ogromnym uśmiechem na twarzy przybiegł do mnie i oznajmił, że wyjeżdża z tatą w góry. Dziękował, skakał z radości. Mnie zamurowało. Nie byłam w stanie powiedzieć ani słowa. W sumie sama nie wiem, co miałabym powiedzieć. Zabronić, przeciwstawić się? Przecież by mi tego chyba nigdy nie wybaczył.
Zostaję sama
Koniec końców, wbrew mojej woli, wbrew wszystkiemu, tegoroczne święta spędzę sama. Próbowałam z byłym mężem o tym porozmawiać, jednak był tak dumny, że zrobił mi na złość i sprawił przykrość, że nawet nie chciało mi się wdawać w głębsze dyskusje.
Odpuściłam, bo wiedziałam, że to i tak nic nie zmieni. Będę sama, sama jak palec. Nawet nie będę przygotowywała żadnych potraw, bo po co. Zaszyję się pod kocem albo prześpię ten świąteczny czas. Tak strasznie mi smutno…".