Przestrzeń w sali zabaw powinna być zorganizowana przede wszystkim z uwzględnieniem potrzeb dzieci. Napisała do nas mama, którą zszokowała organizacja strefy gastronomicznej w nowo otwartym "małpim gaju" dla najmłodszych. Kobieta była zdziwiona, gdy zajrzała do menu obiektu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Mieszkam w średniej wielkości mieście w województwie lubelskim. W naszej okolicy dotychczas była ograniczona liczba atrakcji dla dzieci. Są dosłownie 2 sale zabaw, miejskie place zabaw i jedna klubokawiarnia z wydzieloną strefą dla rodzin z dziećmi. Kiedy więc w pobliskim miasteczku otworzyli nową, ogromną salę zabaw ze strefą gastronomiczną, wszyscy moi znajomi, którzy są rodzicami, chcieli ją koniecznie sprawdzić" – zaczyna swój list mama dwójki dzieci.
"Pojechaliśmy w to miejsce trzema rodzinami w ostatni weekend i chciałabym się podzielić moimi odczuciami w kwestii miejsc dla rodzin. Mianowicie, sama sala zabaw jest świetna: podzielona na strefy wg wieku dzieci, ma też salę tylko z drewnianymi zabawkami i inną typowo sensoryczną, a której można ćwiczyć wszystkie zmysły. Miejsce dla dzieci wymarzone, bo mogą się nie tylko bawić, ale i sporo nauczyć. To, co mnie najbardziej zaniepokoiło, to część wspólna dla rodzin, w której jest kawiarnia, a właściwie bar i restauracja".
Same słodkie napoje
Kobieta opowiada, że oferta gastronomiczna ją zszokowała: "Nie ma w karcie jakichś wyszukanych dań, ale można zjeść jakiś makaron, pizzę czy przystawki na zimno i ciepło. To, co mnie najbardziej zdziwiło to kwestie dotyczące napojów. Kiedy podeszłam do lady, za którą stała kelnerka i obsługiwała zamawiających rodziców i opiekunów, okazało się, że w ofercie sali są tylko słodkie napoje dla dzieci.
Soki w kartonikach, słodkie wody smakowe, duże soki w kartonach z możliwością kupienia papierowych kubeczków. Ze zdrowszych rzeczy świeżo wyciskany sok, ale absolutnie zero zwykłej wody mineralnej. Byłam zirytowana, ale mieliśmy ze sobą butelkę z filtrem, więc postanowiłam nalać dzieciom wodę z kranu w łazience. Nie chciałam, żeby podczas ganiania i skakania na dmuchańcach piły słodkie napoje, od których może zrobić im się niedobrze".
Nie chcesz soku? Napij się alkoholu
"Druga sprawa okazała się jeszcze bardziej szokująca. Kiedy zapytałam kelnerkę o menu, żeby zamówić dla dwójki moich dzieci jakieś jedzenie, pani wręczyła mi grubą kartę dań. Byłam zdziwiona, bo z opowieści znajomych zrozumiałam, że nie ma tu długiego, wyszukanego menu. Okazało się jednak, że ponad połowa karty to opcje alkoholowe: piwo, drinki, wino. Co tylko można sobie wymarzyć.
Zmroziło mnie, gdy zobaczyłam, że propozycji alkoholi jest więcej niż jedzenia i normalnych napojów razem wziętych. Rozumiem, że ktoś musiał wydać zgodę na to, by sala była połączona z kawiarnią, a właściwie drink barem. Nikt nie otworzyłby takiego dużego punktu rozrywki bez całej wymaganej prawnie papierologii, ale uważam, że to gruba przesada. To wybór rodziców, ale dla mnie to skrajnie nieodpowiedzialne, żeby przychodzić z dzieckiem na salę zabaw i zamawiać sobie drinki czy wino.
Nie jestem abstynentką, sama czasami piję alkohol, zdarza nam się z mężem otworzyć butelkę wina do wieczornego filmu. Ale jestem zdania, że w sali zabaw to jednak przestrzeń powinna być zorganizowana dla dzieci, a nie dorosłych. Przecież może dojść do jakichś wypadków, czasami dziecko potrzebuje lekarza itp. Jak wtedy wyjaśnić spożycie alkoholu, kiedy ma się dzieci pod opieką? Uważam, że to skandaliczne i wysoce nieodpowiedzialne, że ktoś połączył salę zabaw z barem z alkoholem..." – kończy swój list wzburzona czytelniczka.