Dzieci uwielbiają szkolne wycieczki: pozwalają na integrację klasy, można też spędzić czas na rozrywce i nauce poprzez własne doświadczenia. Napisała do nas mama 1-klasistki, która jednak nie jest przekonana do pierwszej wycieczki szkolnej swojej córki. Kobieta uważa, że plan wyjazdu jest źle ułożony.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Córka chodzi do 1 klasy szkoły podstawowej i jej klasa ma na początku grudnia z okazji mikołajek jechać do fabryki bombek i na warsztaty malowania ozdób świątecznych. Ostatnio o pomyśle opowiedziała rodzicom wychowawczyni i wyraziła nadzieję, że cała klasa mogłaby pojechać, bo to pomoże w integracji kilkulatków, którzy dopiero poznają się jako klasa" – zaczyna swój list mama 7-latki.
"Nauczycielka powiedziała, że po wizycie w fabryce dzieci mogłyby też pójść na lodowisko, które jest niedaleko budynku, gdzie odbędą się warsztaty. Wszystko brzmi naprawdę fajnie. Takie wprowadzenie w świąteczny, mikołajkowy klimat może być magiczne dla dzieci, ale nie jestem do końca przekonana, czy puszczać córkę na taki wyjazd".
Nietrafione godziny wyjazdu
Kobieta opowiada o tym, jak ma wyglądać wspomniany dzień: "Wszystko przez to, jak wygląda organizacja i plan wycieczki. Tego dnia, kiedy odbędzie się wyjazd, dzieci mają mieć od 8:00 normalnie lekcje ze swoją wychowawczynią. Te trwają do 11:30, potem te, które są zapisane na obiad, mają czas na zjedzenie go w szkolnej stołówce, a reszta ma chwilę czasu wolnego.
O godzinie 12:30 spod szkoły jest wyjazd 1-klasistów razem z opiekunami. Fabryka znajduje się pod Warszawą i z naszej miejscowości to godzinna podróż, choć autobusem z grupą dzieci może to potrwać nieco dłużej. Potem odbędą się zaplanowane atrakcje i powrót przewidywany jest na godzinę 18:30. Następnego dnia oczywiście dzieci mają normalnie lekcje. Według planu lekcji mają dopiero na 10:30, ale moje dziecko i tak od 8:00 będzie już na świetlicy, bo pracuję i nie mam dla niej innej opcji opieki".
Dzieci będą wykończone
"W związku z takim planem wycieczki, kiedy dzieci wrócą, będą wykończone po całym dniu w szkole i wyjeździe z atrakcjami. Następnego dnia nie ma szans, żeby były wyspane. Nie wyobrażam sobie też, że tego dnia ktoś będzie od nich wymagał, żeby miały odrobione lekcje, bo po powrocie do domu wieczorem, kilkulatki nie będą w stanie jeszcze pisać w książkach i zeszytach.
Być może przesadzam, ale znam własną córkę i wiem, jaka potrafi być zmęczona po normalnym dniu w szkole. A co dopiero mówić o lekcjach, wyjeździe i jeszcze normalnym wstaniu na zajęcia, które będą następnego dnia. W ogóle nie rozumiem tego, kto organizuje ten wyjazd. Przecież dzieci zmęczone dniem w szkole również niewiele wyniosą z atrakcji, które dla nich zaplanowano.
Zaproponowałam nauczycielce, żeby tego dnia, którego jest wyjazd, nie było lekcji – jeśli dzieci jechałyby na wycieczkę rano, to przecież również by ich nie było. Dzięki temu w trasę kilkulatki nie pojadą aż tak zmęczone i pewnie bardziej będą cieszyły się z tego, co dla nich zaplanowano. Ciekawa jestem, czy uda się to zorganizować w ten sposób" – kończy list mama pierwszoklasistki.