Choć Halloween staje się w Polsce coraz bardziej popularne, to jednocześnie święto to wzbudza olbrzymie emocje, i to nie zawsze pozytywne. Nie pomaga zachowanie młodzieży, która kilka dni temu dała się wielu sąsiadom we znaki. Doświadczyła tego także Sylwia. "Miałam zrujnowany cały dzień" – skarży się nasza czytelniczka.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Nie jestem przeciwniczką Halloween, ale też mnie ono jakoś nie zachwyca. Do tematu podchodzę na zasadzie: chcecie, to się bawcie, ale ja w tym nie biorę udziału. Święto to zyskuje na popularności, więc w tym roku na naszym osiedlowym forum ogłosili się lokatorzy, którzy kupili cukierki. Pomyślałam, że super, bo dzieci pójdą tylko tam, gdzie są słodycze. To bezpieczne rozwiązanie, bo wiem, że niektórzy dość agresywnie reagują na przebierańców. Z drugiej strony dzieci nie będą nagabywać ludzi, którzy nie mają ochoty na Halloween. Brzmiało to pięknie, ale jedynie w teorii.
Smród był okropny
Żeby nie było wątpliwości, dodatkowo wywiesiłam kartkę, że ja nie biorę udziału w Halloween, ale życzę udanej zabawy. Mam małe dziecko i nie chciało mi się tłumaczyć 20 razy, dlaczego nie ma cukierków. Słyszałam, że na korytarzu kręci się młodzież, ale nie podejrzewałam, że dzieje się tam coś złego.
Jakież było moje zdziwienie, gdy rano zobaczyłam moje drzwi. Normalnie chciało mi się płakać. Rozbite jaja częściowo ściekły i zaschły. Brudna była także wycieraczka i podłoga. W naszym bloku kilka mieszkań zostało tak 'załatwionych' przez niezadowoloną młodzież, bo przecież przedszkolaki tego nie zrobiły. Do tego na korytarzu potwornie śmierdziało.
To chuligaństwo
1 listopada byłam umówiona z mamą, by jechać na cmentarz. Wyszykowałam siebie i dziecko, ale musiałam się cofnąć, by posprzątać szkody. Wszystko było już na maksa zaschnięte i wymagało szorowania. Potem nie miałam siły i ochoty nigdzie wychodzić. I chyba powinnam się cieszyć, bo drzwi niektórych sąsiadów były dodatkowo wymazane sztuczną krwią, którą było jeszcze trudniej zmyć.
Halloween to u nas dość młode święto, więc rozumiem, że młodzież nie do końca wie, jak się bawić, ale to przechodzi ludzkie pojęcie. Dlaczego nikt dzieciakom nie tłumaczy, co jest dozwolone a co nie w trakcie takich zabaw?! Psikusy są częścią Halloween, ale takie zachowanie to przecież wandalizm i nastolatki ewidentnie nie mają o tym pojęcia.
Drodzy rodzice jeśli zgadzacie się na Halloween, to wypadałoby pociechę posadzić na kanapie i wyjaśnić jej, gdzie jest granica, że nie wolno straszyć malutkich dzieci, nie dobija do ludzi, którzy bawić się nie chcą, nie krzyczy i nie obraża się ludzi (sąsiadka została zwyzywana prosto w twarz), nie puka po godz. 22:00 i na ilość boską nie niszczy cudzego mienia!
W USA godnie z tradycją dzieci odwiedzają tylko domy lub mieszkania, które są udekorowane halloweenowymi ozdobami. Jeśli dom nie jest ozdobiony, dzieci powinny go ominąć. Co więcej, psikus nie może wyrządzać szkody! Ale to przecież tyczy się nie tylko Halloween, jak to możliwe, że niektóre dzieci nie mają pojęcia, że nie można robić takich rzeczy?
Sprawa została zgłoszona na policję, jeśli monitoring umożliwi identyfikację dzieci, to dopiero rodzice będą mieli halloweenowy psikus w postaci mandatu. Mam nadzieję, że to ich czegoś nauczy".