
Wszystkich Świętych to czas refleksji i zadumy. Odwiedzając cmentarze, warto powspominać i opowiedzieć dzieciom o tych członkach rodziny, których wśród nas już nie ma. To może być piękna lekcja, jak pielęgnować pamięć o zmarłych. No, chyba że ktoś ma inne priorytety. "Moja matka chyba zapomniała, co tak naprawdę jest ważne tego dnia, a ucierpiały na tym moje dzieci" – skarży się Żaneta.
"Uważam się za osobę wierzącą. Brałam kościelny ślub, chrzciłam dwójkę dzieci, syn był już u komunii, chodzą także na lekcje religii. Obchodzimy kościelne święta, jednak nie jesteśmy na mszy co tydzień. Religia jest dla mnie ważna, jednak nie uważam, że powinnam dzieci i siebie zmuszać do praktykowania za wszelką cenę.
Chcę im przekazać jak najwięcej, jednak to one kiedyś podejmą decyzję, czy im to odpowiada. Uważam, że zmuszanie to najgorsze, co można zrobić. Moja mama tego jednak nie rozumie i we Wszytych Świętych na cmentarzu urządziła nam dziką awanturę. Powód mocno mnie zaskoczył.
Najświętsza w rodzinie
Matka moja jest od kilku lat osobą gorliwie praktykującą. Wcześniej chodziła do kościoła jedynie od czasu do czasu, ale po śmierci taty stała się nader aktywna w tym temacie. Niestety rości sobie również prawo do 'nawracania' mnie i moich dzieci. Uważa, że z mężem robimy zbyt mało w tym temacie.
Do tej pory przymykałam na to oko, bo uczyła dzieci pacierzy i czasem zabierała je do kościoła. Stwierdziłam, że dopóki one się nie skarżą, nie mam z tym problemu, przecież nie robi nic wbrew moim przekonaniom. Przyznam jednak, że nieco drażni mnie fakt, że nie pyta mnie o zgodę. We Wszystkich Świętych jednak przeszła samą siebie.
Kiedy staliśmy nad grobem mojego ojca, pojawił się temat Halloween. Dzieci pochwaliły się babci, że zebrały w tym roku sporo cukierków. Matka moja była tak potwornie oburzona, że chyba zapomniała, gdzie się znajdujemy. Nakręcona stwierdziła, że się na nas wszystkich zawiodła, że nie tego nas uczy i teraz wszyscy musimy iść na mszę, by za to przeprosić. Zdębiałam.
To tylko zniechęca
Oczywiście nie ma prawa dawać ani mi, ani moim dzieciom reprymendy, ale nawet nie o to chodzi. Absolutnie nie zauważyła, że na cmentarzu nakrzyczała na dzieci i kazała im przepraszać za to, że się przebrały w kostium, zebrały worek cukierków i dobrze się bawiły. Absurd!
Zamiast pokazać, jak celebrować Wszystkich Świętych, uparła się na ruganie nas za Halloween. Wykrzyczała, że nie mamy szacunku do zmarłych, nie dostrzegając, że sama go swoim zachowaniem zupełnie nie okazuje. Zrobiło się niemiło, więc zabrałam dzieci, bo widziałam, że są bliskie płaczu.
I tak sobie myślę, że w Polsce jest coraz mniej katolików z różnych względów, ale będzie ich jeszcze mniej właśnie dzięki takim babciom. Starsze panie, zamiast czegoś uczyć, pokazywać i zachęcać, to na maksa zniechęcą swoje wnuczki do Kościoła. Uważają, że to one wiedzą wszystko najlepiej i trzeba ich słuchać.
Zakładam, że nie tylko moja matka tak forsuje swoje zdanie w temacie wiary. Jak sobie radzicie z takimi sprawami podczas rodzinnych spotkań (bez względu na to, czy same jesteście wierzące, czy nie)?".














