Tyle mówi się o tym, że współczesne dzieci są zagłaskane i za mało samodzielne. Wciąż słyszymy, że nie poradzą sobie w dorosłym życiu, bo są fajtłapami. Napisała do nas mama 11-latki, która ma dowód na to, że to pokolenie dzieci jest mądrzejsze, niż nam się wydaje.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Chciałabym podzielić się pewną historią, która daje naprawdę ogrom nadziei i sprawia, że ja sama zmieniłam perspektywę w myśleniu o pokoleniu mojej córki. Wszędzie czytamy o tym, że to roszczeniowe dzieci, którym rodzice pozwolili wchodzić sobie na głowy. Albo o tym, że są w ogóle nieprzystosowane do życia w społeczeństwie, bo tylko dbamy o ich emocje i psychikę, zaniedbując samodzielność czy odpowiedzialność. No to opowiem wam, na jaki pomysł ostatnio wpadli 6-klasiści, czyli klasa mojej córki" – zaczyna swój list mama 11-latki.
"Dzieciaki mają jechać na początku grudnia na wycieczkę do fabryki elfów i Świętego Mikołaja oraz na jakieś warsztaty z ozdabiania bombek. Koszt wycieczki to obecnie 150 zł, ale w koszty nie jest wliczone wyżywienie dzieci, więc trzeba będzie pewnie jeszcze jakieś pieniądze przeznaczyć na posiłki. Końcowo pewnie za wszystko wyjdzie ponad 200 zł. Od córki dowiedziałam się, że prawie cała klasa jedzie na wycieczkę, ale wśród wyjątków jest jedna dziewczynka, której rodziców chyba po prostu nie stać na taki wydatek".
Nie każdego stać na wyjazd
Czytelniczka opowiada, jak na sytuację zareagowała klasa córki: "Moje dziecko powiedziało mi, że mają z rówieśnikami takie przypuszczenia, bo wspomniana koleżanka od razu powiedziała, że nie jedzie, ale nie mogła na bieżąco wymyślić konkretnego usprawiedliwienia. Według relacji mojego dziecka koleżanka od razu po tym wyznaniu spuściła głowę i zrobiła się wyraźnie speszona całą rozmową na temat wycieczki.
Rówieśnicy wydedukowali, że być może rodzice koleżanki nie mają pieniędzy, żeby zapłacić tyle za 1-dniowy wyjazd. Córka zapytała mnie więc, czy jest jakaś możliwość, żeby dowiedzieć się, czy to faktycznie jest powodem rezygnacji. Bo jeśli tak, to jej klasa – a rozmawiała już kilkoma koleżankami i kolegami – wymyśliła sposób na to, by dziewczyna mogła jednak jechać.
Oczywiście najpierw grupa rodziców zwróciła się do wychowawczyni klasy, która jest organizatorką wyjazdu. Powiedzieliśmy jej, jaka jest sytuacja i zapytaliśmy, czy jest szansa na zorientowanie się, co jest przeszkodą. Nauczycielka przyznała wprost, że sytuacja finansowa mamy dziewczynki jest średnia, bo kobieta sama wychowuje 3 dzieci, a były mąż nie płaci jej alimentów. Ani mama, ani ta uczennica nie przyznają tego wprost, ale faktycznie powodem mogą być finanse".
Dzieci chcą zapłacić za koleżankę
"Opowiedzieliśmy nauczycielce o pomyśle, na który wpadły nasze dzieci. Klasa wymyśliła, że jeśli każde dziecko zapłaci dodatkową niewielką kwotę, dziewczyna również będzie mogła jechać. Jeśli każdy da od siebie ok. 10 zł, to zapłacenie za dodatkową osobę nie będzie problemem. Dla niej to będzie ogromna radość, a większość rodziców i dzieci tego dodatkowego 10 zł nawet bardzo nie odczuje.
Chodziło też o to, by zebrać pieniądze bez wiedzy koleżanki, która mogłaby w tej sytuacji poczuć się naprawdę źle. Ustaliliśmy z wychowawczynią, że mama dziewczynki dostanie informację o tym, że pieniądze zostały rozdysponowane z funduszu, który posiada klasa. Udało się zebrać te pieniądze i koleżanka córki pojedzie za miesiąc na wycieczkę.
Najbardziej jestem dumna i wzruszona z powodu tego, jak zachowały się te 11-latki. To oni sami wpadli na pomysł, żeby tak to zorganizować. Nikt nie śmiał się z koleżanki, że ją na coś nie stać. Zebrali wspólnie siły i postanowili stanąć na głowie, żeby tylko ona również brała udział w wyjeździe. Dla mnie to dowód na ich empatię, życzliwość, inteligencję emocjonalną, ale również to, że jednak to pokolenie da sobie radę w życiu" –kończy swój list wzruszona mama 6-klasistki.