W dyskontach takich jak Lidl czy Biedronka czasami można trafić na prawdziwe perełki kosmetyczne. Zwykle są to niepozorne produkty, które za niską cenę dają naprawdę świetne efekty, a przy tym są również łatwo dostępne. Znalazłam kolejny taki produkt do włosów, który z miejsca mnie zachwycił i teraz chcę go polecić naszym czytelniczkom.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Czasami w dyskontach i marketach zdarzają się produkty, które są naprawdę godne uwagi i nie odbiegają od drogich specjalistycznych kosmetyków. Jakiś czas temu pisałam o świetnej masce do włosów z Lidla, która genialnie sprawdziła się przy moich wysokoporowatych włosach, a za ogromny słoik 400 ml zapłaciłam niecałe 18 zł.
Postanowiłam więc poszukać kolejnych godnych uwagi i polecenia produktów, która za kilka złotych przynoszą świetne, zauważalne efekty. Pomyślałam, że polecenie maski spotkało się z tyloma pozytywnymi reakcjami, że może warto kontynuować sprawdzanie produktów do włosów. Takim sposobem trafiłam na kolejną perełkę, którą kochają włosomaniaczki.
Mowa o niepozornej masce do włosów z Biedronki marki Be Beauty Care, która jest dostępna wyłącznie w tej sieci sklepów. Przyznaję, że byłam w stosunku do niej sceptyczna, choć inne produkty tej marki zaskakiwały już mnie i moje koleżanki jakością i działaniem. Aloesowa maska do włosów suchych i zniszczonych jest dostępna w słoiczku o pojemności 200 ml i kosztuje ok. 9 zł. Z kartą dyskontu można ją często kupić w promocyjnej cenie nawet za 6 zł.
Maska aloesowa genialnie wygładza
Maska jest przeznaczona dla włosów wysuszonych, matowych i przy moich falujących wysokoporowatych włosach sprawdziła się naprawdę dobrze. Według opisu producenta aloes i inne składniki mają na celu nawilżyć, wygładzić i wzmocnić kruche włosy, a dodatkowo "uzupełnić braki w powłoce lipidowej pokrywającej włosy", dzięki czemu nie wysuszają się tak szybko, są sprężyste, lśniące i wygładzone.
Po kilku użyciach (stosowałam zamiast odżywki na mokrych włosach, przez trochę krótszy czas niż zalecał producent i następnie spłukiwałam) zauważyłam też, że włosy są bardziej miękkie i nie puszą się aż tak bardzo podczas dużej wilgoci w powietrzu. Dodatkowo maska ładnie podkreśliła skręt moich włosów, więc myślę, że sprawdzi się również u dziewczyn z lokami.
Bardzo naturalny skład
Producent zapewnia na opakowaniu, że maska ma 97 proc. składników naturalnego pochodzenia. Patrząc na skład kosmetyku, widać, że za wygładzenie i nawilżenie odpowiada nie tylko aloes, ale również szereg olejków, m.in. olej ze słodkich migdałów, słonecznikowych, kokosowy, lniany, z awokado, arganowy, makadamia oraz oliwa.
Dodatkowo w składzie jest też ekstrakt z purpurowej orchidei, który ma działanie nawilżające i uelastyczniające na włosy. W sieci wiele dziewczyn poleca również tę maskę do stosowania przy metodzie OMO (nakładanie odżywki, mycie i kolejne nakładanie odżywki). Sama jeszcze w taki sposób jej nie używałam, ale wypróbuję ją z pewnością.
Dużym plusem tej maski jest nie tylko cena i łatwa dostępność, ale też prawie całkowicie naturalny skład oraz świetny efekt, jaki daje (przynajmniej na moich włosach, które często przez maski są obciążone i szybko się przetłuszczają). Jednym jej minusem jest wg mnie zbyt rzadka konsystencja, przez co może okazać się mało wydajna. Za taką cenę i zadowalający mnie efekt, jestem w stanie kupować ją co jakiś czas.
Widziałam też, że z serii Be Beauty Care jest też aloesowy szampon w charakterystycznej butelce w kształcie liścia aloesu. Chyba będzie to kolejny produkt, jaki sprawdzę i zobaczę, czy jest godny dalszego polecenia.