Jako rodzice wciąż szukamy sposobów, by pomóc dzieciom radzić sobie z trudnymi emocjami. Nazywać je i rozpoznawać. A co z nami i naszymi emocjami? Gniewem, złością, smutkiem? Czy my potrafimy mądrze je regulować, czy też może pozwalamy im w sobie narastać, chowamy gdzieś w czeluściach świadomości, by znienacka wybuchły i niczym tornado zmiotły z powierzchni naszych domów spokój i opanowanie? Czy w ogóle wiemy, co czujemy?
Reklama.
Reklama.
Jak powinna radzić sobie matka w chwili frustracji, by nie krzyczeć na dziecko, nie kłócić się z mężem? A jak ma przeżyć swój smutek, by nie przejęło go dziecko? To pytania, na które powinna odpowiedzieć sobie każda z nas, przy okazji robiąc mały rachunek sumienia.
Ja to mam już za sobą, ale też, bądźmy szczerzy, to nie tak, że raz człowiek stwierdzi: "Upsik, nie radzę sobie z emocjami, muszę głęboko oddychać i już będzie gites", a w rodzinie zapanuje szczęśliwość i dobrostan, a ty już nigdy nie wybuchniesz, nie podniesiesz głosu na dziecku i w ogóle będziesz wzorem cnót wszelakich.
Ciągła praca nad sobą
Nic z tych rzeczy. Mimo że jestem już w innym miejscu niż jeszcze kilka lat temu, wciąż zdarza mi się wybuchnąć gniewem pod wpływem zmęczenia, gniewu czy frustracji. I potem tego żałować. Tyle że, dzięki świadomej pracy, którą wykonałam w ostatnich latach, zdarza się to rzadziej.
Tak samo, jak nieustannie musimy pracować z dzieckiem nad stawianiem czoła trudnym emocjom, tak samo my musimy wciąż wracać do pracy nad sobą. Ćwiczyć i wzmacniać metody, które pozwalają nam zdrowo reagować w chwilach stresu, złości czy przygnębienia.
Jakiś czas temu natknęłam się na portalu Generation Mindful na artykuł Ashley Patek, terapeutki zajęciowej i doradczyni rodzicielskiej, o intrygującym tytule I Sent Myself To The Calming Corner And My Child Learned To Regulate Emotions (Posłałam się do kącika wyciszenia i moje dziecko nauczyło się regulować emocje). Jak widzicie, tytuł zainspirował mnie na tyle, że sparafrazowałam go na potrzeby tego tekstu.
Co to jest, co właśnie czujesz?
Patek w swoim artykule zwraca uwagę na rzeczy, które zrozumie wiele dorosłych kobiet. Pisze na przykład o tym, że nie ma większego wyzwania, niż próba regulowania emocji swojego dziecka, kiedy nasze "wewnętrzne emocjonalne termostaty" pogrążone są w chaosie. I że nic nie wywołuje takiego poczucia winy, jak nawrzeszczenie na dziecko za to, że jest po prostu dzieckiem (czytaj: ma kłopot z właściwym wyrażaniem silnych uczuć).
Najważniejsze w tekście Patek jest jednak pytanie: jak mam nauczyć dziecko czegoś, na czym się nie znam? "Żaden dorosły nigdy nie usiadł ze mną i nie zapytał, o czym myślę, a co dopiero, co czuję" – pisze autorka.
Dalej opowiada o tym, że kiedy zakupiła synom pomoce dla dzieci, które miały obrazować różne emocje, spojrzała na ilustracje twarzy wyrażających spokój, gniew czy smutek i zrozumiała, że ona sama nie wie, jak jej ciało zachowuje się, kiedy odczuwa takie emocje. I wtedy zdała sobie sprawę z tego, że ona, tak samo jak jej dzieci, dopiero musi nauczyć się wszystkiego o emocjach.
Patek zrozumiała wtedy, że dobry rodzic to nie ten, który kupuje organiczne jedzenie lub organizuje najfajniejsze przyjęcia dla dzieci, ale ten, który stara się stać lepszym dorosłym, takim, który ma świadomość swoich niedoskonałości i który wykonuje pracę nad sobą i swoimi emocjami.
Posłała się do tego "kącika wyciszenia", by zaopiekować się najpierw sobą i swoimi reakcjami, a dzięki temu pomóc swoim dzieciom mierzyć się z własnymi emocjami. "Kiedy same czujemy się bezpiecznie, dajemy poczucie bezpieczeństwa naszym dzieciom" – pisze.
5 kroków dla rodzica
A jak to zrobić? Ashley Patek proponuje pięć kroków:
Zapisuj, co wyzwala w tobie negatywne reakcje. Innymi słowy: przyjrzyj się temu, co cię "triggeruje" (to pochodzące z języka angielskiego słowo robi furorę w mediach społecznościowych, zauważyłaś?). Dzięki temu łatwiej będzie ci zrozumieć, w jakich sytuacjach tracisz kontrolę nad emocjami, co wtedy czujesz, jakie myśli się pojawiają. Stąd już krótka droga do postawienia sobie odpowiedniego celu: odpowiedniej reakcji, która nie skrzywdzi ani ciebie, ani dziecka.
Zrób sobie przerwę. Zdaniem Patek, to może być najtrudniejsze. Terapeutka radzi, żebyś następnym razem, kiedy poczujesz, że ogarniają cię negatywne emocje, zatrzymała się i przyjrzała się im. Ta "przerwa" może być kilkusekundowa, ale może też trwać dłużej – dokładnie tyle, ile potrzebujesz, by przyjrzeć się temu, co dzieje się w tobie.
Słuchaj swojego ciała. Najpierw przyjrzyj się temu, jak twoje ciało zachowuje się pod wpływem różnych emocji. Czy kiedy jesteś zestresowana, boli cię brzuch? A może zaciskasz zęby? Trzęsą ci się ręce? Zauważ to i nazwij. "Czuję ucisk w brzuchu. Jestem zestresowana". "Zaciskam pięści. Czuję gniew".
Porozmawiaj ze swoim ciałem. Kiedy już wiesz, jak go słuchać, pora na "rozmowę". Zapytaj sama siebie, czego twoje ciało teraz potrzebuje. Może przytulenia? A może chwili w samotności? Może potrzebuje kilku głębokich oddechów, płaczu albo ruchu?
Stwórz rodzinne rytuały. W tym przypadku chodzi o takie aktywności, które będą dotyczyć rozmów o emocjach i które będą odbywać się regularnie. Może to być zabawa, rozmowa, przeglądanie książek o emocjach (na szczęście dla nas i dla naszych dzieci, oferta takich książek w Polsce jest naprawdę bogata!). Możecie grać w planszówki o emocjach lub stworzyć własną grę. Rysować. Możliwości jest wiele. Możecie też kończyć dzień, mówiąc sobie o tym, co czuliście danego dnia: "Dziś czułam się szczęśliwa/spokojna/smutna/zła, kiedy…". Fajnie, jeśli znajdziecie przykłady na różne z tych emocji, by nie skupiać się tylko na jednej.
Jak zauważa Ashley Patek, udając się do tego "kącika wyciszenia", czyli ucząc się rozpoznawać własne emocje, modelujemy zachowania naszego dziecka. Dzięki temu nasze dziecko będzie intuicyjnie i naturalnie uczyć się samoregulacji, rozpoznawania własnych potrzeb i właściwych reakcji na silne emocje.
A ten dzień, kiedy usłyszysz od niego: "Jestem wściekły/smutny/szczęśliwy", będzie waszym wspólnym świętem. I wierz mi, ten dzień nadejdzie. Widzę to już po sobie i swoich dzieciach. Powodzenia! Zostawiam cię z poczuciem nadziei, że i tobie się to uda.