Doświadczenie macierzyństwa zmienia nas nieodwracalnie, uruchamia w nas najgłębsze procesy, których świadomości nawet nie miałyśmy. To może być trudne, nie ma powodów do wstydu. Jednym z takich momentów są pierwsze rozstania z dzieckiem. Napisała do nas matka, która nie jest w stanie zostawić synka w placówce, to ponad jej siły.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Piszę chyba z prośbą o wsparcie, a może tylko po to, żeby się wygadać. Dwa lata temu urodziłam swoje pierwsze dziecko, synek jest moim całym światem. Wychowujemy go z partnerem w duchu rodzicielstwa bliskości, jesteśmy z nim bardzo związani.
W sierpniu podjęłam decyzję o powrocie na pół etatu do pracy. Nasz Staś miał rozpocząć przygodę z placówką. Przygotowałam wszystko, znalazłam miejsce bliskościowe, prywatny, kameralny żłobek. Wszystko z nim ok, a jednak przeżywamy trudności.
Płaczę ja, płacze on. Nie umiem rano zostawić go w placówce, kilka razy już zdarzyło się, że podjechałam pod drzwi żłobka i nie wysiadłam. Nie potrafiłam rozstać się z tym małym człowiekiem. Wiem, że to niekonsekwentne, niepoważne może. Nie umiem inaczej, nie radzę sobie.
Może gdyby synek mniej przeżywał, mnie byłoby łatwiej. Myślę, że to zależność i każde z nas czuje emocje drugiego. Staś bardzo płacze. Otworzył się nieco bardziej w relacji z jedną wybraną panią, ale ona nie jest każdego dnia, więc wtedy kiedy jej nie ma, on nie ma nikogo, komu mógłby ufać. A ja nie umiem go zostawić w takim położeniu.
Czuję się, jakbym oszalała.
Szaleję z miłości i staję się nieobliczalna. Nie mogę przerywać procesu adaptacji, a jednak nie umiem postępować inaczej. Nie powinnam również rezygnować z pracy, do której wróciłam niespełna miesiąc temu, a jednak czuję, że to właśnie do tego kroku jest mi najbliżej. Co się ze mną dzieje?
Kiedy patrzę na synka, myślę o tym, jak maleńki jeszcze jest. Dopiero pół roku temu zakończyliśmy proces karmienia piersią, niewiele mówi, chodzić pewnie zaczął niedawno. Jest tak zależny ode mnie, czy powinnam go komukolwiek powierzać? Targają mną sprzeczne uczucia, społeczne podszepty każą wziąć się w garść, ale naprawdę nie wiem, w którą stronę zmierzamy, co postanowię ostatecznie.
I w głowie tylko powtarzam sobie pytanie: czy nie skrzywdzę swoją miłością własnego dziecka? Czy nie zamknę w klatce swoich uczuć? Czy to nie ja powinnam się uniezależnić, by móc powolutku dawać mu wolność?
Nie spodziewałam się, że to będzie dla mnie takie trudne. Wszyscy wokół posyłają dzieci do placówek, a ja nie umiem tego zrobić! Czy to jeszcze zdrowe przywiązanie, czy szaleństwo?".