Praca w przedszkolu dla nauczycieli nie jest łatwa – widać to m.in. po tym, że w placówkach jest coraz większy problem z liczbą pedagogów. Poszłam na zebranie dla rodziców 3-latków, które właśnie zaczynają przedszkole i się pozytywnie zaskoczyłam. Zachowanie nauczycielek pokazało mi, co to znaczy czuć powołanie do pracy z dziećmi.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Byłam kilka dni temu na zebraniu dla rodziców w przedszkolu moich dzieci i mam co do niego pewne refleksje, którymi chciałabym się podzielić. Wcześniej do tego przedszkola chodził mój pierwszy syn, a teraz od września dołączył do niego młodszy brat.
To dość duża publiczna placówka, w której z każdego rocznika są po 2-3 grupy dzieci, dlatego z pozoru mogłoby się wydawać, że to moloch. Kiedy chodził tam tylko starszy syn, zawsze jednak miałam poczucie, że dzieci są zaopiekowane, dyrektorka zaraża uśmiechem i dobrą energią, ma świetne pomysły i jest blisko rodziców i swoich pracowników.
W trakcie adaptacji starszego syna i późniejszych dwóch lat jego uczęszczania do placówki przekonałam się, że to miejsce, które moje dziecko kocha. Chodzi tam zawsze z uśmiechem, ma cudowne nauczycielki, które chętnie z rodzicami rozmawiają, pomagają, współpracują. Ogólnie – byłam z tego miejsca zadowolona, dlatego też zdecydowaliśmy się zapisać tam również młodsze dziecko.
Ciepło bijące od nauczycielek
Teraz od września do grupy 3-latków poszedł młodszy syn i na wspomnianym spotkaniu z wychowawczyniami utwierdziłam się w przekonaniu, że dokonaliśmy dobrego wyboru dla naszych dzieci. Nauczycielki, które objęły wychowawstwo nad najmłodszą grupą maluszków, okazały się wyjątkowo przyjazne, ciepłe i uśmiechnięte. Wiem, że często te pierwsze spotkania to pozory, bo każdy chce dobrze wypaść, ale tu naprawdę z ich postawy dało się wywnioskować, że nauczycielki kochają tę placówkę, pracę z dziećmi i czują się dobrze, biorąc na siebie odpowiedzialność za maluchy.
Uważam, że to ważne, szczególnie w przypadku dzieci, które pierwszy raz zostają bez rodzica i adaptacja w przedszkolu bywa dla nich trudna, bo wtedy mają w takiej wychowawczyni oparcie. Najbardziej poruszyło mnie to, że panie bardzo ciepło mówiły o tym, że dzieci potrzebują nauczyć się swoich emocji, nie kryły się z tym, że przytulają maluchy, bo na początkowym etapie one jednak często się rozklejają i płaczą, tęskniąc za rodzicami.
Od razu przyznały, że są zwolenniczkami rodzicielstwa bliskości. Najbardziej jednak "kupiły mnie" tym, że bardzo otwarcie prosiły o to, by nie traktować ich jak wroga tylko raczej wspólnika. Zachęcały do współpracy w rozwiązywaniu problemów wychowawczych i rozwojowych dzieci, a kiedy jedna z dwóch pań poprosiła, żeby rodzic nie mówił dziecku, że jest niegrzeczne, poczułam, że trafiliśmy idealnie.
"Dzieci nie są niegrzeczne"
Mimo coraz większej świadomości rodziców nadal w społeczeństwie pokutuje przekonanie, że nakrzyczenie na dziecko i postawienie go do pionu, mówiąc np.: "Ale jesteś niegrzeczny!", to dobry sposób na wychowanie. Tu nauczycielki uczuliły, dlaczego to krzywdzące dla dziecka, ale też pokazały, że takim zachowaniem rodzic szkodzi sobie. Panie wyjaśniły, że kiedy dziecko wciąż słyszy, że jest niegrzeczne, zaczyna w nim kiełkować przekonanie, że faktycznie takie jest.
A co właściwie znaczy "niegrzeczny"? Przecież różne zachowania dziecka wynikają z jego emocji, które mogą być silne, szczególnie w pierwszych tygodniach chodzenia do przedszkola. Mówienie kilkulatkowi, że jest niegrzeczny to niepotrzebne etykietowanie go i szkodzenie jego psychice. Dla malucha przedszkole to zupełnie nowa sytuacja, nie zawsze ją rozumie i niełatwo czasem mu się z nią pogodzić. To, jak te dwie, ciepłe, uśmiechnięte kobiety opowiadały o opiece nad dziećmi, sprawiło, że zaraziłam się ich entuzjazmem.
Myślę, że w ich zachowaniu i podejściu do dzieci naprawdę widać to, co znaczy powołanie do bycia nauczycielem. Strasznie mi przykro, jak sobie myślę o tym, jak muszą być traktowani nauczyciele w innych placówkach, że w coraz większej ilości przedszkoli ich po prostu brakuje. I że rodzice wciąż są niezadowoleni i często traktują wychowawców właśnie jak swoich wrogów, przez co – niedziwne – ci tak masowo rezygnują z pracy w przedszkolu lub szkole...