O rosnącym problemie z brakami w kadrze nauczycielskiej jest już głośno od zeszłego roku szkolnego. A nawet jeszcze wcześniej pojawił się problem z tym, że szkoły mają wakaty i brakuje pedagogów, którzy podjęliby się nauczania dzieci. Teraz przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego okazuje się, że problem dotyczy także w dużej mierze przedszkoli.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak się okazuje, w przedszkolach, tak jak i w szkołach, również widać brak nauczycieli – publiczne placówki w samej Warszawie mają około 600 wakatów, jak informuje tokfm.pl. Dyrektorzy placówek mają wolne etaty dla nauczycieli wychowania przedszkolnego, ale również pedagogów specjalnych, psychologów i logopedów.
Problem widzą nie tylko zarządzający placówkami, ale również rodzice. Oto krótka wiadomość, którą otrzymała nasza redakcja: "Może zechcecie napisać o tym, że w przedszkolach są okropne problemy z kadrą. U mojej 5-letniej córki jedna z wychowawczyń miała odejść na emeryturę, ale dyrektorka nie może na jej miejsce znaleźć chętnego nauczyciela. Wyprosiła więc panią, aby została z dziećmi na jeszcze jeden rok, bo nie wyobraża sobie, żeby jakiś inny nauczyciel przez cały rok prowadził swoją grupę i zastępstwo za tę, która odchodzi na emeryturę.
Młodszy syn idzie teraz do innego przedszkola i, mimo że przyjęto sporo 3-latków i miały być trzy grupy maluchów, to teraz na adaptacji okazało się, że trzeba je połączyć. Będą tylko 2 grupy (maksymalnie przepełnione) tylko dlatego, że nie było nauczycielek, które mogłyby wziąć wychowawstwo i zająć się trzecią grupą. Jeśli widać taki problem z nauczycielami przedszkolnymi w dwóch niezależnych od siebie placówkach to chyba jest to zjawisko na większą skalę" – pisze do nas anonimowa czytelniczka.
Przedszkola mogą pracować krócej
Rzeczywiście problem braku kadry pedagogicznej, nie tylko w szkołach, ale i przedszkolach, jest widoczny. Redakcja TOK FM poprosiła o komentarz warszawski ratusz i faktycznie uzyskano informację, że jest naprawdę dużo wolnych miejsc pracy w publicznych przedszkolach. Urzędnicy przyznają, że jeśli dyrekcje placówek nie znajdą pracowników, będą zmuszeni do zmian w funkcjonowaniu przedszkoli.
– Rozumiem, że jedną z głównych motywacji, które wpływają na taki stan rzeczy, są kwestie finansowe. My robimy bardzo dużo, żeby wynagrodzenia w Warszawie były jak najlepsze. One są bardzo korzystne, jeśli porównać je do stawek w innych miastach. Niemniej wiadomo, że koszty życia, ogólna drożyna i inflacja, które dotykają nas wszystkich, są bardzo dokuczliwe dla tej grupy zawodowej (nauczycieli – przy.red.) – powiedziała radiu rzeczniczka urzędu miasta Monika Beuth.
Miasto zakłada, że w dzielnicach, gdzie przedszkola są przepełnione, bo mieszka w nich dużo młodych par z małymi dziećmi, możliwe są zmiany związane z pracą placówek. Jednym z pomysłów jest łączenie mniejszych grup przedszkolnych w większe albo krótsza praca, dzięki której tylko jeden nauczyciel będzie zajmował się grupą dzieci.
A jak jest w przedszkolach waszych dzieci? U moich synów na razie nie widać takiego problemu, ale wynika to zapewne z tego, że mieszkamy w mniejszej miejscowości. Tu bardziej zauważalne jest to, że jest niż demograficzny i dzieci przyjętych do przedszkola jest zdecydowanie mniej niż jeszcze 2-3 lata temu. Stąd być może na razie nie ma problemu z kadrą pedagogiczną.