Negatywne komentowanie wyglądu dziecka przez rodziców i opiekunów to krzywdzenie dziecka. Kiedy mówimy do kilkulatka (nawet w żartach): "Kluseczko" albo "Pulpeciku", podcinamy mu skrzydła i niszczymy pewność siebie. Przeczytajcie historię czytelniczki, która była świadkiem smutnej sceny na placu zabaw.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Tyle się mówi o ciałopozytywności, wyrozumiałości dla siebie i swojego ciała. Wciąż zwracamy uwagę na to, by nie wytykać nikomu wyglądu czy wagi. Zwykle jednak dotyczy to dorosłych, a szczególnie kobiet, które np. po porodzie starają się akceptować swoje zmienione po ciąży ciało" – rozpoczyna swoją wiadomość do redakcji Marzena.
"Ostatnio jednak byłam świadkiem porażającej i smutnej sceny na placu zabaw. Na oko 8-letnia dziewczynka bawiła się na drewnianych konstrukcjach, a obok na ławce siedziała jej opiekunka, prawdopodobnie matka. Sama była tam z moim 3-letnim synem, który spokojnie siedział w piaskownicy i robił babki z piasku, więc miałam możliwość, by przypatrzyć się otoczeniu".
"Nie zmieścisz się, jesteś za gruba"
Kobieta opisuje zachowanie matki i córki, które obserwowała na placu zabaw: "Dziewczynka się bawiła, wspinając się po drabinkach. W pewnym momencie zeszła i podbiegła do kobiety pilnującej jej, żeby się napić wody. Gdy odbiegała w kierunku konstrukcji ze zjeżdżalnią, kobieta krzyknęła do niej: 'Popraw trochę tę bluzkę, cały brzuch ci wystaje'. Mała nieco się speszyła, ale poprawiła krótką bluzkę, która odsłaniała kawałek jej brzucha.
Minęło może 10 minut, kiedy kobieta podniosła się i krzyknęła: 'Maja, idziemy! Złaź stamtąd i tak się tam nie zmieścisz, jesteś za gruba'. Gdy to usłyszałam, zmroziło mnie. W pierwszej chwili pomyślałam, że się przesłyszałam. Potem spojrzałam na kilkulatkę i już wiedziałam, że ta kobieta powiedziała to do niej naprawdę. Dziewczynka skuliła się w sobie, spuściła głowę i jeszcze bardziej próbowała zakryć kawałkiem materiału wystający brzuszek. Zanim to wszystko do mnie dotarło, obydwie zniknęły mi z oczu.
Teraz żałuję, że nie zdążyłam zareagować. Powinnam zwrócić tej kobiecie uwagę, że nie powinna tak się odzywać do dziecka. Nieważne czy swojego, czy czyjegoś. Takie teksty to przemoc emocjonalna wobec kilkulatka i sprawianie, że już do końca życia ta dziewczynka będzie miała kompleksy i poczucie, że jest gruba, nie taka jak trzeba, niewystarczająca. Dlaczego w ten sposób krzywdzimy własne dzieci?" - kończy swój list nasza czytelniczka.
Nie krzywdźmy dzieci body shamingiem
Scena opisana przez naszą czytelniczkę zasmuca i pokazuje, jak sami (często nieświadomie) krzywdzimy nasze dzieci na całe życie. Nadal zbyt rzadko mówi się o tym, że kompleksy i poczucie własnej wartości budują przede wszystkim rodzice i to już w naprawdę małych dzieciach. Nie tylko tym, jak traktujemy same siebie (i czy np. nie narzekamy w domu przed lustrem, że jesteśmy zbyt grube), co wpływa też na to, jak dzieci postrzegają siebie.
Zwroty, które mają być pieszczotliwe, typu: "Pyza", "Kluseczka", oraz takie, które wprost mają zawstydzać dziecko (jak wymienione wyżej: "Jesteś za gruba") sprawiają, że jego pewność siebie i poczucie własnej wartości spadają właściwie do zera. Wychowując dziecko, warto dmuchać w jego skrzydła i dbać o to, by czuło się mądre, doceniane i kochane.
Zwracając się do dziecka takimi słowami (nawet w żartach), możemy wpędzić je w zaburzenia odżywiania, kompleksy, sprawić, że nie będzie akceptowało swojego wyglądu. I może się to za nim ciągnąć przez całe życie.