Szczerość i ciekawość to cechy, które charakteryzują większość dzieci. Wielu rodziców to zna: idziecie ulicą, gdy nagle na cały głos dziecko pyta, wskazując na starszego, kulejącego mężczyznę: "Mamo, dlaczego ten stary dziadek tak dziwnie chodzi?". Osobiście spłonęłam rumieńcem, gdy mój 3-latek oznajmił: "mamo, zobacz, jaki śmieszny gruby dzieciak!" (była to osoba niepełnosprawna). Wtedy macie ochotę zapaść się pod ziemię lub uciec. A co, gdyby to krepujące pytanie zadane w miejscu publicznym dotyczyło... ciebie? Przekonała się o tym pewna mama.
Swoje doświadczenia opisała na portalu "Today's Parent". Sunny i jej 6-letnia córka były w dużym sklepie z ubraniami. Chodziły między wieszakami, szukały fajnych koszulek i spodni, komentując, które warto przymierzyć. W pewnym momencie dziewczynka zapytała: "Mamusiu, dlaczego jesteś gruba?".
Sunny przyznaje, że jest w rozmiarze "plus" i wcześniej w domu rozmawiała o tym z córką, jak o czymś normalnym. Starała się bez kompleksów używać przymiotnika: "gruba". Robiła wszystko, by to określenie nie było w przekonaniu dziewczynki obelgą. "W naszym domu słowo na 'g' jest tak samo neutralne, jak 'fioletowy' lub 'krótki'. Dlatego moja córka nie miała żadnych oporów, by zapytać" - wyjaśnia mama.
"Rozejrzałam się czy ktoś nas usłyszał. Choć pytanie było do mnie, osoby puszyste mogłyby poczuć się zranione tym, że dziecko to dostrzega" - komentuje Sunny. Nikt jednak nie zareagował, więc mama mogła spokojnie porozmawiać z córką.
"Odpowiedź była trudniejsza, niż się spodziewałam. W ciągu trzech lat, odkąd przybrałam na wadze, nikt nigdy nie zadał mi tego pytania. Nie chciałem odpowiedzieć źle. Wiedziałam, jak potężne znaczenie mogą mieć słowa matki" - wyznaje Sunny.
Dodaje również, że jej waga i wygląd był niezmiernie ważne dla jej mamy. "Moja mama odkąd się urodziłam, bała się, że przytyję. Cała jej rodzina jest smukła, szczupła i wysoka. Dla niej – kobiety, która jako dziecko wychwalana była niemal wyłącznie za piękny wygląd i gibką sylwetkę – bycie grubym było najgorszą rzeczą, jaka mogła się zdarzyć. Gruby w jej świecie znaczy nieatrakcyjny, nieseksowny i... niekochany. Bo za wygląd rodzice kochali ją" - opisuje Sunny.
Jej matka próbowała ją ustrzec przed okrutnym losem grubej osoby i od początku uważnie przyglądała się temu, co Sunny je. Ciągle upominała ją, by nie jadła słodyczy i tłuszczu. Dawała jej lekcje liczenia kalorii. Skutek był odwrotny od zamierzonego.
Sunny cierpiała na poważne zaburzenia odżywiania – objadała się, gdy czuła się samotna, odtrącona. Gdy nie radziła sobie ze stresem. Poprzez jedzenie wyrażała swoje emocje.
Wtedy w sklepie odpowiedziała córce szczerze i wprost: "Czasem jem, gdy nie jestem głodna, nie słucham wtedy swego ciała. Kiedy człowiek tak robi, może przytyć" - oznajmiła córce. Jednak z jednego powodu była niezwykle dumna – jej córka przyjęła to neutralnie. Gdy zadała pytanie i otrzymała odpowiedź, widać było, że nie chodzi jej o to, by znaleźć winnego, lecz by poznać przyczynę nadwagi swojej mamy.
Sunny dodała, że rozmiar tuszy to czasem cecha rodzinna. "Czyli ja też będę gruba?" - zapytała 6-latka bez cienia lęku, czy zmartwienia. "Złamałoby mi serce, gdybym zobaczyła migotanie bólu, rozpaczy lub zmartwienia na jej twarzy. Ale wszystko, co widziałem, to ciekawość bez osądu" - opisuje mama.
"Może" - odpowiedziała kobieta. "A może nie. Możesz być duża jak ja, szczupła jak tata lub gdzieś pomiędzy. Lub możesz mieć nosić rozmiary w różnych momentach swojego życia. Czasami moje ciało było większe, a czasem mniejsze”. Wtedy dziewczynka objęła mamę i powiedziała: "Nie chcę, żebyś była inna!".
"Gdy byłam w wieku mojej córki, dostawałam od mamy komunikaty, że akceptowalne są tylko ciała szczupłe oraz że powinnam zrobić wszystko, by takie mieć. Moja córka otrzymała inne przesłanie: że nasze ciała zasługują na akceptację i szacunek, bez względu na ich wielkość. Równie ważne dla mnie jest pokazanie mojej córce, że trzeba dbać o zdrowie, nie o wygląd.
Uczę ją tego codziennie, gdy idziemy do szkoły, zamiast jechać, gdy układać warzywa na talerzach lub idziemy na siłownię – ja na fitness, ona na zajęcia dla dzieci. Robimy to wszystko, aby nie zmieniać wyglądu naszych ciał, ale szanować je dokładnie takimi, jakie są".