Przedszkolne dyżury wakacyjne odbywają się ze względu na pracujących rodziców, którzy latem nie mają możliwości wzięcia dwóch miesięcy urlopu na wyłączną opiekę nad pociechami. Napisała do nas Marysia, której syn miał uczęszczać na dyżury, ale okazało się, że te odbywają się w innej placówce, do której mama ma utrudniony dojazd.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Jestem mamą pracującą na etacie i samodzielnie wychowującą synka. Dominik chodzi do prywatnej placówki przedszkolnej, bo rozpoczął uczęszczanie przed 3. urodzinami i w trakcie roku szkolnego, więc łatwiej było się wtedy dostać do przedszkola niepublicznego. W związku z tym, że w wakacje takie przedszkola normalnie pracują, nie martwiłam się zbytnio opieką nad synem w lipcu i sierpniu" – pisze Marysia, mama 4-letniego Dominika.
"Wiedziałam, że placówka ma 2 tygodnie przerwy, ale wzięłam w pracy urlop w tym samym czasie i myślałam, że uda się wszystko załatwić. Zadeklarowałam, że syn będzie chodził przez całe wakacje do przedszkola, bo nie mam możliwości zostawienia go z kimś z rodziny – babcia i dziadek nadal są czynni zawodowo, a innego wsparcia nie mamy".
Placówka przenosi się na wakacje
Marysia opisuje, jak zadziwiła ją nagła zmiana planów u dyrekcji placówki: "Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że Dominiś nie będzie mógł przychodzić na dyżury. To znaczy, oczywiście chętnie go przyjmą, ale na własnych zasadach. Właścicielka i zarazem dyrektorka niepublicznego przedszkola posiada bowiem dwa oddziały swoich placówek, a w wakacje dzieci chętnych do uczęszczania do przedszkola jest wyraźnie mniej.
Kobieta wymyśliła więc, że z powodu oszczędności latem będzie funkcjonował tylko jeden oddział – oczywiście ten, który znajduje się dosłownie na drugim końcu mojego miasta. Odległość do przedszkola to ok. 10 km, ale jest to dystans, którego raczej nie pokonamy pieszo, a ja nie posiadam samochodu.
Jestem zła, bo, wybierając placówkę dla dziecka, brałam również pod uwagę to, aby była blisko domu i mojej pracy, abym mogła poruszać się pieszo lub rowerem, skoro nie posiadam samochodu. Teraz jestem zmuszona zrezygnować z dyżuru, bo nie mam jak zawozić tam dziecka. Na pytanie do dyrektorki, czy dyżury dla obu oddziałów mogłyby się odbywać w placówce bliżej nas, usłyszałam, że dyrektorce się to nie opłaca, bo do tej koło mnie ona ma dalej z własnego domu".
Trzeba szukać złotego środka polubownie
Sztuka kompromisów jest trudna i warto powiedzieć o tym, że zwykle dzięki komunikacji i chęci obu stron udaje się osiągnąć jakiś złoty środek. Jeśli jednak ani rodzic, ani przedszkole nie chcą ustąpić, ciężko będzie znaleźć rozwiązanie dogodne dla obu stron. Przedszkole to duża instytucja, którą ot tak ciężko przenieść, więc to raczej rodzice muszą się dostosować do wytycznych.
W przypadku naszej czytelniczki, która nie ma samochodu, aby zawozić dziecko do innej placówki, można np. umówić się z innym rodzicem, który również będzie odwoził dziecko. Po dołożeniu się do paliwa wielu rodziców z chęcią sobie pomaga w takich sytuacjach. Można też spróbować poszukać niani tylko na okres wakacyjny albo tak ułożyć sobie urlopy z dziadkami przedszkolaka, aby oni również mogli jakoś pomóc w opiece nad wnuczkiem.