Dziecięce przyjęcia urodzinowe to cała kopalnia anegdot. Ola napisała do nas o tym, co ją spotkało na urodzinach córki sąsiadki i jak bardzo wstydziła się zachowania swojego dziecka. Czy słusznie?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
O tym, że rodzice czasami muszą najeść się wstydu z powodu słów dziecka, wie każda mama i tata. Moja córka zapytała kiedyś w pełnym przedziale pociągu, kto mnie nauczył tak dobrze przeklinać ("Życie, dziecko, życie" – odpowiedziała jej jedna z pasażerek).
Byłam też świadkiem scenki w tramwaju, kiedy to tata upominał małego chłopca, żeby nie lizał szyby, a ten w końcu odpowiedział mu: "Mama też cię prosi, żebyś nie sikał do umywalki, a i tak to robisz". Naprawdę.
Ola, mama czterolatki, napisała do nas z kolei o tym, jak najadła się wstydu na urodzinach koleżanki córki. Oto jej historia:
Urodziny grozy
"Poszłyśmy na piąte urodziny do córki sąsiadki. Moja córeczka ma 4 lata i bardzo się lubi z tą dziewczynką. Ja też kumpluję się z sąsiadką, więc poszłam na luzie, nie spodziewając się żadnych kłopotów.
Zaczęło się normalnie. Dziewczynki się bawiły, było jeszcze kilka koleżanek z przedszkola solenizantki. Wygłupiały się, śpiewały, tańczyły. Na stole były przekąski dla dzieci: trochę słodyczy typu żelki i ciastka, domowe muffiny, paluszki i pokrojone w słupki marchewki i ogórki. Moja córka zjadła marchewkę i tyle, była zajęta zabawą. Powiedziała, że nie chce ciastka.
Ja siedziałam z mamą solenizantki i z innymi rodzicami, którzy zostali na urodzinach. Piliśmy kawę i jedliśmy ciasto. Było bardzo przyjemnie. I wtedy mama dziewczynki zawołała dzieci na tort…
Były świeczki, 'sto lat' i oklaski. Potem mama pokroiła tort i zaczęła rozdawać dzieciom. Kiedy chciała wręczyć talerzyk mojej córce, ta odparła na cały głos: 'Nie chcę, mam w domu lepsze!'".
Co za wstyd!
"Myślałam, że zapadnę się pod ziemię ze wstydu. My nawet nie mamy tortu w domu, nie wiem, skąd jej się to wzięło! Zaczęłam się nieudolnie tłumaczyć i mówię do córki: 'Ale co ty mówisz, przecież nie mamy tortu w domu!', a ona na to w zaparte, że mamy i jest lepszy.
Zrobiło się trochę niezręcznie, choć mama solenizantki się śmiała, żeby rozładować atmosferę. Dość szybko po tym wyszłyśmy. W domu trochę nakrzyczałam na córkę, nie jestem z tego dumna, ale naprawdę było mi tak głupio, że coś takiego powiedziała.
Ona mówi, że nie chciała tortu, bo nie chce jeść niczego poza domem i dlatego tak powiedziała. Popłakała się. Ja też. Myślę sobie, że to ja zachowałam się niewłaściwie, przecież wiem, że ona nic nie chce jeść u innych, mogłam z nią o tym porozmawiać przed wyjściem, przygotować ją na to, ustalić razem jakąś odpowiedź.
Teraz już będę wiedziała, a może kiedyś będziemy się z tego śmiać? W każdym razie, drodzy rodzice, rozmawiajcie z dziećmi przed katastrofą, zamiast wstydzić się już po fakcie tak jak ja!".