
"To już trzecie zaproszenie na urodziny w ciągu ostatnich tygodni, a mnie chce się ryczeć" – pisze Anna, mama 7-latki. Co wywołuje tak silne emocje? Ignorancja rodziców. Zdaniem Anny wielu z nich nic sobie nie robi z kryzysu i szalejącej inflacji. Gdy dzieci domagają się drogich prezentów, rodzice organizują przyjęcia urodzinowe i po prostu o nie proszą. Bez refleksji, że być może kogoś na nie nie stać.
Cieszyła się, że jej córka ma przyjaciół
"Przed rozpoczęciem roku szkolnego byłam przerażona. Obawiałam się, jak moja córka odnajdzie się w szkole, jak dogada się z innymi dziećmi – zawsze była dość wycofana. W przedszkolu miała kilka dobrych koleżanek, ale duszą towarzystwa nazwać jej nie mogłam. Zaledwie po kilku dniach okazało się, że mogę odetchnąć z ulgą.
Córka każdego dnia wracała do domu cała w skowronkach, trajkotając o nowych koleżankach i kolegach. Nie wiedziałam, jak to się stało, że to moje ciche (według teściowej 'zahukane') dziecko tak dobrze dogaduje się z rówieśnikami. Jednak nie zaprzątałam sobie tym głowy, cieszyłam się, że Lenka rozkwita.
Cała klasa Leny jest wyjątkowo zgrana, choć wiadomo – kilkoro dzieci odstaje od grupy. Jak ja się cieszyłam, że to nie moja córka! Dość szybko okazało się, że za rozbudzenie towarzyskiej natury w moim dziecku przyjdzie mi słono zapłacić. Oj słono…" – pisze w swoim liście Anna.
Z jednej strony nie posiadała się ze szczęścia, że jej córka znalazła wspólny język z innymi dziećmi i znalazła przyjaciół. Z drugiej – wątpliwości pojawiły się, gdy po kilku miesiącach nauki Lena wróciła ze szkoły z dwoma zaproszeniami na urodziny koleżanek. Jedna z dziewczynek wyprawiała urodziny w piątek, druga w sobotę. Powód zmartwienia był prozaiczny: pieniądze.
Drogie prezenty stały się normą
"Zdążyłam już poznać niektórych rodziców na zebraniach, mamy też swoją grupę na messengerze. Odezwałam się więc do taty jednej z dziewczynek i mamy drugiej z pytaniem o prezent na urodziny. O składkach w wysokości 30 zł, książkach albo drobnych upominkach – takie prezenty wręczało się, kiedy sama chodziłam do szkoły – nikt już chyba nie pamięta. Jedna koleżanka zażyczyła sobie iPhone'a, więc jej rodzice zorganizowali składkę w wysokości 100 zł od zaproszonego dziecka. Resztę pieniędzy mieli sami dołożyć. 100 zł?! Trochę mnie to uderzyło, ale nie dałam po sobie poznać.
U drugiej koleżanki nie było składki, ale jej mama zaczęła mi wymieniać prezenty, o jakich marzy jej córka: aparat Instax, lampka-projektor nieba i gwiazd, interaktywny piesek-robot… Oczywiście mama tej dziewczynki napisała mi, że to tylko sugestie, a najważniejsze, żeby Lenka pojawiła się na urodzinach. Mimo to poczułam się… niezręcznie. Przecież tyle się mówi, że mamy kryzys, wszystko takie drogie, wiele osób wciąż mierzy się ze skutkami pandemii – sama z całego etatu musiałam przejść na pół, bo w mojej firmie cięli koszta. Nie przyszłoby mi więc do głowy, żeby chociażby sugerować innym rodzicom takie prezenty" – tłumaczy Anna.
Dalej wyjaśnia, że gdyby to była jednorazowa sytuacja – czy dwurazowa – może machnęłaby na to ręką. Jednak nie ma miesiąca, by jakieś dziecko nie obchodziło urodzin, co wiąże się z kupowaniem prezentów – zwykle takich, które przekraczają jej budżet.
W obliczu nowego trendu jest bezradna
"Ja nie wiem, czy ci rodzice powariowali? Czy to ja jestem jakaś nienowoczesna? Mówi się, że komunie są jak małe wesela, a urodziny to co? Małe komunie? Tematu tego, jak wyglądają te urodziny 7- i 8-latków, to nawet nie będę komentować. Napiszę tylko, że cieszę się, że moja Lena urodziła się w lipcu, bo chyba musiałabym się zapożyczyć albo zrezygnować z wakacji, żeby móc wyprawić jej taką imprezę, jakie mają czasem inne dzieci.
Wiem, że powinnam po prostu porozmawiać z innymi rodzicami i powiedzieć im, co o tym myślę. Ale zwyczajnie się boję. Boję się, że to wpłynie jakoś na kontakty mojej córki z innymi dziećmi, że ci rodzice coś im nagadają, że przestaną zapraszać Lenkę… I tak, ostatnio prawie się popłakałam, kiedy w ciągu miesiąca czy dwóch Lena przyniosła trzy zaproszenia. Chciałam mieć towarzyskie dziecko, to mam… Nie sądziłam jednak, że cena okaże się tak wysoka".
