Pogoda przez ostanie tygodnie raczej nie rozpieszcza, więc każdy cieplejszy dzień jest dosłownie na wagę złota. Co robić z dziećmi, gdy spędza się czas w mieście? Warto znaleźć jakiś fajny park z wieloma atrakcjami i spędzić tam cały dzień! Świetna zabawa, dopóki twoje dziecko nie wjedzie w kupę... dziecięcą kupę! Normalnie ubaw po pachy!
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jest taki piękny park. Znam go świetnie, bo przez lata było to dla nas miejsce z najbliższym placem zabaw. Moje dzieci go uwielbiają. Ja? Trochę mniej, bo zjeżdża się tam pół miasta. Nie potrafię wypoczywać w gwarze, a i dziecko nietrudno zgubić w takim zamieszaniu. Niegdyś bardzo nowoczesny, niestety "zużył się" mocno i co i rusz znikały kolejne podniszczone zabawki dla dzieci.
Park na szczęście doczekał się porządnej rewitalizacji. Jest więcej atrakcji dla dzieci, ale i więcej miejsc dla rodziców. Przy placu zabaw nareszcie pojawiła się także toaleta. Alleluja! Niestety poprzednia została zamknięta dawno temu. Stwarzało to nie lada problem, czego rodzicom chyba tłumaczyć nie muszę.
Sytuację często ratowały pobliskie kawiarenki, ale i krzaczki były chętnie obstawiane. Co ciekawe, publiczne robienie siusiu nigdy nie należało jednak do dyskretnych czynności.
Modnie i swobodnie
Mam wrażenie, że to niezwykle modne miejsce na mapie mojego miasta, z roku na rok przechodziło coraz większe zmiany. Niezwykle "swobodne" zachowania dotyczące publicznego sikania zaczęły ewoluować.
Nieraz byłam świadkiem, jak rodzicom nie chciało się nawet odchodzić zbyt daleko, a gołą pupę dziecka wystawiali na pierwszym skrawku zieleni, do którego docierali. Chłopcy (którzy rzecz jasna mają inne możliwości) niekiedy ściągali majtki na ścieżce i "siusiali na zielone" na odległość. Super, że dzieci się bawią, ale czy muszą zasikiwać miasto?
Poza siusiającymi dziećmi pojawiły się i pieski, po których nie każdy sprząta. Piękna zieleń, na którą niegdyś ochoczo puszczałam córkę, zaczęła mnie dosłownie przerażać. Jednak to w tym roku rodzice osiągnęli szczytowy poziom głupoty!
Jak już wspomniałam, na placu zabaw pojawiła się toaleta. Świetna sprawa, bieżąca woda i WC, a wszystko nowe, czyściutkie i to tuż przy placu zabaw. Koniec z kupowaniem kawy czy ciastek w kawiarni tylko po to, by skorzystać z łazienki! Nowa toaleta jest jednak płatna.
Zbyt drogo?
Choć mogłoby się wydawać, że 2 zł nie jest zbyt wygórowaną ceną, okazuje się, że dla wielu rodziców to zdecydowanie zbyt dużo. Na tyle drogo, że są gotowi dla oszczędności ściągnąć majtki swojemu dziecku z pupy i wystawić, w miejscu widocznym dla wszystkich, jego pośladki, przytrzymać, by zrobiło kupę na trawę, podetrzeć i zostawić to wszystko w widocznym miejscu.
W majowy weekend, na ten sam, jakże durny, pomysł wpadło kilkunastu rodziców. Fetorek dziecięcej kupy roznosił się po okolicy, a każdy, kto zbliżał się do parkowej bramy, mógł podziwiać kuwetę przepełnioną fekaliami.
Otóż za płatną toaletą rodzice zrobili sobie darmową ubikację. Żaden z tych rodziców oczywiście nie wpadł na pomysł, by posprzątać kupkę po swoim dziecku (o skorzystaniu z WC już nie wspomnę). Po pierwszej kupie zaczęły się pojawiać kolejne. No tak: "Ktoś mógł, to i ja mogę!".
Na zielone można
Jednak na tym nie koniec absurdu, bo rodzice ci absolutnie nie czuli, że robią cokolwiek złego. Pewna kobieta, widząc mamę odchodzącą z "miejsca zbrodni", postanowiła działać, reagować, edukować i grzecznie upomnieć, że tak się nie robi. Soczysta wiązanka, jaką usłyszała (podobnie, jak i dziecko, które w chwilę wcześniej robiło kupę za toaletą), nie nadaje się do powtórzenia.
Co gorsza, okazuje się, że to niejedyny przypadek, a na lokalnych grupach mieszkańców na Facebooku po weekendzie pojawiło się więcej takich historii. Część z nich to żale i pretensje, a inne to grzeczne apele do rodziców, by wyposażyli się w torebki na psią kupę, skoro już muszą dzieci wysadzać pod krzeczkiem.
Potrzebne tabliczki i dedykowane woreczki?
Niegdyś temat psich kup, choć niezbyt przyjemny, był wszechobecny szczególnie na trawnikach, które są "niczyje". Są tabliczki, woreczki, kosze na odchody, kampanie i sami ludzie, którzy pilnują się nawzajem.
Są okolice, w których widać zmiany. Ludzie się starają i wspólnie dbają o zieleń, na którą miło patrzeć, gdzie można rozłożyć kocyk, a dzieci mogą swobodnie biegać... Okazuje się jednak, że edukować należy nie tylko właścicieli psów, ale i rodziców, którzy uważają, że dziecko może zrobić kupę na trawkę.
Czyżby nie przeszkadzał im ani widok, ani zapach kupy? To przedziwne, bo kto jak kto, ale rodzice chyba najlepiej wiedzą, jaką masakrą jest czyszczenie dziecięcych bucików z kupy...