Chłopiec urodził się 29 grudnia 2022 roku. Ponieważ był wcześniakiem, od razu po porodzie trafił do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Gdy lekarze walczyli o jego zdrowie, był zupełnie sam. Jego matka zaraz po porodzie zadeklarowała, że nie zabierze dziecka do domu. To położne nadały mu imię Marcin, bo w dniu narodzin chłopca były imieniny Marcina.
Ostatecznie po sześciu tygodniach od porodu biologiczna matka chłopca w sądzie zrzekła się praw rodzicielskich. Decyzją sądu rodzinnego chłopczyk został skierowany do tzw. pieczy zastępczej, jednak w tym czasie brakowało miejsc w rodzinach zastępczych w Białymstoku.
Chłopiec spędził 4 miesiące w USK. W tym czasie personel szpitala otoczył go najlepszą opieką, jaką mógł i to nie tylko medyczną. Jak opowiedziała Kurierowi Porannemu Katarzyna Malinowska-Olczyk, rzeczniczka szpitala, chłopiec był przytulany i noszony na rękach przez cały personel. Pracownicy szpitala także kupowali pieluszki i przynosili ubranka dla chłopca, a nawet zabierali go na spacery.
To także pracownicy szpitala nie czekając na miejsce w rodzinie zastępczej, skontaktowali się bezpośrednio z Ośrodkiem Adopcyjnym i wypełnili wszystkie niezbędne dokumenty. Dopilnowali procedur, by chłopiec mógł od razu trafić do nowej rodziny. Kilka dni po dopełnieniu formalności do Marcinka przyjechała para, która od razu zakochała się w dziecku. W środę (19.04) chłopczyk pojechał do swojego nowego domu, dostał także nowe imię.
Takie sytuacje, że matka zostawia dziecko w szpitalu po porodzie, zdarzają się. To o tyle dobre, że matki nie narażają w ten sposób zdrowia i życia dziecka. Aby dziecko mogło trafić do adopcji, jego sytuacja prawna musi zostać uregulowana. Dlatego matka musi dokonać w sądzie tzw. oświadczenia woli, że jej dziecko w przyszłości może być przysposobione, ale nie wskazuje osób przysposabiających.