Czy ktoś jest w stanie wytłumaczyć dlaczego niemowlę ze środowiska, w którym jest szczęśliwe, czuje się bezpieczne, ma fachową opiekę jest brutalnie zabierane? Kto nam – dorosłym dał prawo do decydowania o losie dziecka nie licząc się kompletnie z jego emocjami, dziecka, które nie umie się przed krzywdzącą decyzją obronić?
Patryka już w szpitalu porzuciła matka. Zostawiła go jak niechcianą rzecz. Odwróciła się i wyszła. Nie załatwiła żadnych formalności, nie zadbała, by dziecko miało pesel, nie zrzekła się praw rodzicielskich nie dając możliwości jego adopcji. Nie chciała być matką, a jednak nią pozostała.
Chłopiec urodził się w sierpniu minionego roku z rozszczepem wargi i podniebienia. Przez dwa i pół miesiąca przebywał w szpitalu, a pod koniec październiku decyzją sądu trafił pod opiekę Fundacji Gajusz. Fundacja pomaga nieuleczalnie chorym dzieciom zapewniając im opiekę hospicyjną w ramach domowego i stacjonarnego hospicjum. Patryk trafiając do Fundacji zaczął być diagnozowany. Oprócz rozszczepu wykluczano wszelkie inne choroby.
Absurd numer jeden
W międzyczasie toczyła się sprawa o pozbawienie władzy rodzicielskiej matki chłopca. I chociaż w naszym kraju podkreśla się, że dobro dziecko jest dla wszystkich najważniejsze, to jednak procedury, które mają mieć na względzie owo dobro, przedłużają się w rzadko kiedy zrozumiały sposób. Ostatecznie pod koniec stycznia, kiedy Patryk miał już pół roku, jego matka została pozbawiona do niego praw. Kobieta na rozprawę nie przyszła.
Do sądu został złożony odpowiedni wniosek i jakież było zdziwienie w Fundacji, gdy miesiąc później okazało się, że owszem Patryk ma przyznanego opiekuna prawnego, tyle tylko, że została nim pracownica sekretariatu sądu, a nie wskazana przez Fundację osoba na co dzień zajmująca się chłopcem. Absurd sytuacji polegał na tym, że nikt nie był w stanie wytłumaczyć, dlaczego tak się stało.
Dla trzystu złotych?
Cóż, chyba jednak nie bez kozery mówi się, że gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że owa opiekunka prawna pod swoją formalną opieką miała także inne dzieci przebywające w domu dziecka. Zgodnie z ustawą opiekun prawny może wystąpić do sądu opiekuńczego o zasiłek na poczet sprawowanej opieki. Jest to kwota w wysokości trochę ponad 300 złotych na jedno dziecko. Sąd, biorąc pod uwagę nakłady finansowe ponoszone w ramach opieki, orzeka o przyznaniu zasiłku. Czy w przypadku Patryka opiekun prawna wystąpił o taki zasiłek – nie wiemy. Wiemy natomiast, że ten sam sąd, który nadał kobiecie status opiekuna decydowałby o przyznaniu zasiłku, gdyby ona o taki wystąpiła.
Sama opiekunka do Fundacji się nie zgłosiła, pracownicy dowiedzieli się o tym, kiedy zadzwonili do sądu, zdobyli do niej numer telefonu. Przedstawiciel Fundacji pani Magda Czekała podkreśla, że współpraca z opiekunką prawną Patryka przebiegała bez zarzutu, a Fundacja pogodziła się z taką sytuacją, choć oczywiście nie była ona do końca komfortowa biorąc pod uwagę leczenie Patryka.
Absurd numer dwa
Około tygodnia temu chłopiec trafił na oddział neurologii, aby wykluczyć jakiekolwiek zaburzenia neurologiczne. Podczas tych badań okazało się, że Patryk jest zdrowszy, niż na początku w Fundacji zakładano, a faktycznie jego głównym problemem zdrowotnym jest rozszczep wargi i podniebienia. Na przełom maja i czerwca zaplanowano w Warszawie operację chłopca.
Niestety w czasie, gdy Patryk przebywał na badaniach, 30. maja do szpitala przyszła jego opiekunka prawna oznajmiając lekarzom, że zgodnie z postanowieniem sądu zabiera chłopca, by umieścić go w domu dziecka. Nikt Fundacji Gajusz nie poinformował o decyzji sądu, natomiast placówka, do której Patryk miał trafić, otrzymała postanowienie faksem. Tylko przypadek sprawił, że dowiedzieli się oni o zaistniałej sytuacji (w tym czasie w szpitalu dyżur pełnił lekarz pracujący również w Fundacji).
Prosiliśmy, by Patryk został u nas do poniedziałku, chociażby po to, by opiekunki mogły się z nim pożegnać. Tymczasem opiekun prawny przyjechała po rzeczy Patryka, zostawiła pismo, że nie wyraża zgody, by chłopiec u nas był i zawiozła go do domu dziecka, do obcego dla niemowlęcia miejsca, gdzie nikt na niego nie czekał.
Gdzie jest dobro dziecka?
Pracownicy Fundacji są wzburzeni przede wszystkim faktem, że zupełnie zignorowano dobro chłopca, walczą by chłopiec do nic wrócił.
Dziesięciomiesięczne niemowlę, dla którego hospicjum Fundacji było domem, gdzie miał poczucie bezpieczeństwa, w którym znał osoby nim się zajmujące, zostało umieszczone w zupełnie obcej dla niego placówce.
Kolejny trudno wytłumaczalny absurd postanowienia sądu, w którego uzasadnieniu można przeczytać, że Patryk nie jest dzieckiem umierającym ani hospicyjnym. – Nie możemy z tym dyskutować, ani się z tym nie zgodzić, bo dzieci mające rozszczep podniebienia w hospicjum nie przebywają. Patryk jest jednak dzieckiem chorym, które wymaga szczególnej opieki – tłumaczy Magdalena Czekała dodając: – Jesteśmy głęboko przekonani, że dla niemowlęcia, które przez osiem miesięcy żyje w hospicjum i ma tutaj swój dom, a które zostało z niego bez konkretnego powodu zabrane, jest to traumatyczne przeżycie. Ono jest małe, ma szansę na adopcję. Co więcej my też podjęliśmy działania, by znaleźć dla Patryka rodzinę. Dla jego dobra nie ma sensu przenosić go między placówkami – po prostu.
Ustawa swoje, sądy swoje
W sprawę Patryka zaangażował się Rzecznik Praw Dziecka, który w maju nie znając jeszcze sytuacji chłopca wystąpił do ministerstwa pracy i polityki społecznej oraz ministerstwa sprawiedliwości z wnioskiem o sprawdzenie wykonalności ustawy dotyczącej sprawowania opieki nad najmłodszymi dziećmi przez placówki państwowe, do których zgodnie z przepisami do końca 2015 roku NIE POWINNY trafiać dzieci poniżej siódmego roku życia. Rzecznik Praw Dziecka zlecił zbadanie 32 losowo wybranych placówek. Dane są niepokojące, gdyż wynika z nich, że 73% wszystkich podopiecznych państwowych instytucji to właśnie dzieci w wiek od 0 do sześciu lat.
Dlaczego zatem do domu dziecka trafił Patryk, który jeśli już zabrany z hospicjum, zgodnie z ustawą obowiązująca od czterech lat powinien postanowieniem sądu zostać umieszczony w rodzinie zastępczej lub w rodzinnym domu dziecka?
Walczą o powrót chłopca
Pracownicy Fundacji chcą by Patryk wrócił do hospicjum, gdzie czuł się jak w domu. Pojawiły się jednak głosy, ze Fundacja Gajusz walczy o dzieci, ponieważ ma niedowykonanie z NFZ. Na ten zarzut odpowiedziała Magda Czekała: - Cóż, po pierwsze, gdyby tak było, z pewnością oddalibyśmy do NFZ-u pieniądze, których byśmy nie wykorzystali. Po drugie nie spotykamy się w naszej Fundacji z czymś takim jak niedowykonanie, gdyż najczęściej mamy pod swoją opieką więcej dzieci , niż zakładano w kontrakcie z NFZ. A po trzecie biorąc pod uwagę, fakt, że NFZ opłaca jedynie w 50% koszty opieki dziecka będącego pod naszą opieką, to ciężko takie niedowykonanie uzyskać.
Na dzisiaj Fundacja Gajusz ma związane ręce. Nie jest uczestnikiem postępowania, ani stroną w sprawie Patryka. Wszelkimi możliwymi sposobami zabiega to, by Patryk wrócił tam, gdzie czuje się bezpiecznie. Sąd opiekuńczy może w każdym momencie wydać postanowienie, które uchyla jego poprzednią decyzję. Ma ono klauzulę natychmiastowej wykonalności. Tyle tylko, że zależne jest to tylko i wyłącznie od woli sądu... Tymczasem dziesięciomiesięczny Patryk pozostaje w domu dziecka…
Aktualizacja
Już po publikacji artykułu, nasza redakcja otrzymała niniejszą wiadomość z Biura Prasowego Rzecznika Praw Dziecka:
Ufamy, że interwencja Pana Marka Michalaka - Rzecznika Praw Dziecka, pozytywnie wpłynie na pracę organów sądowych.
Stan zdrowia Patryka od momentu, kiedy do nas trafił się poprawiał. Nie jest on dzieckiem zdrowym, ale ma szansę po odbyciu operacji i przy odpowiedniej opiece na normalną rodzinę i adopcję. Jest dzieckiem chorym, ale nie nieuleczalne chorym.
Magdalena Czekała
Fundacja Gajusz
Kilka dni po odebraniu matce władzy rodzicielskiej wraz z Prezes Fundacji udałyśmy się do sądu, gdzie z przewodniczącą wydziału rodzinnego ustaliłyśmy, że wystąpimy z wnioskiem o przyznanie Patrykowi opiekuna prawnego wskazując na to miejsce jedną z osób pracujących w naszej Fundacji. Zależało nam, by był to ktoś zorientowany w sytuacji medycznej Patryka, kto świadomie będzie podejmował wszystkie decyzje dotyczące jego leczenia. Wybór padł na panią doktor z hospicjum, która zgodziła się zostać opiekunem Patryka.
Magdalena Czekała
Fundacja Gajusz
Oficjalne stanowisko NFZ jest takie, że jeśli jesteśmy Fundacją, to resztę brakującej kwoty na dziecko musimy sobie dozbierać sami. Tyle tylko, że dzieci przez nasze państwo powinny mieć zapewnioną opiekę medyczną w 100%. Tymczasem żadne hospicjum dla chorych dzieci nie jest utrzymywane w całości z budżetu państwa.
Biuro Prasowe Rzecznika Praw Dziecka
3 czerwca br. Marek Michalak zwrócił się do prezesa Sądu Okręgowego w Łodzi o pilne zbadanie sprawy małoletniego, w ramach nadzoru służbowego oraz skierowanie sprawy do sędziego wizytatora do spraw rodzinnych i nieletnich, celem sprawdzenia prawidłowości zastosowania przez sąd przepisów Ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej oraz innych przepisów prawa.
Jednocześnie Rzecznik Praw Dziecka wniósł o zmianę postanowienia z 29 maja 2015 roku, wydanego przez Sąd Rejonowy w Łodzi, poprzez umieszczenie małoletniego w rodzinnej pieczy zastępczej.
Rzecznik Praw Dziecka podkreśla fakt, iż zgodnie z przepisami Ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej, dzieci do 7 roku życia, nie powinny być umieszczane w instytucjonalnej pieczy zastępczej.
Marek Michalak wniósł ponadto o wydanie postanowienia, w trybie udzielenia zabezpieczenia poprzez umieszczenie małoletniego Patryka w rodzinnej pieczy zastępczej, z jednoczesnym pozostawieniem małoletniego w Centrum Opieki Paliatywnej dla dzieci, prowadzonym przez Fundację Gajusz w Łodzi na czas trwania jego leczenia.