Tradycyjnie, jak co roku o tej samej porze, Ministerstwo Edukacji zarządza przerwę wiosenną. Od Wielkiego Czwartku aż do wtorku po świętach dzieci nie mają zajęć lekcyjnych. I choć w szkołach organizowane są dyżury, to dla rodziców tyle wolnego to nie lada problem. Nasza czytelniczka Monika pyta, czy to naprawdę konieczne i czy nie lepiej te dni "dodać" np. do majówki?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Dziś środa, a dzieci są ostatni dzień w szkole. Mają wolne aż do przyszłego wtorku. Wiem, że tak jest od lat, ale czy ktoś może mi wyjaśnić po co? Dzieci nie mają zajęć lekcyjnych przez tydzień, a ja w pracy wolnego w tym czasie, rzecz jasna, nie mam.
Niby są dyżury w niektórych szkołach, ale dzieci często nie chcą na nie chodzić. W sumie to mnie nie dziwi, żeby dotrzeć, na dyżur muszą rano wstać jak w normalny lekcyjny dzień, a potem i tak oglądają bajki. Przechowalnia dzieci pełną gębą. Wolą się wyspać i oglądać TV w domu. No ale w tym roku to nawet takiej opcji nie mam, bo nasza szkoła nie organizuje opieki.
Co mam zrobić z dziećmi?
Nikt nie pyta, co mam zrobić z dziećmi, a ja nie wyobrażam sobie, by zostawić 7- i 9-latka na cały dzień bez opieki w domu. Nie mogę liczyć na pomoc babci czy kogoś trzeciego, kto zajmie się w tym czasie dziećmi. Z 26 dni urlopowych muszę zaplanować wakacyjny wyjazd, wszelkie przerwy w szkole i jeszcze coś zachować na czas ewentualnej choroby dzieci. Dla mnie i pewnie całej masy rodziców takie bezsensowne wolne od lekcji to niemały problem. Nie mam (nikt nie ma) aż tyle wolnego, by zagospodarować każdy dzień wolny od szkoły.
O ile rozumiem przerwę między Bożym Narodzeniem i Nowym Rokiem, to nie jestem w stanie pojąć, po co tyle wolnego przed Wielkanocą? Nie znam nikogo, kto na tyle dni wyjeżdża do rodziny. Pogoda nie sprzyja, więc dzieci siedzą w domu. Nawet jakbym była w stanie to też nie jest to dogodny termin na wyjazdy urlopowe, bo i do świąt jakoś przygotować się trzeba.
W praktyce oznacza to, że biorę wolne, by być z dziećmi w domu. Przy okazji ogarniam święta, ale zajmuje to mi dużo więcej czasu, bo mam dwóch marudnych 'asystentów'. Więcej przeszkadzają, niż pomagają, bo chcą mojej uwagi. Zamiast samodzielnej zabawy chcieliby wielkanocnych aktywności: malowania jajek, czy robienia ozdób.
Często także same potrzebują pomocy. Bo co to byłby za długi weekend bez pracy domowej? Zaraz po świętach trzeba nadrobić sprawdziany, wypracowania i projekty. Oczywiście nikt nie zadaje na święta, pełen luz – Librus na środę pusty, a do czwartku zaczyna się jazda. Mocno mnie to frustruje i zdecydowanie ani ja, ani dzieci nie odpoczywamy podczas tego wolnego.
Uważam, że znacznie więcej pożytku byłoby z tych samych 3 wolnych dni, gdyby dołączyć je do majówki. Porządna długa przerwa na konkretny wyjazd i ładna pogoda. Skorzystaliby z tego zarówno rodzice, jak i dzieci. Wolne na Wielkanoc? Nie wiem, kto odpoczywa, chyba tylko nauczyciele. Ja naprawdę nie potrzebuję przymusowego urlopu na radosne farbowanie jajek z dziećmi".