Dla każdej przyszłej mamy świadomość, że jej dziecko jest owinięte pępowiną, jest niezwykle stresująca. Z niepokojem obserwuje ruchy dziecka i odchodzi od zmysłów, kiedy ono śpi. Jednak często dopiero podczas porodu okazuje się, że doszło do tak zwanej kolizji pępowinowej, bo pomimo badań USG, można tego wcale nie zaobserwować.
Reklama.
Reklama.
"Byłam już w ósmym miesiącu ciąży, kiedy ginekolog odkrył, że moje dziecko ma na szyi pętlę. Już od pewno czasu powinno być odwrócone główką w dół, a jakoś nie chciało tego zrobić. W dodatku przestało przybierać na masie", opowiada swoją historię nasza czytelniczka Zosia. Jak bardzo musiała to być sytuacja niepokojąca, zrozumie każda mama.
"Wyobrażałam sobie, że za każdym razem, gdy dziecko próbowało przekręcić się odpowiednio do porodu, pępowina na jego szyi zaciskała się, nie tylko uniemożliwiając mu ten ruch, ale również pozbawiając go dostępu tlenu i składników odżywczych. Ginekolog chciał mnie pocieszyć i powiedział, że to 'tylko' pojedyncza pętla i że groźnie robi się, gdy owinięcie jest podwójne albo potrójne, ale szczerze mówiąc, nie bardzo poprawił mi humor.
Pępowinowa na szyi jest wskazaniem do intensywnego monitorowania dziecka
W 37. tygodniu ciąży okazało się, że przepływy nie są za dobre i z tą diagnozą skierował mnie do szpitala na oddział perinatologii. Tam, co dwie godziny, miałam monitorowane tętno dziecka, a co 3 dni robione badanie USG. Ponieważ ciągle odpoczywałam (bo co innego można robić w szpitalu?), wszystko było w porządku, przepływy się poprawiły, dziecko pomału przybierało na masie.
Gdy zbliżał się termin porodu, powiedziano mi, że będę rodzić pośladkowo. Skoro już raz rodziłam, to nie ma żadnych przeciwwskazań. Byłam tym absolutnie przerażona! Dosłownie dwa dni przed wyznaczonym terminem porodu (bo chciano go wywoływać równo w 40. tygodniu) podczas USG zapytałam, czy ta pępowina na szyi przypadkiem nie uniemożliwia naturalnego porodu.
Kolizję pępowinową nie zawsze widać podczas badań USG
Wtedy lekarka poszukała głowicą aparatu tego, o czym mówiłam, i stwierdziła: o, faktycznie, dziecko jest owinięte. No to zrobimy cesarkę. Aż zaniemówiłam. Jak to?! Tyle lekarzy mnie badało w ciągu tych trzech tygodni i nikt nie zauważył, że dziecko ma na szyi pępowinę? Byłam przekonana, że w USG wszystko widać, że wszyscy wiedzą o tej pępowinie i nawet przez myśl mi nie przeszło kogokolwiek o tym informować!
Wszystko potoczyło się dobrze, miałam zrobione CC, a dziecko urodziło się chudziutkie, ale zdrowe, dostało 10 punktów w skali APGAR. Jednak do tej pory zastanawiam się, czy w ogóle przeżyłoby poród, gdybym faktycznie zaczęła wtedy rodzić je pośladkowo". Rzeczywiście, często fakt, że dziecko owinięte jest pępowiną, stwierdza się dopiero podczas porodu.
Zaciśnięta pępowina utrudnia jest zagrożeniem dla dziecka
Kolizja pępowinowa to powikłanie, które zwykle występuje dopiero w chwili porodu, choć zdarza się czasem także w trakcie ciąży. Niezbyt dokładne badania USG mogą jednak tej sytuacji nie ujawnić. Kolizja polega na tym, że pępowina owija dziecko, na przykład wokół szyi lub brzucha, lub tworzy supeł. Czasem wynika to z budowy pępowiny, która jest na przykład wyjątkowo długa (normalnie powinna mieć około 60 cm długości i 2 cm przekroju), a czasem z przypadku – dziecko ruszając się, okręca wokół siebie sznur. Większym ryzykiem owinięcia pępowiną są obarczone ciąże mnogie, szczególnie jednojajowe.
Luźno zawinięta pępowina nie musi być niebezpieczna
Gdy pępowina owinięta jest luźno, dziecku nie dzieje się nic złego. Problem pojawia się, gdy dochodzi do jej zaciśnięcia. Wewnątrz tego sznura przebiegają dwie tętnice i jedna żyła. Zadaniem żyły jest doprowadzanie do płodu utlenionej krwi, a wraz z nią substancji odżywczych i tlenu, zadaniem tętnic natomiast – pozbywanie się zbędnych produktów przemiany materii do nerek matki, skąd mogą być przez nią wydalone.
Jeśli krew, która powinna swobodnie płynąć przez pępowinę, zostanie zatrzymana w wyniku zacisku, może dojść do uszkodzenia układu nerwowego, a nawet śmierci dziecka. Niestety nawet w USG nie zawsze widać, jak dokładnie przebiega pępowina, nie każdy lekarz jest też prawdziwym specjalistą, jeśli chodzi o wykonywanie tego badania. Dlatego o tym, że u dziecka wystąpiła kolizja pępowinowa, dowiadujemy się zwykle dopiero podczas porodu. Jak to wygląda, pokazano ostatnio na profilu Pink Sunshine na Facebooku.
Kolizja pępowinowa – co robić?
Jeśli u przyszłej mamy stwierdzono kolizję pępowinową, powinna odtąd jeszcze baczniej wsłuchiwać się w sygnały płynące z jej brzucha. Na pewno niepokojące mogą być nagłe, bardzo gwałtowne ruchy dziecka, jak również brak ruchów. Do końca ciąży kobieta powinna znajdować się pod wzmożoną kontrolą lekarza i mieć częściej wykonywane USG oraz KTG – spadek tętna może być sygnałem, że dziecko jest podduszone, a w taki wypadku konieczny będzie zabieg cesarskiego cięcia.
Luźno okręconą pępowinę lekarz lub położna może po prostu zdjąć z szyi dziecka już w trakcie porodu, lub nawet przeciąć ją, zanim jeszcze dziecko na dobre się urodzi. Dzięki temu maluch będzie bezpieczny. Gdyby jednak doszło podczas porodu do niedotlenienia w wyniku zacisku pępowiny, dziecku od razu podaje się tlen za pomocą maski tlenowej, intubacji lub respiratora. Zmniejsza to ryzyko powikłań zdrowotnych u dziecka, a nawet im zapobiega. Stosuje się także tak zwany masaż pępowinowy.