"Założyłam, że przyzwoici ludzie nie robią takich rzeczy. Bezczelnie nas zaraził"
List do redakcji
03 lutego 2023, 15:22·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 03 lutego 2023, 15:22
Niemowlę dostało wysokiej gorączki po tym, jak jeden nieodpowiedzialny rodzic przyszedł chory na dziecięcą imprezkę. Nasza czytelniczka apeluje, by nie robić takich rzeczy. "Może ci się wydawać, że nic ci nie jest, ale możesz wyrządzić krzywdę komuś innemu!" - wyjaśnia.
Reklama.
Reklama.
A miało być wesoło
"W ostatni weekend zorganizowaliśmy urodziny dla synka. Żaden przymus, ale jeśli ktoś ma taką możliwość, to przyjęło się w naszym przedszkolu, że imprezy urządzane są w salach zabaw i zapraszane są wszystkie dzieci z grupy. Mile widziane jest także ugoszczenie rodziców, dla których jest kawa i jakieś ciastko.
Wydało mi się to bardzo fajne, bo w szatni zawsze się mijamy, a tak można przegadać sprawy przedszkolne, ale i lepiej poznać się prywatnie. W końcu nasze dzieci w przedszkolu będą razem przez kilka lat, warto zacieśnić więzi. Często to maluchy nawiązują swoje pierwsze przyjaźnie, a i dorośli mogą poznać kogoś fajnego. Więc pomysł urodzinek grupowych wydał mi się fajny. Aż do naszej imprezy...
Byłam naiwna
Gdy czytałam o tym, jak rodzice ściemniają na temat chorych dzieci, które mają 'tylko alergiczny katar', zawsze myślałam, że to pojedyncze historie rozdmuchane przez media. W naszej grupie nie było jakiś masowych zachorowań czy skarg na chore dzieci.
Na rodzicielskiej grupie mamy pediatrę (tata jednego z dzieci), który wyjaśnił, z jakimi objawami nie puszczać dziecka i wszyscy się zgodzili, by tak nie robić dla dobra naszych pociech. Owszem, były jakieś mniejsze infekcje. To przecież normalne, że dzieci chorują, jednak nie było jakichś masowych zachorowań. Pomyślałam, że ekstra, że trafili się nam tak odpowiedzialni rodzice, ale byłam w olbrzymim błędzie...
Nie powiem, trochę się bałam, czy pretekst zabawy na sali zabaw nie zachęci rodziców do zabrania 'lekko' chorego malucha. Poczułam olbrzymią ulgę, gdy wszyscy goście przybyli, a żaden z dzieciaków nie był zasmarkany czy kaszlący. Skupiona na maluchach, nie zwróciłam uwagi na inną istotną rzecz...
To nie na dzieci trzeba uważać
Zajęta sprawami organizacyjnymi, dopiero po jakimś czasie dotarłam do strefy dla rodziców, gdzie odkryłam, że jeden z dorosłych jest chory. Miał przeszklone oczy, pokasływał i dosłownie lało mu się z nosa. Myślę, że nawet mógł mieć gorączkę, bo kiepsko wyglądał. Nie chcąc robić afery, zasugerowałam, by może poszedł odpocząć do domu, a po dziecko zgłosił się już po imprezie. Jednak stwierdził, że dobrze się czuje...
Po trzech dniach mój mąż zaczął kasłać, a nasza 9-miesięczna córka dostała wysokiej gorączki i kataru (nie muszę chyba tłumaczyć, jak to wygląda u tak małego dziecka, nie spałam przez kolejne 4 noce). Od innych rodziców wiem, że także u nich pojawiły się objawy infekcji w podobnym czasie.
Następnym razem najpierw pomyśl!
Nie piszę listu, by się skarżyć na tego rodzica. To sobie już jasno i dobitnie z nim wyjaśniłam. Chciałabym jednak uwrażliwić innych rodziców na takie zachowanie. To skrajnie nieodpowiedzialne tak rozsiewać infekcje i bezczelnie wszystkich zarażać. Człowiek stara się jak może, by uchronić dziecko, a ktoś tak lekkomyślnie ocenia, że nic mu nie jest, po czym beztrosko zaraża kilkanaście osób. Moim błędem było, że założyłam, że przyzwoici ludzie nie robią takich rzeczy.
Może ci się wydawać, że nic ci nie jest, ale możesz wyrządzić krzywdę komuś innemu! Ludzie w domach mogą mieć niemowlęta i noworodki, schorowanych staruszków, czy członków rodziny z osłabioną odpornością. Coś, co dla ciebie jest niewinnym katarem, dla nich może stanowić śmiertelne zagrożenie".