List w butelce, który znajdujesz na plaży i jakimś cudem odnajdujesz jego nadawcę, brzmi jak historia wyjęta z filmu. Taka przygoda spotkała polską rodzinę, która mieszka na co dzień w Szwecji. FamilyTeam opisał swoje niezwykłe znalezisko na Facebooku i odpisał nadawcom listu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pewna polska rodzina mieszkająca w Szwecji znalazła na plaży niesamowity skarb, który wyrzuciło morze po sztormie - list w butelce.
Ku ich zaskoczeniu, okazało się, że napisano go po polsku i wrzucono do wody 3 miesiące wcześniej w polskim miasteczku nadmorskim.
Historia polskiego listu w butelce i dwóch rodzin, które połączył, brzmi jak scenariusz na film.
List w butelce znaleziony na plaży w Szwecji
Próbowaliście wysłać kiedyś list w butelce? To tak romantyczny motyw, że sam w sobie stał się nie raz głównym tematem książek czy filmów. Zapewniamy was, że poniższa historia również jest na tyle niezwykła, że mógłby powstać na jej podstawie film.
Pan Krzysztof Krupniewski, który wraz z żoną Mariolą prowadzi na Facebooku profil FamilyTeam, mieszka z rodziną w szwedzkiej Karlskronie. Rodzina wyemigrowała z powodu pracy pana Krzysztofa w Szwecji i tam prowadzi blog podróżniczy. Małżeństwo ostatnio na swoim koncie facebookowym opisało niezwykłą historię, jaka im się przydarzyłą.
Małżeństwo wraz z dziećmi było na nadmorskiej plaży, na której znaleźli list w butelce. Okazało się, że to nie koniec niespodzianek. List był napisany po polsku przez małżeństwo z dwójką dzieci. Para wrzuciła go do morza w polskim Unieściu podczas ostatnich wakacji. Pani Mariola odnalazła nadawców listu na Facebooku i skontaktowała się z rodziną.
W rozmowie z portalem eGarwolin.pl pan Krzysztof powiedział: "Przy okazji postanowiłem przejść się po wybrzeżu. W niedzielę był sztorm i możliwe było, że coś ciekawego zostało wyrzucone na brzeg". Nie mylił się, znalazł butelkę, a w niej list. "Interesuję się archeologią, różnymi znaleziskami. Wiedziałem, że podczas sztormu morze potrafi wyrzucić wiele różnych 'skarbów'. Takiego znaleziska się jednak nie spodziewałem".
Spełnili marzenie z dzieciństwa
Okazało się, że pewna rodzina z gminy Oborniki (woj. wielkopolskie) podczas wakacji nad polskim morzem zapragnęła spełnić swoje marzenie z dzieciństwa i wrzucić list w butelce do wody. Napisali w nim, że są młodym małżeństwem z dwójką malutkich dzieci. Załączyli datę i miejsce wrzucenia listu do morza. Dzięki temu rodzina w Szwecji dowiedziała się, że list trafił do wody 3 miesiące wcześniej w miejscowości Unieście i pokonał w butelce trasę ponad 200 kilometrów.
"Od dzieciństwa chciałam wrzucić list w butelce do morza. Za każdym razem, gdy spędzałam wakacje nad Bałtykiem, marzyłam, że to robię" – opowiedziała pani Adrianna, która z mężem napisała list, w rozmowie z portalem oborniki.naszemiasto.pl. I dodała: "Opowiedziałam o tym synom, którym pomysł się bardzo spodobał. Nie spodziewaliśmy się, że butelka dotrze gdziekolwiek. Raczej obstawialiśmy, że wypłynie gdzieś blisko miejsca, w którym została wyrzucona lub zatonie. Okazało się jednak, że pokonała cały Bałtyk".
Historia niczym z filmu
Gdy małżeństwo ze Szwecji odnalazło rodzinę, która była na wakacjach w Unieściu, zapytali, czy mogliby opublikować tę niezwykłą historię na swoim Facebooku, na którym prowadzą konto o rodzinie, podróżach i pasjach. W poście, do którego dodała fotografie listu, pani Mariola napisała (pisownia oryginalna - przyp. red.):
"Wczoraj mój mąż znalazł list w butelce! Cóż za niesamowity przypadek bo... owy list został wrzucony do morza w Polsce! No a znalazł go Polak w Szwecji. Krzysiek pojechał obejrzeć kolejną robotę. Będzie grodzić akurat nad samym morzem. I właśnie tam znalazł niespodziankę. Moim dzieciakom tak pomysł się spodobał, że też chcą napisać swój list. Oczywiście odpisaliśmy autorom".
Historia jest tak piękna, że nie tylko nadaje się na film. Tak samo zachwyceni nią byli odbiorcy na Facebooku. Wśród komentarzy możemy przeczytać (pisownia oryginalna - przyp. red.):
"Mam znajomego marynarza który mówił że kiedyś tylko tak wysyłał listy do swojej mamy mieszkającej w Jastarni. Mówił że na 11 wysłanych listów tylko 2 nigdy nie dotarły do mamy...".
"Ale przygoda! Świetne".
"Piękna historia, list pływał 3 miesiące i 1 tydzień aż w końcu ktoś go znalazł. Jak miło cieszymy się, że dzieci zostały zainspirowane do zrobienia swoich".