Wydarzyła się tragedia. Matka miała przygnieść swojego trzydniowego syna podczas karmienia piersią. Zasnęła, nikogo przy nich nie było, mimo że wciąż przebywali w szpitalu. Wcześniej prosiła położne o opiekę nad noworodkiem. Kto ponosi winę za śmierć dziecka? Ta sytuacja miała miejsce w Rzymie, a czy w Polsce kobiety mają prawo powierzyć opiekę nad noworodkiem personelowi, kiedy są wyczerpane po trwającym często wiele godzin porodzie?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zimne kafle łazienki i myśl: nie może mi się nic stać, zostałam Matką. Chwilę później ciemność, ocknęłam się na podłodze szpitalnej łazienki. Nie wiem, ile trwało omdlenie, nikt mnie nie widział. Kiedy położyłam się do łóżka, córeczka spała. Kilka godzin wcześniej przyszła na świat. W pokoju było ciemno i cicho. I znowu przytłoczyła mnie myśl: a jeśli zemdleję lub zasnę tak mocno, że jej nie usłyszę?
Takich historii jest więcej. Kobiety dzielą się nimi między sobą, w przestrzeni medialnej gorzko komentują standard, który powstał ku lepszemu. Po to, by więź z dzieckiem rodziła się i trwała nieprzerwanie.
A jednak w warunkach granicznych, kiedy matki są wycieńczone, często kilka godzin po podaniu do ciała znieczulenia, oszołomione nowym położeniem, ale przede wszystkim kondycją swojego tkliwego ciała – pojawia się lęk.
I wtedy ten ciemny pokój i brak opieki osób trzecich potrafi przytłoczyć. Jest tylko ona, ze swoim obolałym ciałem i krwawiącym kroczem i krucha istotka, której potrzeb jeszcze do końca nie rozumie, nie wie, czy będzie w stanie je zaspokoić. Czy obudzi się, gdy ona zapłacze?
Z poczuciem winy całe życie mierzyć się będzie 30-letnia matka z Rzymu. Jej partner zarzuca personelowi, że pomimo jej słów o wyczerpaniu, nie została usłyszana.
W jakiej rzeczywistości poporodowej funkcjonują matki w Polsce? Czy tu zabrano by dziecko zmęczonej mamie?
"Każde doświadczenie porodowe jest unikalne"
O tym, czym jest system rooming-in i jak personel szpitala może wesprzeć wycieńczoną po porodzie kobietę, rozmawiam z Agnieszką Nowak*, położną i matką.
Pracujesz jako położna w polskim szpitalu. Chciałabym usłyszeć, jak wygląda sytuacja w Polsce, w zakresie standardów i systemu „rooming-in”?
Moment po porodzie, kiedy mówimy o czwartym okresie porodu, matka jest blisko dziecka. Utrzymujemy kontakt skóra do skóry, inicjujemy karmienie piersią. To są dwie godziny na sali porodowej, w tym czasie zawsze czuwa nad nimi ktoś z personelu medycznego.
Jeżeli chodzi o zjawisko rooming-in, czyli system matka-dziecko, w którym zdrowy noworodek nie zostaje odłączony od matki i pozostaje z nią w bliskości, w jednym pomieszczeniu – ma on wiele warstw, i tak – jest wprowadzony na sale polskich szpitali położniczych.
Jako zjawisko rooming-in jest przełomem w położnictwie. Nieprzerwany kontakt dziecka z matką ma udowodnione korzyści zarówno dla matki, jak i noworodka. Wyznacza kierunek późniejszej opieki, więzi, jest decydujący w tych aspektach.
W Polsce istnieją szpitale, w których matka ma prawo powierzyć dziecko pod opiekę personelu na oddziale noworodkowym. Natomiast są one w mniejszości i nie sądzę, by miało to się zmienić. Tutaj kierunek jest raczej wyznaczony dość szczegółowo, tak by pomóc matce nawiązać więź z dzieckiem podczas nieprzerwanej obecności i opieki.
Słyszę niejednokrotnie od kobiet, że doświadczenie pierwszej doby po porodzie, samej z nowo narodzonym dzieckiem, było trudnym doświadczeniem. Dla mnie to również wiązało się z pewnym rodzajem przerażenia. Nie czułam się na siłach, by zostać z tą kruchą istotą sama.
Każdy poród jest inny, jednak niezaprzeczalne jest, że jest wysiłkiem. Dochodzi do utraty krwi, kobieta może być (i często jest) niesamowicie zmęczona, oszołomiona. Ciało pozostaje tkliwe i obolałe.
Jako matka, podzielę się swoim doświadczeniem. Syna urodziłam w domu i jedną z fundamentalnych korzyści było dla mnie to, że byliśmy obydwoje z partnerem cały czas po tym, jak nasz syn przyszedł na świat. Pomiędzy karmieniami, miałam możliwość odłożenia dziecka w bezpieczne ramiona ojca. I to było nieocenione.
W szpitalu mamy wyznaczone odwiedziny, natomiast są te określone godziny. I w tym czasie, o ile nie ma luksusu prywatnej sali, ciężko jest kobiecie się zregenerować. W szpitalu wciąż coś się dzieje, odwiedziny są dla każdej z nas, wchodzą i wychodzą nieznajomi, jest tłok, trudno o ciszę. To wszystko nie sprzyja wypoczęciu, położeniu głowy na poduszce. To może być trudne doświadczenie.
Na polskich oddziałach ważne są jeszcze dwa czynniki: ludzki i odpowiedzialności personelu. Z tym wiąże się reakcja na konkretną sytuację. Jeżeli mamy wskazania medyczne, kobieta jest nieprzytomna, obolała do granic, czy występują jakiekolwiek inne objawy ciężkie poporodowe, to nikt nie zostawi z nią nawet zdrowego dziecka. Tutaj naszą rolą, położnych, jest wesprzeć tę kobietę.
Natomiast słowa matki, kilka godzin po porodzie, w których subiektywnie ocenia, że brak jej sił na opiekę nad dzieckiem – nie stanowią wskazania do zabrania dziecka czy opieki położnych. Ilość miejsc na oddziałach noworodkowych jest ograniczona, jak również personelu na oddziale położniczym. Takiej mamie udzielamy wsparcia w opiece nad dzieckiem, pomagamy rozwiązać jej problemy i znaleźć przestrzeń na odpoczynek.
Większość kobiet, pomimo wycieńczenia, nie wyobraża sobie oddać dziecka w obce ręce.
Tak! Wiele kobiet, z którymi pracuję, nie myśli nawet o tym, by mogła rozstać się z noworodkiem. Natomiast, tak jak mówiłam: każda z nas jest inna i każde doświadczenie porodu jest unikalne i bardzo intymne.
Kiedy rodziłam córkę w jednym ze szpitali w Warszawie, wybrzmiewała taka zasada, by unikać spania z dzieckiem w łóżku, nie karmić tego noworodka w pozycji leżącej. Czy to ogólna zasada na polskich oddziałach położniczych?
Nie, to indywidualne zapisy czy zasady funkcjonujące w danej placówce. W szpitalu, w którym ja pracuję, bardzo często polecamy matkom karmienie piersią w pozycji leżącej na szpitalnym łóżku. To jedna z optymalnych pozycji, najwygodniejszych dla matki. Trzeba tutaj zaznaczyć, że karmienie noworodka może trwać nawet 40 minut!
Trudno mi wymagać od kobiety kilka czy kilkanaście godzin po porodzie, by przez ten czas siedziała. Po cesarskim cięciu jest to wręcz niemożliwe i jest przeciwskazaniem medycznym.
*Agnieszka Nowak – położna związana z Ginekologiczno-Położniczym Szpitalem Klinicznym Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. Współtwórczyni Kampanii "Położna nie tylko zachęca do karmienia piersią, ale sama w ten sposób karmi swoje dziecko" oraz Historii Porodowych.