Konsekwencja w wychowaniu dziecka
Dobre relacje z dziećmi to inwestycja w ich przyszłość. Fot. Gustavo Fring/Pexels

"Żeby dziecko dobrze się rozwijało, my – rodzice – powinniśmy być konsekwentni. Jeśli coś powiemy, to tak ma być. Trzeba przestrzegać zasad, wtedy dziecko ma jasny przekaz". Słyszę to zewsząd. Muszę jednak przyznać, że ciężko mi jest stosować się do tych wszystkich reguł. Jestem mamą niedoskonałą.

REKLAMA

"Jeśli nie będziesz konsekwentna, nic dobrego z niego nie wyrośnie" - usłyszałam ostatnio od znajomej, kiedy pozwoliłam synowi pójść spać później niż zwykle. Chciałam mieć taką zasadę, żeby o 22.00 był już w łóżku. Dwunastoletnie dziecko powinno przecież spać około 9-10 godzin na dobę, to ważne dla jego zdrowia. Ale prosił mnie, chciał skończyć oglądać mecz, to było dla niego ważne.

Jakiś czas temu, gdy nie byłam w stanie przejść przez jego pokój bez potykania się o najróżniejsze przedmioty, części garderoby oraz podręczniki szkolne, wkurzyłam się i oświadczyłam, że odtąd każdego wieczoru ma mieć zrobiony idealny porządek. Raz posprzątał dokładniej, raz tylko tu i ówdzie, ale po dwóch dniach w ogóle o tym nie pamiętałam ani ja, ani on. I temat się rozmył. 

Gdy młodsza, czteroletnia, córka wyjmuje z półek wszystkie swoje zabawki, nie muszę nawet opisywać, co dzieje się w jej pokoju. Mąż chciałby, żeby uczyła się sprzątać po sobie, ale przekonywanie jej do tego zajmuje nam wieki. Kiedy go nie ma, zdarza się, że sama szybko chowam zabawki. Pięć minut i po kłopocie! Zamiast nudzić jej przez pół godziny: "No, sprzątaj, sprzątaj", wolę poczytać jej książkę. Albo sobie. 

Psychologowie podkreślają, że nie powinno się jeść przy telewizorze. No więc starałam się kiedyś – chcąc być dobrą mamą - karmić dzieci bez żadnego zabawiania. "Wartości odżywcze z pożywienia lepiej się wchłaniają, kiedy człowiek jest skupiony na jedzeniu, a nie na oglądaniu, czy czytaniu" - usłyszałam kiedyś od dietetyka. Ogólnie staram się o tym pamiętać, ale czasem... dziecko jest rozdrażnione, albo ja nie mam siły, i włączam tę bajkę...

Mam problemy z konsekwencją

Muszę przyznać, że nie zawsze jestem konsekwentna. Zdarza mi się robić odstępstwa od zasad, myślę, że nawet dosyć często. Był czas, że miałam z tego powodu wielkie poczucie winy. W końcu zewsząd – od specjalistów, z internetowych grup dla rodziców, od znajomych – słychać, że konsekwencja w wychowaniu dziecka jest tak ważna. Że dzięki niej dziecko ma jasny przekaz i porządnie ustawione granice. A dzieci ponoć potrzebują granic, żeby lepiej funkcjonować w świecie. Nie są zagubione. 

Czułam się trochę gorszą matką, trochę nieudolną. Też chciałam być konsekwentna, ale jakoś mi to nie wychodziło. Często sama zapominałam to, na co się umówiłam z którymś z moich dzieci. Z jednej strony, mam przecież wiele innych ważnych spraw na głowie: praca, prowadzenie domu. A chciałabym też czasem zrobić coś tylko dla siebie, porozmawiać z przyjaciółką przez telefon, obejrzeć swój serial. Cały wolny czas miałabym spędzić na pilnowaniu, czy dzieci chodzą jak w zegarku? Doszło do tego, że ustawiałam sobie alarmy w telefonie, które miały mi przypominać: "zrób z synem matematykę", "sprawdź, ile grał" itp. Paranoja. 

Matka ma być jak żołnierz?

Pewnego dnia zmęczyłam się tym ciągłym dążeniem do osiągnięcia statusu "dobrej mamy". Co to w ogóle znaczy? Przecież chyba nie to, że matka ma być jak żołnierz, który stoi na straży posprzątanego pokoju, odrobionych lekcji, pozbieranych skarpetek i PlayStation zagranego równo 60 minut i ani jednej więcej. Do mnie to nie przemawia.

Wcale nie chcę powiedzieć przez to, że uważam, iż zasady są po to, żeby je łamać. Niektóre są bardzo ważne – zwłaszcza te moralne. Wpajam dzieciom na każdym kroku, że trzeba umieć się przyzwoicie zachować, być koleżeńskim, odpowiedzialnym, uczciwym, życzliwym. Ale już to, czy znów mają bałagan w pokoju, albo, że zbyt długo oglądają telewizję? Błagam. Co to ma za znaczenie?

Segregowanie zabawek? To strata czasu!

Rzecz jasna, powtarzam dzieciom, że miło jest mieć w pokoju porządek, że to ułatwia życie po prostu. Wierzę, że przyjdzie taki dzień, kiedy same to zauważą. Ale teraz są rzeczy ważniejsze. Dziś priorytetem dla mnie jest sprawienie, by moje dzieci czuły się w domu swobodnie i bezpiecznie. Żebyśmy mieli ze sobą dobry kontakt, żebyśmy dużo czasu spędzali razem, bawili się i śmiali. Myślę, że to bardziej zaprocentuje na przyszłość, niż umiejętność segregowania zabawek, czy spanie równo 10 godzin.

Stoję na stanowisku, że można przesunąć nogą bałagan, by sięgnąć po książkę i poczytać ją sobie z bratem. Albo powygłupiać się z mamą czy tatą na kanapie. Że można obejrzeć ulubiony serial, pogryzając pyszne kanapki (sama to robię przecież!). Jeśli dziś mi się coś nie przyswoi, to zrobi to jutro. Dom to nie fabryka, a życie rodzinne powinno sprawiać nam frajdę, a nie stresować na każdym kroku. 

Czytaj także: