25 października, pod osłoną nocy, sejmowa Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży zakończyła jeden z etapów pracy nad dwoma projektami, poselskim i prezydenckim, nowelizacji ustawy o prawie oświatowym. Prace nad nimi trwały równolegle. Wcześniej tego samego dnia, na posiedzeniu komisji przeprowadzono pierwsze czytania projektów.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Od kilku dni mówi się tylko o lex Czarnek 2.0 – kolejnej nowelizacji prawa oświatowego. Tym razem miała uderzyć przede wszystkim w edukację domową.
Oddajemy głos ojcu dwójki dzieci, którego syn uczy się w edukacji domowej.
Nowelizacja została złagodzona poprawkami na wniosek posłów PiS.
Komisja przyjęła wnioski poprawek dotyczące projektu pochodzące od posłów PiS dotyczące edukacji domowej. Zrezygnowano z przepisów o tym, że szkoła musi mieć warunki do przyjęcia dziecka na naukę stacjonarną, na wypadek gdyby cofnięto zezwolenie na edukację domową, a także o maksymalnej liczbie 50 proc. uczniów w edukacji domowej w szkole.
Odrzucono za to wszystkie poprawki zgłoszone przez posłów opozycji, a także wnioski o odrzucenie projektów w pierwszym czytaniu i ich publiczne wysłuchanie.
Dla nas to głos rodziców liczy się najbardziej i to on winien być usłyszany. Dlatego w tym tekście oddajemy go ojcu dwójki dzieci, Rafałowi. Jego syn uczy się już w edukacji domowej, o drodze edukacyjnej córki rodzina będzie decydować niedługo.
Publikujemy pełną treść listu.
"Znamy naszego syna"
"Czujemy się głęboko zaniepokojeni proponowanymi zmianami w prawie oświatowym. Decyzja o kształceniu naszego syna w systemie edukacji domowej nie była decyzją spontaniczną. Podjęliśmy ją w oparciu o doświadczenia naszych bliskich – rodziny i przyjaciół, których dzieci uczęszczają zarówno do szkół stacjonarnych – publicznych i niepublicznych, jak i tych, których dzieci uczą się w domu lub w miejscach wspierających edukację domową.
Przygotowaliśmy się. Porównaliśmy oferty i oceniliśmy konsekwencje potencjalnej decyzji – konsekwencje dla naszego dziecka i dla całej rodziny. Znamy naszego syna. Cieszy nas, że mieliśmy taki wybór i obawiamy się, że proponowana ustawa znacząco ten wybór ograniczy.
Jako rodzice dziecka uczącego się w trybie edukacji domowej, wzięliśmy na siebie dużą odpowiedzialność. Odpowiada nam to. Znamy naszego syna najlepiej i to my wiemy, na jakim etapie rozwojowym się znajduje, czego mu potrzeba i w czym musimy go wesprzeć.
Możemy szybko reagować na potrzeby. Nie da się przecenić tak zindywidualizowanego podejścia do nauczania. Jednocześnie – wciąż stoimy przed decyzją dotyczącą naszej córki, szczęśliwie przez dwa najbliższe lata będącej jeszcze przedszkolakiem. Nie wykluczaliśmy posłania jej do szkoły publicznej, choć w kontekście proponowanych zmian, jest to coraz mniej prawdopodobne.
Pragniemy mieć możliwość zmiany trybu nauczania w dowolnym czasie. Życie nie jest przewidywalne, zdarzają się sytuacje kryzysowe, w których reagować trzeba błyskawicznie i – być może podjąć trudną decyzję o „wyjęciu” dziecka ze szkoły.
Przyglądamy się środowisku edukacji domowej i wiemy, że wielu rodziców było zmuszonych do takich działań i było to najlepsze, co mogli zrobić dla swych dzieci i całych rodzin. Ograniczenie do 30 września możliwości zapisania dziecka do innego systemu kształcenia, skazuje je przez pozostałą część roku na przebywanie, być może, w toksycznym dla nich środowisku.
To nie powinna być decyzja bezosobowego organu, tylko tych, dla których dobro dziecka jest priorytetem, czyli rodziców lub opiekunów. Nikt inny nie ma tak dogłębnego wglądu w sytuację. Czy ustawa zakłada całkowitą niekompetencję rodzica?
Oprócz tego, poddanie tradycyjnej szkoły pod niemal całkowitą władzę kuratoriów, godzi w jej otwartość i rozwój. Eliminuje praktycznie wpływ rodzica na kształt nauczania własnego dziecka. Planowane zwiększenie kompetencji Rady Rodziców jest działaniem pozornym, bo to ostatecznie kurator zadecyduje czy w ogóle weźmie ich zdanie pod uwagę.
I to właśnie niejednokrotnie te organizacje ze swoją ofertą profilaktyki zaburzeń i doraźnych konsultacji wpisywały się pięknie w tę niszę. Można było zadziałać szybko i konsekwentnie. Proponowane zmiany w ustawie znacząco ograniczą tę ofertę, a dzieci i rodzice zostaną pozostawieni sami sobie, bez możliwości uzyskania wsparcia w szkole."