Kiedy powinno się przeciąć pępowinę? Od razu po narodzinach dziecka, po kilku minutach czy może godzinę później? A może wcale, jak to zalecają zwolennicy porodów lotosowych? Kto ma rację i jak w polskich szpitalach wygląda procedura odpępniania – rozwiewamy wątpliwości.
Reklama.
Reklama.
Na Facebooku pojawił się post, którego autor postanowił uświadomić kobietom przygotowującym się do porodu, że mają prawo zażądać pozostawienia nieprzeciętej pępowiny przez cała godzinę:
"Pępowiny NIE należy przecinać PRZED 1 GODZINĄ PO URODZENIU. 'Lekarze' o tym nie myślą. W 'położnictwie – szpitalu' obowiązuje milcząca i nieoficjalna zasada natychmiastowego odcięcia pępowiny. Ale nie masz takiego obowiązku!!”
"Noworodek w momencie narodzin znajduje się w stanie podwójnego oddychania. Po pierwsze, przez pępowinę otrzymuje tlen i składniki odżywcze. Jego płuca nie są jeszcze w pełni aktywowane, stopniowo zaczyna oddychać powietrzem przez nos, a następnie powoli aktywuje płuca. Co robią 'lekarze'? Pępowina jest odcinana natychmiast po urodzeniu, odcinając dopływ tlenu i składników odżywczych. Dziecko krztusi się, zaczyna brać głęboki oddech i próbuje aktywować płuca: to boli!"
Jak to skomentować? W kilku miejscach autor posta ma rację. Rzeczywiście, zbyt szybkie odcięcie pępowiny może być dla noworodka szokujące, jak również prawdą jest, że w pępowinie znajdują się ważne dla niego składniki odżywcze. Ale – godzinę?
Odpępnianie w praktyce
Zapytaliśmy osobę najlepiej poinformowaną: - Moment przecięcia pępowiny określony jest precyzyjnie w standardzie opieki okołoporodowej – mówi nam Magdalena Witkiewicz, położna związana ze Szpitalem Specjalistycznym Św. Zofii w Warszawie przy ulicy Żelaznej. - Jest to co najmniej minuta, ale czasem 2 albo nawet 10. Pępowinę przecina się wtedy, kiedy przestaje tętnić. Nie ma żadnego sensu utrzymywać nieprzeciętej pępowiny przez godzinę.
Zgodnie z aktualnie obowiązującym rozporządzeniem Ministra Zdrowia w sprawie standardu organizacyjnego opieki okołoporodowej z 2018 roku pępowinę odcina się dopiero po ustaniu jej tętnienia, ale nie wcześniej niż po upływie jednej minuty od urodzenia dziecka.
Budujące jest, że w wielu polskich szpitalach przestrzega się standardów okołoporodowych. W raporcie Fundacji Rodzić po Ludzku czytamy, iż 94 procent szpitali deklaruje, że pępowina jest zaciskana dopiero po ustaniu tętnienia. Niestety jednak w 6 procentach placówek zaciska się ją od razu po porodzie.
Serio, przez godzinę?
Po ustaniu tętnienia, zarówno pępowina, jak i łożysko, zaczynają obumierać. Nie są już do niczego dziecku potrzebne. Od tej pory będzie ono oddychać powietrzem i żywić się mlekiem. Skąd więc pomysł internauty, że aż godzinę po porodzie noworodek powinien być związany z tymi narządami? - Może to być związane z ideą tak zwanych porodów lotosowych, ale to już nie są kwestie medyczne. To takie mistyczne podejście do porodu – wyjaśnia Magdalena Witkiewicz.
Poród lotosowy to podobno najbardziej naturalne podejście do porodu. Pępowiny nie odcina się tutaj wcale, po prostu czeka – kilka dni – aż sama uschnie i odpadnie. Następnie razem z łożyskiem zakopywana jest przez rodziców w ziemi. Porody lotosowe i cała ich ideologia istnieją od 1974 roku. Ich zwolennicy podkreślają bezinwazyjne przejście dziecka z życia płodowego do świata zewnętrznego. Mimo braku naukowych dowodów wspominają także o ryzyku bólu, jakie nieść mogłoby za sobą przecięcie pępowiny. Poród lotosowy odbywa się najczęściej w domu i towarzyszą mu inne rytuały wybrane przez rodziców.
Co na to lekarze? Wskazują, że nieodcięta pępowina może być źródłem zakażenia, a po ustaniu tętnienia nie ma już żadnych korzyści z jej utrzymywania. Jeśli chcemy, by dziecko miało na przykład większe zapasy żelaza, wystarczą 1-3 minuty. Zauważmy także, że zwierzęta odgryzają pępowinę zaraz po porodzie, więc czy rzeczywiście poród lotosowy jest taki naturalny?