Nie wszystko układa się tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Czasem my mamy gorsze dni, a czasem nasze dziecko. Maluchy potrafią zajść za skórę, wie o tym chyba każda matka! Niektórzy rodzice, jako metodę wychowawczą stosują obrażanie się, czyli ignorowanie dziecka. Powiemy ci, dlaczego nie powinno się tak robić.
Reklama.
Reklama.
Historia jak wiele innych. Mała dziewczynka skacze po kanapie, na której odpoczywa jej mama. Co i rusz przydeptuje jej włosy, a mama za każdym razem prosi, żeby tego nie robiła. Dziecko jest jednak rozbawione i choć obiecuje uważać, jakoś mu się to nie udaje. W pewnym momencie mała z całym impetem wskakuje mamie na głowę, a ta z bólu aż syczy. Podnosi się z kanapy i bez słowa wychodzi z pokoju.
Dziecko biegnie za mamą, przeprasza. Mama patrzy w inną stronę, nie reaguje na córkę. Robi sobie herbatę, przegląda komórkę, milczy. W końcu dziecko traci humor. Najpierw płacze, całe rozżalone. Potem prosi mamę o uwagę na swój sposób – zaczepia ją, zagaduje, namawia, by spojrzała na zabawkę, rysunek. Próbuje wywołać uśmiech na jej twarzy, wygłupia się. Nic to jednak nie daje i w końcu dziecko odchodzi w kąt, chowa się w drugim pokoju, zaczyna cicho bawić się, by czymś innym zająć swoją małą głowę.
To nie jest wina dziecka
Niektórzy rodzice są zdania, że dobrze jest pokazać dziecku, że to, co zrobiło, było naprawdę złe i niewłaściwe, żeby to zapamiętało. Podczas takich cichych minut, godzin (czy – o zgrozo – dni!) dzieci mają, według nich, czas przemyśleć to, co się stało. Widzą skutek swojego zachowania. A czując, jak bardzo przykre i trudne to dla nich jest, może kolejnym razem, gdy przyjdzie im do głowy „źle” się zachować, przypomni im się to i już się tak nie zachowają.
Są też rodzice, którzy obrażają się na dzieci głównie dlatego, że brak im innych środków w danej chwili. Zmęczenie, stres, nieodłączni towarzysze niemal każdego dnia, sprawiają, że wielu rodziców po prostu nie ma siły, by rozmawiać z dzieckiem, tłumaczyć mu, jak nie można się zachowywać. Wybierają więc najprostszą drogę. Nie robią nic. Skutki w obu przypadkach są opłakane, dosłownie i w przenośni.
Co czuje dziecko, gdy się na nie obrażasz?
Niestety dziecko raczej nie rozumie obrażenia się tak, jak byśmy sobie życzyli. Wystarczy oprzeć się na tym, że kilkuletnie maluchy biorą wszystko dosłownie. To dlatego zawsze upewniają się, czy mama po nie wróci, gdy zostają w przedszkolu, czy nawet u babci. I także dlatego, postraszone, wierzą w to, że wilk może je zjeść albo sąsiadka zabrać. Nie rozumieją, że te rzeczy, tak jak i nasze milczenie, to tylko gra, bo w gruncie rzeczy kochamy dzieci nad życie.
Gdy mama/tata obraża się na dziecko, ignoruje je, nie patrzy na nie, nie zauważa go, dla kilkulatka znaczy tylko jedno – jestem zły, niegrzeczny, głupi, tylko przeszkadzam, do niczego się nie nadaję. A mama już mnie nie lubi, nie kocha. A więc pojawia się uczucie odrzucenia, bezradności, bezgranicznego smutku.
To nie wszystko. Gdy mówimy dziecku, że go nie lubimy czy wręcz nie kochamy, wzbudzamy w nim nie tylko paniczny lęk przed porzuceniem, ale i dajemy przekaz, że nasza miłość jest warunkowa, że trzeba na nią zasłużyć. W dziecku może pojawić się przekonanie, że tylko, kiedy jest „grzeczne”, zasługuje na to, by go kochano. W wyniku naszego obrażania się dziecko może stać się nieufne, zagubione, stracić poczucie bezpieczeństwa, nie akceptować siebie.
Cicha przemoc
Obrażanie się na dziecko, milczenie, ignorowanie go, w gruncie rzeczy jest rodzajem przemocy psychicznej i może mieć podobne skutki jak przemoc fizyczna:
dziecko ma zaniżoną samoocenę, czuje się nieważne, nic nie warte,
może stać się wycofane lub nadpobudliwe, mieć problemy z zasypianiem, moczyć się w nocy,
relacja między dzieckiem a rodzicem opiera się na lęku przed odrzuceniem i braku bezpieczeństwa,
dziecko uczy się błędnych wzorców i jest ryzyko, że w przyszłości w podobny sposób będzie traktowało własne dzieci,
w dorosłym życiu może mieć trudności w nawiązywaniu i utrzymywaniu zdrowych relacji.
Relacje międzyludzkie, a rodzinne w szczególności, powinny opierać się na wzajemnym zaufaniu i poczuciu bezpieczeństwa. Ignorowanie dziecka, udawanie, że go nie ma, nie jest natomiast żadną metodą wychowawczą. Już lepszym rozwiązaniem sytuacji opisanej na początku artykułu byłoby, gdyby mama, pociągnięta boleśnie za włosy, po prostu krzyknęła z bólu, a nawet rozpłakała się, jeśli czuła się w danym momencie bezsilna wobec zachowania dziecka.
Mała dziewczyna widziałaby wtedy wyraźnie u mamy te emocje, które sama często przeżywa. Wtedy rzeczywiście mogłaby zrozumieć, że zachowała się źle. Nic nie zastąpi otwartej komunikacji. Dziecko woli mieć zapłakaną, a nawet rozzłoszczoną mamę, niż nie mieć jej w ogóle – a tak może być przez nie odbierana obrażona mama. Gdy dziecko wie, że jest akceptowane i kochane, zawsze jest też chętniejsze do współpracy i do rozwiązywania na bieżąco różnych problemów. Jako rodzice powinniśmy pamiętać, że warto być wyrozumiałym oraz cierpliwym i nie karać dziecka odrzuceniem.