Kopie, tupie, marudzi, albo się ociąga. – Ubierz spodnie – prosisz, a dziecko sięga po klocki. Już po chwili dyszy zziajany, bo gdy ty się rano spieszysz, ono wymyśla z rodzeństwem zabawę w berka. A spodnie, jak leżały na kanapie, tak wciąż tam leżą. I pojawia się ta myśl: Chyba robi mi po prostu na złość.
Blogerka mamineskarby.pl napisała: „Masz szansę zdążyć, nie spóźnić się do pracy. Niestety – to zależy głównie od Twoich dzieci. Zatem pośpieszasz je, poganiasz, ganisz, a one… One jak na złość! To focha strzelą, to zdążą się nawet pokłócić. Marudzą przy jedzeniu, wybierają ubranie w nieskończoność, ostatecznie przecież robią Ci na złość!”
Wbrew pozorom tekst autorki absolutnie nie jest o złośliwości maluchów, ale o tym, że dzieci to tej złośliwości zdolne nie są. Ale jak to? – można pomyśleć. – Codziennie mam tego dowody – powiedziała mi znajoma mama.
Rodzice w sieci radzą
Zainspirowana przejrzałam fora w poszukiwaniu opinii rodziców, by poznać ich dylematy i metody radzenie sobie ze „złośliwym dzieckiem”. W wielu przypadkach proponowane rozwiązania niejednemu mogą zmrozić krew żyłach.
I tak, raz pojawia się historia dziewczynki, która siusia mamie „na złość” na kanapę, innym razem chłopiec, który kopie wszystko i wszystkich ze złości, a jak ma nie malować, to ściany kredkami popisze. Albo dziecko, które – o zgrozo! – notorycznie nie chce się ubierać do przedszkola – jego mama określiła to mianem „złośliwości”.
Rady rodziców? Kilka mądrych, cennych uwag: że dziecko pragnie zwrócić na siebie uwagę, że może brakuje mu zainteresowania rodziców i ciepła z ich strony, że być może pojawiło się młodsze rodzeństwo, albo zbyt często rodzice stosują zakazy i rozkazy, zamiast tłumaczyć i zapewniać o swojej miłości, dając dziecku poczucie bezpieczeństwa. Albo też zwyczajnie rodzice dają się zbyt łatwo sprowokować, wyprowadzić z równowagi i kiedy dziecko nie radzi sobie z emocjami i „złym” zachowaniem skupia uwagę rodziców. Ale jest też druga strona medalu…
Jedna z forumowiczek w obronie wymierzania klapsów za złe zachowanie, stwierdza: “W ogóle te niby bezstresowe wychowanie jakoś nie działa, przykładów mam pełno wśród znajomych, którzy nie potrafią ogarnąć własnych dzieci. Tłumaczą i tłumaczą a one coraz gorsze, bardziej pyskate i coraz mniej wrażliwe.”
Z czego wynika „złośliwość” maluchów
Błędnie mierzymy je swoją miarą. Ich postępowanie często określamy jako niewłaściwe, złe, przesadne. Oczekujemy, by dzieci zachowywało się jak my – dorośli, ukształtowani ludzie, podczas gdy maluchy są dopiero na starcie długiej drogi do nauczenia się tych określonych norm, zasada, którymi należy posługiwać się w domu, względem siebie i w społeczeństwie w ogóle.
Blogerka mamineskarby.pl, wspierając się książką „Grzeczne dziecko” (autorstwa psychiatry D.J. Siegel’a i doświadczonej psychoterapeutki T.P. Bryson), wyjaśnia, że „mózg dziecka jest jak dom w trakcie budowy. Tzw. parter mózgu (pień i układ limbiczny) odpowiada za prymitywne funkcje (silne emocje i instynkty). Jest on bardzo aktywny nawet u najmłodszych dzieci. Natomiast tzw. piętro, odpowiedzialne za bardziej zaawansowane i skomplikowane myślenie, jest słabo rozwinięte w chwili narodzin i dopiero później zaczyna się rozrastać.”
Dzieci zwyczajnie nie posiadają jeszcze zdolności do logicznych i zrównoważonych działań, czy zachowań. Dlatego niesprawiedliwe i krzywdzące jest uznawanie, że kilkulatek nami manipuluje, czy robi nam na złość. Nie oznacza to jednak, że powinniśmy ignorować zupełnie, czy akceptować jego złe zachowanie. Naszą rolą jest wsparcie tego rozwoju, poprzez odpowiednie korygowanie i szacunek. Jest duże prawdopodobieństwo, że nasze codzienne, błędne postępowanie wywiera duży wpływ na kształtowanie się jego mózgu.
„Tzw. neuroplastyczność mózgu to wielka odpowiedzialność spoczywająca na barkach rodziców. Mózg dziecka jest plastyczny, a powtarzające się doświadczenia rzeczywiście zmieniają fizyczną architekturę mózgu. Zatem… Bądźmy świadomi tego, jakie przeżycia zapewniamy swoim dzieciom.” – trafnie podsumowuje blogerka.