Zdarzyło się kiedyś, że widziałaś otarcie na buzi twojego dziecka? Albo siniaki na nogach, brzuchu? Potem okazywało się, że niewiele można z tym zrobić, bo o agresji w szkole czy przedszkolu dziwnie mało się mówi. Nauczyciele czasem wręcz proszą rodziców, by nie poruszali tego tematu w domach. Absurdalne? To się dzieje naprawdę.
Reklama.
Reklama.
Pewnego dnia zauważyłam, że mój syn ma siniaka na policzku. Na pytanie, co się stało, od razu odpowiedział, że Jasio go bije. Ma dopiero 3 lata, więc jest szczery, nie umie nic ukryć. Ale ma też bujną wyobraźnię, więc liczyłam się z tym, że to może być jego wymysł albo niecała prawda, albo zwykły wypadek. Może Jasio tylko na niego upadł. Bardzo na to liczyłam.
Zapytałam w przedszkolu, czy to możliwe, że kolega go uderzył. I co się okazało? Że faktycznie tak mogło być, ale żebym się nie przejmowała, bo ten chłopiec nie upatrzył sobie akurat mojego syna. Ma ogólnie pewne problemy i zdarza mu się uderzyć jakieś dziecko. Aha. I to mnie miało niby uspokoić?
Bitych i nękanych dzieci jest więcej
Córka koleżanki także doświadczała przemocy ze strony rówieśników, o czym świadczyły siniaki na brzuchu. Jednak ta dziewczynka nie chciała się przyznać, że ktoś ją bije. Jak się później okazało, była nie tylko bita, ale i zastraszana: "Jeśli o tym powiesz, będzie jeszcze gorzej”. Jej mama musiała zadać sobie sporo trudu, by odkryć prawdę i dotrzeć do sprawczyni tej krzywdy.
Co ciekawe, ona też nie uzyskała zrozumienia - ani ze strony rodziców agresorki, ani ze strony szkoły. Wychowawca jej córki uważał, że nagłaśnianie sprawy może przynieść więcej szkody niż pożytku! Doprowadzona do ostateczności, bezradna i oszołomiona szokującą rzeczywistością, w końcu postanowiła wziąć sprawy we własne ręce. Nastraszyła dziewczynkę tak, że problem się skończył...
Syn innej znajomej również obrywa w klasie. On, a także wielu jego kolegów. I znów to samo – wychowawca wystosował do rodziców e-mail: „Nie rozmawiajcie w domu ze swoimi dziećmi o zachowaniu Maćka”. Aż przetarła oczy ze zdumienia. Jak to rozumieć? Ktoś bije moje dziecko, a ja mam udawać, że to się nie dzieje? Bagatelizować sprawę? Może jeszcze usprawiedliwiać sprawcę, że ma jakieś tam problemy emocjonalne i psychiczne? I, zwyczajnie, udawać, że nie widzę tych siniaków?
O agresji trzeba mówić
Te historie łączy jeden wspólny mianownik – mamy nie rozmawiać z naszymi dziećmi o tym, że dzieje się im krzywda. Brzmi to tak absurdalnie, że aż płakać się chce. Jakie emocje wzbudza to w nas, rodzicach? Rozczarowanie podejściem nauczycieli do agresji, uczucie własnej bezradności i niemocy, złość, rozpacz, szok. Wszystko to sprawia, że czasem robimy to, czemu jesteśmy przeciwni. Zdarza się, że aby chronić własne dziecko, sami rozprawiamy się z ich prześladowcami. I wcale nie czujemy się z tym dobrze.
Jeśli twoje dziecko także doświadcza agresji w przedszkolu czy szkole, rozmawiaj z nim o tym, cokolwiek by na ten temat nie miał do powiedzenia jego wychowawca. Dziecko musi wiedzieć, że na przemoc nigdy nie należy się godzić. Powinno znać swoje granice i umieć reagować, gdy ktoś je przekroczy. Nie zachęcamy w żadnym razie do "oddawania". Ale zacząć krzyczeć lub naskarżyć wolno i trzeba. Dziecko nie może wzrastać w poczuciu, że w niektórych sytuacjach można je bić. Albo, że nie należy się gniewać na tego, który je uderzył, bo on nad sobą nie panuje. To nie jest żadne wytłumaczenie.
Za mało pomocy, i dla ofiar, i dla sprawców
Owszem, dziecko, które bije innych, na pewno musi mieć duże problemy, jeśli zachowuje się w taki sposób. Jak najszybciej powinna mu zostać udzielona odpowiednia pomoc. Jednak nie może być traktowane tak, jakby to ono było ofiarą, bo to zakrawa na absurd. Czemu ma służyć obchodzenie się z nim jak z jajkiem? Powinno być jak najszybciej otoczone odpowiednią opieką, ale i mieć jasno powiedziane: robisz źle.
Dziwne i frustrujące jest to podejście pedagogów, z którego wynika, że rodzice nękanych dzieci mają siedzieć cicho. Z czego to może wynikać? Prawdopodobnie obawiają się, że jeśli wszyscy rodzice zaczną naraz uzmysławiać potomstwu, że powinno strzec swoich granic, dopiero może się rozpętać afera. Niektóre dzieci mogą chcieć wziąć odwet na tym bijącym, bo nie wiadomo przecież, w jaki sposób rodzice będą z nimi rozmawiali.
Tak, coś w tym jest. Jednak nauczyciele – pedagodzy - powinni być wyposażeni w odpowiednie narzędzia, dzięki którym załatwia się takie sprawy. Moim – mamy - zdaniem nie ma żadnego racjonalnego wytłumaczenia na to, jak można ofiary przemocy prosić o wyrozumiałość i cierpliwość. Jak można bagatelizować ich krzywdę? To się nie mieści w głowie.