Gdy dziecko nagle zmienia zdanie, jesteśmy rozdarci między uczeniem wytrwałości a troską o psychikę naszej pociechy. Jednak przymuszając dziecko do zajęć, za które już zapłaciliśmy, wiele nie wskóramy. Zamiast wspaniałego doświadczenia i rozbudzenia pasji, możemy dziecku zafundować prawdziwe piekło.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Prawie minął pierwszy miesiąc szkoły. Dumna zasiadłaś w fotelu i czujesz, że możesz otworzyć szampana, ciesząc się, że w końcu udało ci się spiąć plan lekcji ze wszystkimi dodatkowymi zajęciami. Budżet się zgadza, materiały dodatkowe zakupione, logistyka odstawiania i odbierania dziecka na zajęcia w końcu dopracowana do perfekcji. Aż tu nagle twoja pociecha oznajmia, że już nie chce chodzić na te zajęcia...
Pierwsza myśl: wsadziłam w to za dużo kasy i energii. Nie ma opcji, by zrezygnowało. W końcu mu przejdzie, jęczało całe lato o tę piłkę nożną, balet, plastykę, karate... Poza tym w końcu to ważna lekcja konsekwencji, wytrwałości i sumienności. To tylko mały kryzys, który trzeba przezwyciężyć! Co może wiedzieć po 3 zajęciach? To na pewno mała jesienna chandra lub zazdrość, że koledzy mają więcej czasu na zabawę, konsolę czy komórkę. A może to jednak coś więcej?
To nie tak miało być
Pewna mama zdradziła, że gdy jej syn miał taki kryzys, zamiast walczyć z dzieckiem lub bagatelizować "chwilowy spadek formy", postanowiła, że dowie się, w czym leży problem. Po kilku dogłębnych rozmowach udało się jej dowiedzieć, że chłopiec odczuwał duży niepokój, a zajęcia dodatkowe, które miały wzmocnić jego psychikę (jak wydawało się mamie), w rzeczywistości nie tylko nie pomagały, ale i pogarszały psychiczną kondycję dziecka. Oczekiwania i wymagania dorosłych przerosły jego wyobrażenie. Jak sobie poradzić w takiej sytuacji?
Przede wszystkim warto zrozumieć, że pierwsze doświadczenia są niezwykle ważne. Jeśli dziecko zachwyci się, jest duża szansa, że będzie chciało kontynuować swoją przygodę. Natomiast jeśli się zniechęci, może na bardzo długo (a może i na zawsze) stracić zainteresowanie daną rzeczą.
To nadal powinna być zabawa
Ważne jest, by nie naciskać i uważnie dobierać zajęcia dodatkowe. Przedszkolaki i mali uczniowie powinni uczyć się głównie przez zabawę. Nie każde małe dziecko jest gotowe na tryb, w którym zbyt mocno koncentruje się na osiąganiu konkretnych wyników. Gdy moja córka zaczęła chodzić na basen jako niemowlę, po kilku latach nie potrafiła sobie wyobrazić tygodnia bez zajęć. W pewnym momencie zaczął się program, który polegał tak naprawdę na pokonywaniu basenów sportowych różnym stylem. Zamiast zabawy zajęcia zaczęły przypominać przygotowania do olimpiady. Walcząc ze sobą nawzajem, dobrnęłyśmy do końca semestru. Sfrustrowana nie chciała już nigdy chodzić na basen. Nie było mowy nawet o próbie w innej szkole. Dopiero po roku podjęła kolejną, na szczęście udaną, próbę.
Eksperci zauważają, że dzieci są w stanie osiągać większe sukcesy i są bardziej wytrwałe, jeśli to one podjęły decyzję o tym, że chcą uczęszczać na dane zajęcia. Naciskanie przez rodzica nie tylko nie sprawi, że będzie mu lepiej szło, ale może prowadzić do zniechęcenia. Co więcej, podpowiadają, by nie bać się odpuścić i spróbować ponownie za kilka miesięcy. Należy pamiętać, że dzieci mają różne charaktery i różną dojrzałość społeczną, a to może mieć olbrzymie znaczenie w tym przypadku.
Na początku ustal oczekiwania
Zamiast zakładać, że dziecko zachłyśnie się, np. zajęciami z tenisa i zostanie drugim Federerem, załóż okres próbny. U nas sprawdzały się 2 miesiące Bez względu, jakie by to nie były zajęcia, balet czy szachy, zawsze był płacz. Moja córka (podobnie jak ja) jest perfekcjonistką i najchętniej rzuciłaby wszystko, co od razu jej nie wychodzi. Nie przyjmuje absolutnie tłumaczenia, że chodzi po to, by się nauczyć. Odkryłam, że miesiąc to za mało, by przekonała się, że da radę. Dlatego ustalałyśmy 2 karnety (2 miesiące zajęć) i praktycznie za każdym razem dokładnie po 6 tygodniach następował przełom. Łapała rytm, nabierała pewności siebie i odwagi. Po tym czasie już sama chciała kontynuować zajęcia.
Eksperci przekonują, by taki okres próbny ustalić z dzieckiem na samym początku. Dzięki temu nie będzie czuło presji. Częstym błędem jest inwestowanie w sprzęt. Jeśli zajęcia wymagają zakupienia stroju czy innych drogich rzeczy, dajemy znać dziecku (czasem nawet używamy takiego argumentu), że nie wolno mu zrezygnować. A to z pewnością nie jest najlepsza zachęta. Zmuszanie jedynie może podsycić niechęć i doprowadzić nawet do nienawiści. Z zakupami (podobnie jak semestralnym karnetem) warto odczekać do końca ustalonego okresu próbnego. Wtedy podejmiecie wspólną decyzję, co dalej.
Rozróżnianie czerwonych flag
Przed rodzicami nie lada wyzwanie, by odróżnić chwilową niechęć i zmęczenie od prawdziwego niezadowolenia. Przecież na początku zawsze może pojawić się niepewność. Warto wsłuchać się, w to, co dziecko mówi i w jaki sposób to robi. Jeśli zauważysz niepokojące oznaki, warto zbadać temat. To pomoże wam zrozumieć, w czym problem. Coś, co z pozoru jest błahe dla ciebie, dla dziecka może mieć olbrzymie znaczenie. Dla syna koleżanki np. brak chłopców w grupie z angielskiego całkowicie zniechęcił go do zajęć.
Rezygnacja to nie porażka
Ważne, by zrozumieć, że to, że dziecko nie chce chodzić na wybrane zajęcia, nie jest wcale porażką. Rozmawiając ze swoją pociechą, budując jej pewność siebie, ale i oferując pomoc w zrozumieniu tego, co czuje, a także szukając rozwiązania, masz szansę dać mu znacznie cenniejszą lekcję.
Przecież tegoroczne zajęcia to nie jedyna okazja, by nauczyć dziecko gry w szachy, grania na pianinie czy robienia piruetów. Zmuszane do znienawidzonych zajęć dodatkowych nie sprawi, że rozwinie skrzydła i odkryje swoją pasję, a przecież na tym ci najbardziej zależy.