Powrót do pracy po urlopie macierzyńskim, a czasem nawet po dwóch lub trzech latach z rzędu, nigdy nie jest łatwy. Martwimy się, czy damy sobie radę, czy nie wypadłyśmy „z obiegu”, no i czy rodzina na tym nie ucierpi. A tymczasem partner, zamiast wspierać, jeszcze dolewa oliwy do ognia.
Reklama.
Reklama.
„Widziałaś lodówkę? Nic tam nie ma”. „Strasznie tu brudno”. „Łóżka od rana nieposłane”. „Znowu mam jeść paluszki rybne?”. Niejedna z nas usłyszała od swojego partnera podobne zarzuty, wkrótce po tym, jak po dłuższej przerwie podjęła pracę zawodową. Czy to ma nam dodać motywacji?
Trudny powrót do normalności
Świat gna do przodu, nauka i medycyna robią niebywałe postępy, świadomość społeczna rozwija się coraz bardziej. Mamy niemal nieograniczony dostęp do wiedzy, ale pewne rzeczy cały czas stoją w miejscu. Na przykład o równości kobiet i mężczyzn powiedziano chyba już wszystko, tymczasem zdaje się, że to wciąż tylko teoria.
Przekonało się o tym wiele z nas - i to w sposób bardzo drastyczny - wracając po dłuższej przerwie do pracy zawodowej. Dodajmy, że tą przerwą nie były wakacje, lecz ciąża, urlop macierzyński, potem często wychowawczy. A więc był to czas wypełniony silnymi, często sprzecznymi, emocjami, mnóstwem wysiłku fizycznego, niedosypianiem oraz utrzymywaniem domu w stanie zdatnym i godnym do użytku: sprzątaniem, praniem, gotowaniem.
I wreszcie, gdy dziecko jest już odchowane i można puścić je między ludzi, do jakiejś placówki, nadchodzi ten długo wyczekiwany moment, byśmy i my same wróciły na porzucone niegdyś tory. Do normalnego życia. Do kontaktów międzyludzkich. Do rozwoju osobistego. Do mierzenia się z wyzwaniami. Do odbudowania swojej wartości, sprowadzonej ostatnio do roli piastunki i gospodyni. Czyli do pracy dającej satysfakcję i pieniądze. Pieniądze - skądinąd - dla domu.
Jesteśmy równi, ale tylko w teorii
Wtedy wchodzi on. Mąż. Partner. Pan zagubiony w nowej rzeczywistości. Nagle się okazuje, że musi odebrać dziecko z przedszkola, zrobić zakupy, a nawet posprzątać łazienkę. Że wrócił z pracy i nie ma obiadu i bardzo prawdopodobne, że sam będzie musiał go zrobić, jeśli chce coś zjeść. Że podłoga jest od tygodnia brudna, no bo sama się przecież nie odkurzy. Pojawiają się więc zgrzyty, pretensje, wyrzuty: „Tak to ma teraz wyglądać?” - pyta on. Robi się naprawdę przykro.
Myślę, że wiele z nas doświadczyło podobnej historii. „Przecież to kobiety gotują obiady, ja nie umiem!” - wyrwało się mojemu partnerowi. Cios w plecy. A niby taki świadomy i światowy facet. Wykształcony i nowoczesny. Był pełen podziwu, gdy kiedyś sama pomalowałam mieszkanie, uprzednio je szpachlując. I teraz nagle to.
Wniosek z tego mam taki, że jako społeczeństwo tkwimy w stereotypach tak głęboko zatopieni, że chyba nigdy się z nich nie wygrzebiemy. To jakieś organiczne uwarunkowanie odporne na wszelkie rewolucje. Te, owszem, działają, ale krótkoterminowo, na zasadzie zrywu, jakiegoś powiewu nowości. A potem znowu powolny odwrót. Więc może i my powinnyśmy się trzymać stereotypów?
Może właśnie to jest rozwiązanie. Po co walczyć i popadać we frustracje! Chyba jednak trzeba wziąć pod rozwagę to, że mężczyźni są skonstruowani w taki, a nie inny sposób (że są nieskomplikowani, niedomyślni i potrzebują jasnego przekazu) i aby uniknąć nieporozumień oraz spięć, po prostu przygotujmy ich na zbliżające się zmiany.
Jak zawsze – warto rozmawiać
Nie jeden dzień, tylko najlepiej już kilka tygodni przed podjęciem pracy, zacznij rozmawiać o tym ze swoim partnerem. Jeśli nie zdążyłaś, trudno, powiedz to teraz, a konkretnie, że:
Jakiś czas temu zrezygnowałaś z pracy, ponieważ na świat miało przyjść wasze dziecko. Później chciałaś być przy nim, dlatego wiele miesięcy lub lat spędziłaś z nim w domu.
Teraz dziecko jest już duże i nie potrzebuje cię tak bardzo, wkrótce pójdzie do przedszkola.
To będzie moment, w którym ty chciałabyś wrócić do pracy.
Twój powrót do pracy to będzie duża zmiana nie tylko dla ciebie, ale dla całej rodziny. Odczuje to dziecko, odczujesz to ty i odczuje to on.
Początkowo może być trudno, ale przy odrobinie waszej dobrej woli wszystko się ułoży, wyrobicie sobie nowe nawyki, przyjmiecie nowe obowiązki.
Ta zmiana będzie polegała przede wszystkim na tym, że ty nie będziesz miała już tyle czasu, by móc zajmować się dzieckiem i domem.
Do tej pory ty się tym zajmowałaś nie dlatego, że to jest twoja pasja, ale dlatego, że tak kiedyś postanowiliście. Będąc w domu, przy dziecku, naturalnie mogłaś także zrobić obiad i posprzątać. Natomiast to nie są obowiązki przypisane jakoś odgórnie do ciebie.
Skoro wrócisz do pracy i od teraz oboje będziecie pracować, prowadzenie domu i opiekę nad dzieckiem musicie podzielić po równo.
Możecie zrobić próbny plan, jak może teraz wyglądać wasze życie. Zaproponuj konkretnie, że np. ty będziesz robić pranie, a on będzie odkurzał. Ty będziesz przygotowywała kolację, a on będzie kąpał dziecko, itp.
Aha, i jeszcze taki drobiazg – twoja praca to nie jest jakaś fanaberia. To jest PRACA. Dzięki niej się realizujesz i zarabiasz pieniądze, zupełnie tak samo jak on.
Bez takiej rozmowy mężczyźni bardzo często doznają szoku, gdy niespodziewanie spadają na nich nowe obowiązki. Jednak odłóżmy na bok ironię. Tak naprawdę każdy człowiek, jeśli jest czymś zaskoczony, może zareagować w zaskakujący sposób. A przygotowany, jest zdecydowanie bardziej wyrozumiały. Rozmawiaj więc ze swoim partnerem nawet o tym, co wydaje ci się oczywiste, bo z jego perspektywy wcale być takie nie musi.
Jest duża szansa, że wtedy będzie w stanie zrozumieć, że przed tobą trudny czas. Że się stresujesz tym, czy sobie poradzisz w pracy, czy dobrze wypadniesz, że martwisz się, czy dziecko nie poczuje się odrzucone. I może nawet będzie potrafił dodać ci otuchy i wesprzeć cię, gdy tego najbardziej będziesz potrzebowała, na przykład przejmując chwilowo na siebie większość domowych obowiązków.