mamDu_avatar

Wyprawka nie jest obowiązkowa, ale "tęczy czarną kredką nie narysujesz". Nauczycielka apeluje

Marta Lewandowska

02 września 2022, 11:37 · 3 minuty czytania
Kamila lubi swoją pracę, trzeci rok opiekuje się tą samą grupą w przedszkolu. Pięciolatki kochają przedszkolną "ciocię", a rodzice niejednokrotnie dziękowali jej za zaangażowanie. W tym roku kobieta spodziewa się jednak niemałych problemów. Wszystko przez wyprawki, a raczej ich brak.


Wyprawka nie jest obowiązkowa, ale "tęczy czarną kredką nie narysujesz". Nauczycielka apeluje

Marta Lewandowska
02 września 2022, 11:37 • 1 minuta czytania
Kamila lubi swoją pracę, trzeci rok opiekuje się tą samą grupą w przedszkolu. Pięciolatki kochają przedszkolną "ciocię", a rodzice niejednokrotnie dziękowali jej za zaangażowanie. W tym roku kobieta spodziewa się jednak niemałych problemów. Wszystko przez wyprawki, a raczej ich brak.
ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE Ciemna strona braku wyprawek. Apel nauczycielki wychowania przedszkolnego. Fot. Karol Makurat/REPORTER/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Wyprawka nigdy nie była przymusem

"Od początku mojej kariery zawodowej dyrekcja cały czas uczulała nas, że wyprawka przedszkolaka nie jest obowiązkowa, ale mówimy o tym tylko, jeśli jakiś rodzic zapyta. Same mamy się nie wychylać, bo nie będziemy miały na czym pracować" - zaczyna swoją opowieść Kamila.


Dotąd rodzice w większości przynosili wyprawkę. Jak zaznacza autorka listu, niektórzy rezygnowali z niej ze względów finansowych, inni czekali, czego zabraknie. "Mam taką mamę w grupie, która pracuje w hurtowni papierniczej, więc przynosiła kupiony po kosztach papier xero, nikt nie chciał od niej kredek, bo to by było bez sensu. Ktoś mógł kupić taniej mydło w płynie, więc przynosił kilka zbiorczych opakowań i już. Wystarczało nam tego na cały rok" - wyjaśnia.

W tym roku wielki bojkot

"W tym roku od początku sierpnia w całym przedszkolu rodzice zrobili szum, że skoro wyprawka nie jest obowiązkowa, to dlaczego placówka wysłała mail z tym, co mają kupić dla dziecka? Wysyłano go co roku. Nie wiem, co się nagle stało. Dzieci zjawiły się w komplecie w poniedziałek. Z mojej grupy wprawki nie przyniósł nikt".

"Niektórzy szeptem mówili, że co prawda kupili, ale skoro inni nie przynoszą, to oni nie chcą się wyłamywać. Efekt - puste półki. Mamy trochę materiałów plastycznych z zeszłego roku, ale myślę, że do listopada się skończą. Gmina odmawia dodatkowego finansowania, przedszkole nie ma na to funduszu. Z bólem serca dyrektor kazał kupić środki higieniczne, ale na bibułę już nie wystarczy" - wyjaśnia kobieta.

Ustalmy na sztywno granice

"Nie dziwię się rodzicom, że nie kupili papieru toaletowego czy mokrych chusteczek, ale materiały plastyczne w mojej ocenie powinni. Może to nie jest najbardziej popularny pogląd i pewnie mi się za to oberwie, ale do szkoły też trzeba kupić dziecku kredki, zeszyty... Nie rozumiem, czemu rodzice przyjmują roszczeniową postawę, że wszystko powinno być za darmo" - pisze Kamila.

"Wiem, wiem, w szkole są darmowe książki i 300+ na wyprawkę. Jednak państwo powinni pamiętać, że publiczne przedszkola naprawdę nie mają środków. W moim odczuciu w przedszkolu powinno być tak jak w szkole. Łazienka z papierem toaletowym nie powinna być żadnym luksusem, powinny też być jednorazowe ręczniki, itd. To powinna zapewniać placówka".

Kobieta zaznacza, że taka informacja powinna popłynąć do rodziców z ministerialnych stron. Jak pisze, przez lata nikt nie robił problemu z kupowaniem, a teraz, kiedy wszyscy się zbuntowali, rząd delikatnie odsuwa od siebie problem, mówiąc, że wyprawka jest nielegalna i wszystko powinno zapewnić przedszkole.

"Tyle że tym placówkom nie dołożono grosza do budżetów. W efekcie na czymś trzeba będzie zaoszczędzić. W kółko będziemy robić to samo, bez fantazji, bez polotu, bo do dyspozycji będą tylko kredki i papier. Koniec z wielofakturowymi pracami, zabawami sensorycznymi. Fatalnie to wygląda" - przyznaje Kamila.

Wszystko odbije się na dzieciach

Nauczycielka z rozrzewnieniem wspomina, jak w ubiegłym roku na jej prośbę wszystkie dzieci przyszły w ubraniach "których nie szkoda", rozłożyły z koleżanką folię na całej podłodzie i dzieci bawiły się, malując stopami i dłońmi farbami. "Były nawet odciski twarzy na tej pracy. Tyle radości, śmiechu, szczęście na tych małych buziach. Tak samo jak wtedy, gdy robiliśmy kąpiele w ryżu albo ścieżki sensoryczne" - wspomina. 

"Przecież to nie chodzi o nas, tylko o te dzieci. My, nauczycielki z przedszkoli, chcemy, żeby dzieciaki uczyły się przez zabawę, żeby dostawały wszystkie potrzebne im do prawidłowego rozwoju bodźce. Dzięki tym zajęciom w sali wielu rodziców może nie płacić za terapię integracji sensorycznej, bo my to załatwiamy w codziennej zabawie. Choć chyba powinnam mówić w czasie przeszłym, z czym trudno mi się pogodzić" - podsumowuje Kamila. 

Zdaniem autorki listu rodzice powinni zasypywać Ministerstwo Edukacji i władze samorządowe wiadomościami, w których domagaliby się jasnych regulacji i dodatkowych pieniędzy dla przedszkoli. Wyprawki jednak, zwłaszcza te plastyczne, powinni przynosić, choć w minimalnym stopniu. Bo ich bunt uderza w ich własne dzieci.

"Można wytrzeć tyłek szarym papierem toaletowym, ale tęczy czarną kredą nie narysujesz" - kończy poruszający apel. 

Czytaj także: https://mamadu.pl/165463,jak-nie-zniechecic-dziecka-do-przedszkola-czesty-blad