Czy da się dziś żyć bez technologii? Dziwne pytanie w tekście pisanym na komputerze i opublikowanym w portalu internetowym. Jednak post opublikowany niedawno przez dr. Macieja Kaweckiego, prowadzącego kącik technologiczny w "Dzień dobry TVN", na Facebooku skłania nas do refleksji, czy przypadkiem nie daliśmy się trochę ponieść. Czy przypadkiem nie uwierzyliśmy w to, że kilkulatek przyklejony do smartphona to norma?
Reklama.
Reklama.
Śniadanie z tabletem
Maciej Kawecki był na urlopie, w czasie posiłku zrobił zdjęcie przypadkowej rodzinie i opublikował je w mediach społecznościowych. Wbił kij w mrowisko i wywołał gorącą dyskusję. Na zdjęciu widzimy rodzinę siedzącą, jak dowiadujemy się z opisu, przy śniadaniu. Kobieta, mężczyzna i dziecko, mniej więcej pięcioletnie. Chłopiec ma na uszach słuchawki i ogląda bajkę na tablecie.
"Nie jestem ekspertem od wychowywania dzieci. Absolutnie! Ale… takie obrazy zawsze powodują u mnie smutek. To jest dzisiejsze rodzinne śniadanie. Dziecko zatopione w tym co wirtualne i fikcyjne. Słuchawki. Komputer. Co chwila wypowiada tylko "o nie słaby internet”, "słaby internet”. Jeśli coś ma nas jako ludzkość zniszczyć to nie Sztuczna Inteligencja, tylko właśnie to. Pokolenie wychowane na fikcji i nieistniejących doznaniach. Przebodźcowane. Oczekujące od świata emocji, które serwowała mu gra komputerowa. A jeśli ich nie dostanie, zażąda jej własną depresją" - czytamy.
Pod postem lawina komentarzy. Od tych bardzo krytycznych, w których czytamy, że niektóre dzieci nigdy nie używały tabletu i to skandal, żeby taka sytuacja miała miejsce. Przez głosy, że ta (nieznana, dodajmy, rodzina) jest w rozpadzie i zapewne nigdy ze sobą nie rozmawia. Aż po głosy zrozumienia, że łatwo ocenia się, nie znając kontekstu.
Nie zabrało też głosów, że dziecko przecież może być w spektrum autyzmu i potrzebować wyciszenia w znanym sobie świecie. Ale tu już można odnieść wrażenie, że wielu komentujących jest specjalistami w dziedzinie diagnostyki zaburzeń rozwojowych. Czytamy bowiem, ze przecież dziecko mówi, co zaznaczył Kawecki, więc o spektrum nie ma mowy.
Jako mama dziecka w spektrum, przypominam, że akurat autyzmu gołym okiem często nie widać. Jako człowiek czytający ze zrozumieniem, przypomnę, że nie o tym jest ten post. Zdjęcie jest bowiem ilustracją ogromnego problemu społecznego, z którym mierzymy się od lat. Bo smutek wyrażony w poście Macieja Kaweckiego, wcale nie tyczy się tylko tej konkretnej sytuacji.
Mało tego Kawecki zaznacza, że rodzice często wiedzą, że problem uzależnienia cyfrowego dotyczy także ich dzieci, jednak nie wiedzą, jak sobie z tym poradzić, czemu dali upust zalewając go setkami wiadomości. "Dostałem kilkaset wiadomości od rodziców niewiedzących, jak poradzić sobie z tym problemem. Każdy uzyskał ode mnie jakieś wsparcie, choć nie spałem całą noc" - przyznał.
Daj mu telefon, będzie spokój
Jedziemy dłużej samochodem, wchodzimy do restauracji, chcemy po południu poczytać książkę albo musimy nieco dłużej poczekać w kolejce do lekarza. Dziecko się nudzi, zaczyna marudzić, więc... wręczamy mu telefon albo tablet. Zajęte grą czy oglądaniem bajki przez chwilę nic od nas nie chce. Mamy spokój, jest ciszej, czasem tłumaczymy sobie, że nie przeszkadza innym.
Jako społeczeństwo robimy się leniwi i wygodniccy. Ja też. Nie ośmieliłabym się nikogo krytykować, bo zdarza mi się włączyć dzieciom bajkę, żeby chwilę posiedzieć w ciszy. Żyjemy w świecie, w którym dziecko będzie musiało sprawnie posługiwać się komputerem, czy telefonem, już dziś próba wychowania go w technologicznym celibacie jest skazana na fiasko, bo jeśli nie w domu, to u cioci albo u kolegi z ekranów korzystać będzie, ale czy musi przy każdej okazji?
Detoks od elektroniki jest dziś trudny, to trochę jak leczenie nałogu objadania się. O ile można całkowicie odstawić używki, o tyle w tych przypadkach jest to niemożliwe. Ale warto ograniczyć sytuacje, kiedy korzystać z ekranu dziecko może.
Kilka zasad do wpojenia
W kolejnym poście autor przedstawia historię taty, który postanowił leczyć córkę z uzależnienia od ekranu. Poniżej przeczytacie, że nie jest to droga prosta, ale warta zachodu. Na początek umówmy się z dzieckiem, że nie korzysta z ekranu przy stole. Naprawdę, warto rodzinny posiłek, niezależnie od tego, czy jemy go w domu, czy na mieście, zjeść razem, a czas oczekiwania zabić rozmową.
Nie lubię określenia "poświęcać czas dziecku". Ale powiedzmy, że tu pasuje. Zajmijmy malucha rozmową, wtedy też nie będzie biegał i przeszkadzał innym gościom. W samochodzie można pograć w wiele gier, pośpiewać piosenki. Zaraz będziemy mieć dla siebie jeszcze mniej czasu, bo dzieci wrócą do szkół i przedszkoli, na zajęcia dodatkowe...
Znajdźmy czas przy wspólnym posiłku czy na czytanie przed zasypianiem i zajmijmy się wówczas tworzeniem więzi, a nie zdobywaniem kolejnych poziomów w grach. To zdecydowanie wyjdzie nam wszystkim na dobre.