Od września dzieci w szkołach średnich będą uczyć się nowego przedmiotu: HiT. W internecie pokazano fragmenty podręcznika do Historii i Teraźniejszości, które szokują. Przede wszystkim pokazują, jak małą wiedzę mają autorzy książki, jaka jest ich ignorancja, brak wiedzy (medycznej) i jak wielki wpływ na powstanie podręcznika ma obecny rząd.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W sieci pojawił się szokujący fragment podręcznika do Historii i Teraźniejszości, w którym metoda leczenia niepłodności in vitro została porównana do produkcji w laboratorium.
Autorzy podręcznika zaznaczają, że hodowanie dzieci w sztucznych warunkach bez miłości między kobietą i mężczyzną to wynaturzenie człowieka.
Ponadto fragmenty podręcznika do HiT mówią o tym, że dzieci, które nie zaznały miłości rodziców, są wykolejone i mają zaburzoną tożsamość.
Wokół nowego przedmiotu Historii i Teraźniejszości, który od nowego roku szkolnego 2022/2023 wchodzi do szkół średnich, od samego początku jest sporo kontrowersji. W ostatnim czasie co jakiś czas słychać informacje o różnych fragmentach podręcznika, które budzą niepokój i niezbicie pokazują, że w Polsce mentalnie wiele osób (szczególnie w rządzie) nadal żyje w średniowieczu.
In vitro = odarta z miłości hodowla dzieci w laboratorium?
Dobitnie widać to na szokującym fragmencie podręcznika, który na swoim Twitterze opublikowała Anna Mierzyńska, analityczka zajmująca się social mediami, dezinformacją w sieci i marketingiem sektora publicznego. Kobieta na swoim koncie pokazała fragment książki do HiT, w którym możemy przeczytać, że jedyny naturalny związek to ten między mężczyzną i kobietą. Jeśli ten prowadzi parę do posiadania dzieci przez laboratorium, to odziera ich z miłości, staje się hodowlą.
Jest też fragment o "odrywaniu seksu od miłości i płodności prowadzeniu do traktowania sfery seksu jako rozrywki, a sfery płodności jako produkcji ludzi, można powiedzieć hodowli". Kolejne zdania mówią o tym, że najczęściej ludzie wykolejeni, z problemami natury psychicznej, posiadają takie "wynaturzenia natury ludzkiej", bo zabrakło w ich życiu miłości rodzicielskiej, która "jest podstawą tożsamości każdego człowieka". Każde z tych słów, które w tym fragmencie możemy przeczytać, szokuje coraz bardziej.
In vitro to metoda leczenia i osiągnięcie medycyny
Sprawę skomentowało stowarzyszenie "Nasz Bocian", które zajmuje się leczeniem niepłodności i wspieraniem par starających się o adopcję. Organizacja opublikowała wpis, w którym napisano, że nie mogą się zgodzić na takie kłamstwa w książce, z które będzie uczyło się tysiące uczniów, z których statystycznie 1 dziecko w każdej klasie jest poczęte dzięki metodzie in vitro.
Stowarzyszenie zauważa, że realnie rzecz biorąc, żadne z dzieci urodzonych dzięki metodzie in vitro nie przyszło na świat w laboratorium i że in vitro to rozwój medycyny, który pomaga parom spełnić marzenie i zostać rodzicami. Organizacja uważa, że to skandaliczne, by dzieci uczyły się, że zostały stworzone w wyniku produkcji, którą niektórzy traktują wręcz jak hodowlę. Bo przecież każde dziecko, które zostało poczęte dzięki pomocy in vitro, jest wyczekiwane, kochane i upragnione, a metoda ta pomaga parom, którym nie udaje się naturalnie zajść w ciążę.
Powiedzcie dzieciom z in vitro, że są z hodowli w laboratorium
Ponadto podkreślono również, że niepłodność to choroba, a metoda zapłodnienia poza organizmem jest sposobem leczenia tej choroby. To osiągniecie medycyny, które znane jest światu już od lat 70. XX wieku, czyli od ponad 50 lat. Uważam, że to skandal, że takie zdania pojawiły się w podręczniku, który został zaakceptowany przez Ministerstwo Edukacji i Nauki. Ponadto odpowiedź organizacji "Nasz Bocian" zawiera wszystko to, co ja również chciałabym napisać na temat takich fragmentów podręcznika, z którego korzystać będą uczniowie.
Co jeszcze bardziej szokuje, to to, że autorzy bronią napisanych przez siebie fragmentów, mówiąc o tym, że XXI wiek niesie ze sobą gender, które szkodzi instytucji rodziny. My proponujemy powiedzieć to w oczy rodzicom, którzy od lat starają się o ciążę i bez pomocy medycyny nie udaje im się mieć upragnionych dzieci. A prawdopodobnie w rodzinach tych, którzy są metodzie przeciwni, również są dzieci, które poczęto przy pomocy metod leczenia niepłodności. Czy autorzy im też powiedzą, że są mniej kochane i nie mają poczucia tożsamości, bo zostały wyhodowane w laboratorium? W takim momencie mam chęć zapytać, gdzie jest ta polityka prorodzinna, którą tak obecny rząd się chwali?