Lekarka mówi, żeby lecieć, mąż, że dramatyzuję... Ale jak jechać na wakacje z chorym dzieckiem?
List czytelniczki
28 lipca 2022, 12:23·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 28 lipca 2022, 12:23
'Właśnie powinnam pakować walizki, a siedzę i płaczę. Dwa lata czekałam na te wakacje, przez pandemię ciągle siedzieliśmy w domu. Teraz nie wiem, co mam robić, no bo czy jechać z chorym dzieckiem?" - zaczyna swoją wiadomość Justyna.
Reklama.
Reklama.
Wszystko zaplanowane
"Ten wyjazd opłaciliśmy zaraz na początku roku, bardzo chcieliśmy wyjechać, pokazać synowi słoneczne Włochy. Marcel ma trzy lata, nie pamięta wakacji, na których biliśmy, jak miał pół roku. Wszystko było gotowe, nawet opiekę dla psa ogarnęłam, wczoraj nasz szpic pojechał do mojej siostry" - wylicza kobieta.
Justyna bardzo czekała na ten urlop, na wszelki wypadek zdecydowała się nie posyłać syna do żłobka już od początku miesiąca. "Bałam się, że złapie jakąś ospę. Pracuję w domu, więc stwierdziłam, że jakoś dam radę, nie było łatwo, ale ogarnęliśmy. Jutro powinniśmy wsiąść do samolotu. Powinniśmy, bo nic nie jest przesądzone" - wyjaśnia.
Tej nocy wszystko runęło
"W nocy obudził mnie płacz Marcela. Kiedy poszłam do jego pokoju, okazało się, że jest rozpalony, dałam mu leki i było dla mnie jasne, że rano odwiedzimy pediatrę i nasze marzenia o wakacjach legną w gruzach. Mąż jednak stwierdził, że małe dzieci często gorączkują bez powodu, więc... lecimy tak czy inaczej" - czytamy.
Kobieta rano zadzwoniła do pediatry, jak zaznacza z drżącym sercem, bo przecież muszą jeszcze zrobić testy na COVID-19. "Lekarka wysłuchała mnie i stwierdziła, że nawet jeśli to koronawirus, to i tak nie wyjdzie w teście, bo jest za wcześnie i dodała, że ona by poleciała na wakacje. Zamurowało mnie" - przyznaje autorka listu.
Justyna zaczęła się zastanawiać, czy może to ona jednak przesadza. Lekarka zbadała Marcela i stwierdziła, że ona nie widzi żadnej przyczyny gorączki, zleciła także badanie moczu, które niczego nie wykazało. "Powiedziała, ze to może być trzydniówka albo reakcja organizmu na zamieszanie w domu. Na wszelki wypadek kazała zabrać leki przeciwzapalne i krople do uszu. Tyle" - wyjaśnia kobieta.
Co mam robić?
"Mąż uważa, że dramatyzuję, lekarka przekonuje, że nie ma powodów do paniki, a teściowa wyśmiała mnie, że jestem przewrażliwiona. Nie wiem, co robić. Gorączka po lekach spada i wraca po 6 godzinach. Teoretycznie mogę dać syrop tak, żeby lot przebiegł spokojnie. Ale co jeśli na wakacjach Marcel się rozłoży albo okaże się, że to COVID-19 i zarazi pół hotelu?" - pyta retorycznie.
Oczywiście najrozsądniej byłoby zostać z chorym dzieckiem w domu. Podróż z nim to nie tylko narażanie innych na zakażenie, ale też ogromny dyskomfort dla chłopca. Jasne, że może się okazać, że to trzydniówka i zaraz minie, ale co, jeśli nie? Gorączka o nieznanym pochodzeniu zawsze wymaga badań i obserwacji.
O ile jeszcze można przymknąć oko na słowa ojca dziecka, który po prostu chce odpocząć, to zastanawiająca jest postawa lekarki, która widząc chore dziecko, każe lecieć. Może faktycznie jest pewna swojej diagnozy, a może jeszcze bardziej niż gorączka chłopca, martwi ją stan mamy?
Intuicja nakazuje porzucić marzenia o wyjeździe. Jeśli jednak zdecydujecie się na niego mimo wszystko, to przynajmniej zadbajcie o reżim sanitarny, maseczka, odkażanie i mycie rąk. Tak, żeby zmniejszyć ryzyko rozprzestrzenienie się wirusa. Nawet jeśli to tylko trzydniówka. I tak odradzałybyśmy wyjazd.