- Jak powiedziałam mężowi, że będziemy mieli kolejne dziecko, najpierw się ucieszył, a potem zasmucił, bo za jakiś czasu znów czeka nas odpieluchowywanie - zażartowała Magda. Bartek wcale nie wyglądał na rozbawionego. Oczyma wyobraźni widział już zasikane dywany i kanapę. Ci dwoje mieli już pewne doświadczenia, których zabrakło im przy pierwszym dziecku, kiedy karmili się ideałami.
Reklama.
Reklama.
W utopijnym świecie zdejmujemy dziecku pieluchę gdzieś między 18. a 24. miesiącem i kończy się historia przewijania. Jednak życie bywa zaskakujące, a odpieluchowywanie nie rozwiązuje wielu rodzicielskich problemów, o których nie mamy pojęcia, póki nas nie dotyczą. Oto największe bujdy o dzieciach i pożegnaniu z pieluchą.
1. W końcu będziesz nosić małe torebki
Kiedy wychodzisz na spacer z niemowlakiem, musisz mieć wielką torbę, trzeba w niej upchnąć pieluchy, wilgotne chusteczki i całą resztę majdanu. Liczysz, że kiedy dziecko nauczy się korzystać z toalety, wyciągniesz z dna szafy te śliczne malutkie torebeczki, do których mieści się tylko telefon i klucze?
Przykro mi. Na to jeszcze przyjdzie czas. Teraz musisz mieć w torebce nie tylko butelkę wody i przekąski, ale także nadal chusteczki i jeszcze ze dwa komplety ubrań na zmianę. Uwierz, nie raz ci się przydadzą. Po prostu teraz zawartość tej wielkiej torby będzie wyglądać nieco inaczej.
2. Koniec z szukaniem przewijaków w sklepie
Przewijaka może i nie będziesz szukała, ale presja nie zniknie. Przekonasz się o tym przy pierwszej wizycie w markecie czy galerii handlowej. Kiedy dziecko woła "siku", nie masz czasu do stracenia. A to, że najbliższa toaleta znajduje się na drugim końcu budynku, jest więcej niż pewne.
Teraz właśnie ucieszysz się z tej wielkiej torby z ubraniami na zmianę. Tak to już bywa, że na początku nie ma mowy o 100 proc. celności. Dziecko, które uczy się korzystać z toalety, nie zawiadamia rodzica z wyprzedzeniem, że będzie chciało z niej skorzystać. To się dzieje tu i teraz.
3. Drugie urodziny to granica
W poradnikach dla rodziców możesz przeczytać, że drugie urodziny to jest ten moment, kiedy dziecko już ogarnie toaletę. Zdradzę ci tajemnicę - nie każde. Dzieci są różne, i różne umiejętności przyswajają w różnym tempie. Jedno będzie gotowe tuż po pierwszych urodzinach, inne będzie potrzebowało 2,5 roku, żeby załapać trening czystości.
Tak jak z chodzeniem, mówieniem, tak i z sikaniem na nocnik, każde dziecko dojrzewa w swoim tempie i nie ma co porównywać go z potomkiem koleżanki. To nie są wyścigi. Frustracja i zmuszanie dziecka, żeby siedziało, aż się załatwi, naprawdę w niczym nie pomagają. Jeśli jednak decydujecie się rozpocząć trening czystości - róbcie to na raz.
4. Nocnik jest obrazem rodzicielstwa
To jest jedna z największych bzdur, jakie w życiu słyszałam, ale serio, ludzie w to wierzą. Uważają, że wszystkie te rzeczy, których dziecko musi się w końcu nauczyć, odzwierciedlają, jakimi są rodzicami. Nie zjadł marchewki - zła matka, zsikał się w majtki - twoja wina. Nie, to nie jest twoja wina, to nie jest obraz twojego rodzicielstwa.
Wychowanie dziecka to nie jest solówka, tyle, co od ciebie, zależy też od twojego dziecka. Liczy się jego temperament, humor, nastrój, poziom dojrzałości, mnóstwo czynników, na które nie masz wpływu. Nie, porażki w toalecie nie świadczą o tym, że jesteś złą matką.
5. Zrobione raz, a dobrze
Nie do końca to tak jest. Zdarzają się dzieci, które po zdjęciu pieluchy nie zaliczają żadnej wtopy. Mam jedno takie. Ale to zdecydowanie rzadkość. Dzieci moczą się w nocy, zapominają się w czasie zabawy, nie zdążają, bo akurat brat jest w łazience albo nie ma się gdzie zatrzymać w czasie podróży.
Może się zdarzyć, że zmoczy się 5-, a nawet 7-latek. Bywa. Życie. Ale da się to przeżyć, przecież i tak masz w ogromnej torbie albo samochodzie komplet czystych ubrań. Wypadki chodzą po ludziach. W końcu się nauczy bez pudła. A wtedy z perspektywy czasu pomyślisz, że wcale to nie było takie straszne.